Wszystko we wszechświecie ma swój pierwotny wzorzec. Ziemia jest odbiciem Raju w najniższych wibracyjnych poziomach. Eden jest wyższym odpowiednikiem Ziemi, a niższym Raju (środek) umieszczonym w 8 wymiarze energetycznym i jest najbardziej zbliżony do pierwowzoru. Raj rozpościera się wymiarach duchowych 9+ i ku niemu zmierzamy po drodze zaliczając Eden. (Pamiętajcie – Jak na Górze, tak i na Dole).
Pierwowzór człowieka to Adam i Ewa, którym Bóg podarował Raj. Zeszli tu na ziemię, aby doświadczać życia poprzez fizyczne zmysły: smaku, węchu itd. oraz emocje. W tej medytacji możecie odwołać się do swojego pierwowzoru, odszukać go, zakodować w DNA, aby łatwiej było ukształtować siebie, wzmocnić i zapisać wspomnienie o samym sobie. Poniżej moje doświadczenie.
KOMNATA WZORCÓW



Ta modlitwa pozwoliła mi zrobić kolejny krok w poznaniu siebie i mechanizmu wyższych zależności. Znalazłam się w piramidzie (pełniącej funkcję SPA i hotelu). W recepcji dostałam kluczyk z symbolem przypominającym cyfrę 9. Obsługa to były istoty człekokształtne z kocią twarzą i uszami. Przeszłam do pomieszczenia, w którym ta kocia istota szorowała mnie szrobrem maczanym w wiadrze z uzdrawiającą cieczą. W rogu stała ciemna postać (przypominająca Batmana). Wiedziałam, że to Pan Bożych Zastępów, który pochodzi spoza naszej rzeczywistości (Nicości), która jest składową czarnych kryształków.



Po wyszorowaniu stałam się świetlista, o błękitnawej poświacie. Ubrana w szlafrok weszłam do windy, która powiodła mnie ku górze. Po otwarciu drzwi windy zobaczyłam piękny świat, z roślinnością zbliżoną do ziemskiej. Teraz wiem, że Ziemia to namiastka tej krainy. Wróciłam!!! Poleciałam w niebo. Byłam złota. Skrzydła miałam ogromne, piękne, pióra wirowały na wietrze i złociły się w słońcu. Oto mój świat! Oto mój dom!
Spotkałam przyjaciół – zwierzęta. Każdy nasz wzajemny dotyk tworzył iskry, które wynikały w białe lustro (patrz poniżej). Stanęłam na wzgórzu, z którego rozciągał się widok na dolinę pełną roślinności i zwierząt. Przypominał klimat afrykański. Podbiegła do mnie czarna pantera i przywitała się jak z dawno niewidzianym przyjacielem. Jej zielone oczy były świetliste, szczere i oddane. Nasze ciała momentami zatapiały się w sobie i przenikały wzajemnie – następowała wymiana DNA. Z tej wymiany powstawały iskry, które unosiły się i wnikały w Białe Lustro zawierzone po prawej stronie sklepienia nieba. Po lewej powinno znajdować się czarne lustro rzeczywistości, ale go nie było. Wiedziałam jednak, że mimo tego jest mi przypisane.



(Przypomnę, że Czarne Lustro Rzeczywistości to nasze negatywne wspomnienia, doświadczenia, zapętlenia w czasie i przestrzeni. W nim budujemy swoją negatywną przyszłość poprzez niewłaściwy wzorzec myśli, oceny i czarnowidztwo. Nasze nawyki i uzależnienia od negatywu sprawiają, że tworzymy wizje czarnego jutra. Po prawej stronie znajduje się Białe Lustro Rzeczywistości, w którym zawarte są nasze najpiękniejsze wspomnienia, szczęścia, radości, miłości, nasze marzenia, dążenia i sukcesy. W nim zawarte jest nasze białe jutro, jasny świt. Im więcej marzymy, im więcej budujemy pozytywnych rozwiązań tym lepsze jutro na nas czeka. Bóg jest zawarty w tej rzeczywistości, gdyżnie chce doświadczać goryczy i upadku człowieka, a jedynie radować się jego wielkością. Zdecyduj, w które lustro chcesz patrzeć, które ma cię wspierać… Oba lustra są przypisane ziemi w tym wymiarze i poddawani jesteśmy im ich siłom)



Ponownie wzbiłam się w niebo. Z góry zobaczyłam czarny las. Weszłam do niego. Zewsząd widziałam świecące oczy zwierząt. Czułam spokój, bo ta ciemność była inna, nie tworzyła napięcia. Zawołałam te zwierzęta i podążyły za mną ku dolinie, słonecznej równinie.
Nie miałam płci, choć nie wiedzieć czemu czułam się Adamem. Pod wielkim, rozłożystym drzewem spotkałam Ewę, która była dokładnie taka jak ja. Ten umowny podział między nami dotyczył zadań, a nie wyglądu. Byliśmy dla siebie wszystkim, siostrą, bratem, kochankami, rodzicami, dziećmi…. Tworzyliśmy Jednię. Zapragnęliśmy czegoś więcej niż podniebnych lotów, tańca i śpiewu – chcieliśmy TWORZYĆ! Usiedliśmy na skraju przepaści, która w dole przypominała kosmos i na zawieszonej w przestrzeni makiecie stawialiśmy ludziki zrobione przez nas z liści i patyków. Ożywialiśmy je własnym oddechem, co powodowało powstanie iskry, która wnikała w białe lustro.
Zostałam sama. JA Adam zaczęłam tworzyć coś dla siebie: pigułkę – ampułkę na energetyczną przebudowę, przemianę. W przeźroczystej obudowie wirowały energie bieli, czerwieni i błękitu. Wrzuciłam ją w białe lustro. Zwinęłam „linę ratowniczą”(takie słowo przyszło), która również trafiła do lustra. Wiem, że zrobiłam wówczas jeszcze inne rzeczy (potężne artefakty), które nadal czekają na odpowiedni moment, aby po nie sięgnąć.
I nagle skoczyłam w dół, w kosmiczną przepaść. Odpadły mi skrzydła, straciłam pokrywające mnie złoto. Było ciemno, zimno, strasznie. Spadałam bez końca. I niespodziewanie obudziłam się w niemowlęciu, a zaraz potem usiadłam wyrwana ze snu na łóżku jako 3 latka. (Pamiętam moje sny jako dziecko, które w okresie od 3 do 5 roku życia śniło, że spada bez końca, aż się budziło siadając na łóżku). Zobaczyłam białe półki ze świetlistymi rzeczami Najbliżej znajdowała się ampułka na przebudowę i lina ratownicza. Wzięłam i połknęłam tabletkę, a linę kurczowo trzymałam.



Ponownie świadomość przerzuciła mnie do „tu i teraz”i zobaczyłam, że pęka we mnie ampułka uwalniając trójbarwną energię, a lina rozwinęła się ku górze znikając w chmurach. I znowu zmiana czasu i wymiaru.
Wróciłam do pierwotnej krainy Adama. Siedziałam obok Jezusa, w dolinie. Przyglądaliśmy się zwierzętom. Jezus zapytał z uśmiechem kierując twarz do mnie (sprawiał wrażenie rozbawionego):
– Jak było?
– Ciężko – odpowiadam
– Warto było? – ponownie zapytał Jezus
– Tak, ale tęskniłam za tobą
– Niepotrzebnie. Jestem we wszystkim i wszędzie zawarty
– Ojcze, świadomość, że nie ma gdzie wracać, że nie ma takiego miejsca jak TO, TAM (na ziemi) jest straszna. Odczuwa się pustkę – próbowałam wyjaśnić
– W pustce też Jestem. Jestem nawet w tym, czego nie ma. Bo ten BRAK również stworzyłem. To przestrzeń, która jest mną wypełniona.
Nagle to co było Nim zmieniło się w czarną przestrzeń, z której wysunęły się czarne skrzydła i objęły mnie. Był to Syn Boży. Odczułam Jego radość, a w sobie oprócz zaskoczenia błogość.
Zachęcam do poszukiwania własnego pierwowzoru. To niezbędne dla każdego kto chce wzrastać, przebudowywać się odzyskać swoją doskonałość i wielkość. To wejście w przestrzeń cudów.
I zrozumiałam jeszcze jedno, że tylko tkając białe jutro będę wstanie korzystać z możliwości przebudowy mojej istoty ludzkiej. Życie pozytywem przyszłości utrzyma mnie w Białym Lustrze Rzeczywistości, które zawiera mój sukces – powrót do DOMU! Muszę kroczyć po śladach własnej doskonałości.


