Pole zmian – pustynia zapomnienia.

Moje pole zmian tym razem było biało różowe. Przywitała mnie piękna dziewczyna o długich jasnych włosach, z wiankiem na głowie. Pokazała mi kierunek. Zobaczyłam mężczyznę ubranego na czarno, z ciemnymi włosami, bez twarzy – tylko biała plama. Dziwnie się poczułam. Zapytałam kim on jest i usłyszałam: Pan Ciemności. Hmmm… Coś mi mówiło, że nie może zrobić mi nic złego. I w tym momencie zza jego pleców wybiegły dzieci, maleńkie, w pampersach (teraz sobie myślę, że w tym wieku to dzieci jeszcze nie chodzą). I obskoczyły mnie. Były wszędzie, na głowie, rękach, piersiach i zaczęły we mnie wnikać. Energia we mnie rosła i ja również rosłam. Stałam się tak ogromna, że Pan Ciemności stał się jak mrówka, musiałam uważać, żeby go nie rozdeptać.

I szłam z głową w kłębiastych chmurach. Na każdej z chmur znajdował się inny symbol – indywidualny podpis Syna Bożego. Były to ruchome obrazy, wibracje kolorów i symboli. Jeden z nich przemienił się w dziurkę od klucza i wiedziałam, że to zaproszenie. Weszłam przez do świata podobnego do ekranizacji Gwiezdnych Wojen. W oddali widziałam drzewo kwitnącej wiśni – piękne!!! Przywitał mnie Syn Boży, który przybrał postać małego mistrza (rysy azjatyckie, siwe włosy, a wzrostu był zaledwie 50 -70 cm. Było to pole treningowe dla uczniów – w oddali ćwiczyły postacie w białych szatach, wysokie i szczupłe. Każdy z nich miał swoje pole do trenowania. Mały mistrz (imię nie do wypowiedzenia) zaczął mnie uczyć. Najpierw pokazał mi coś, co można by nazwać małym, patykiem, ale musiało być zrobione z elastycznej substancji. W jego palcach patyk zaczął się wyginać, ale nie można było przekroczyć pewnej bariery, aby go nie złamać. Mistrz mówił o sprężystości, nagięciu, ugięciu, elastyczności i prędkości, którą należy nadać wykorzystując jego energię. Nie jestem wstanie powtórzyć dokładnie wszystkiego, pisałam hasłowo, bo szybko i dużo się działo.

Po wstępie do lekcji nagle zobaczyłam, że jestem w stroju czerwono-czarnym (trochę jak z bajki „I niemamocni” strój Elastyny). Rozpoczął się trening. O matko! Co ja robiłam, jakbym nie miała kręgosłupa i kości. Totalne zaprzeczenie możliwości ludzkiego ciała. Usłyszałam, że to ciało nie ma kręgosłupa, jest zbudowane z energetycznych strun. Dostałam lasso, którym wykonywałam różne zadania, wymagające zwinności. Lasso miało możliwość nieskończonego rozciągania i mogłam ściągać nim rzeczy z innych światów. Sama weszłam w pętlę lassa i tak szybko kręciłam nim, że wytworzył się ogromny wir energii. Gdy spojrzałam do góry, zobaczyłam samą siebie, ogromną trzymającą za koniec tego lassa. Duch połączył się ze mną i wytwarzał wir energii lassem. Wiedziałam, że to ochrona i jednocześnie energia, którą mogę wykorzystać. Każda niska wibracja, która chciałaby zbliżyć się do mnie zostawała zmielona w proch i rozproszona. Mogłam z tego pola czerpać energię i formować w dowolne kształty i przedmioty –  materializowałam co chciałam – lub mogłam sięgać do innych wymiarów po to, czego aktualnie było mi potrzeba. Uczucie zajefajne!

Dostałam od mistrza małe metalowe kółko, nie pierścień i nie obrączka, ale przez które przepływało światło. Kazał je założyć na mały palec u prawej dłoni. Od teraz jestem w ciągłym połączeniu i nieprzerwanej transformacji moich struktur. Usłyszałam, że dostanę to, co zostało mi zabrane, co utraciłam., bo jestem częścią tego świata:

 „Prawda została zasiana i kiełkuje w moich komórkach. Łany zboża wzrastają i złotem szeleszczą. Komórka przy komórce, atom przy atomie – zazębiają się i stanowią nierozerwalną całość.  Świetliste, boskie DNA zmieniające się w nieskończoność, ciągle transformujące dla doświadczania doskonałości Ojca.

Płonę Światłem. Jestem Światłem. Jestem w Jedności. Powróciłam. Zeszłam i powróciłam. Proces utrwalania – utwardzania – zakotwiczenie.”

Po tej deklaracji stałam się płomieniem światła, gorejącym, spokojnym, czystym. Mistrz podszedł, przybił mi dłonią piątkę i powiedział: Dobra robota. Widziałam, a raczej odczułam z jego strony dumę, wzruszenie i szczęście. Coś odzyskał…