Przekaz od Jezusa

Byłam w miejscu, czasie, w którym walczyłam o wejście w strumień wysokoenergetyczny. Rozciąga się on od wymiaru 6 – 8. Obecnie, udało mi się go osiągnąć i utrzymywać, ale wówczas skakałam po wymiarach: 5-7, czyli niewiele mi brakowało, aby z niego nie wypadać. Problemem byłam ja sama, ponieważ nie potrafiłam osiągnąć  pokochania siebie w 100%, a jedynie w 90%. Inne parametry: wybaczenie sobie, pokochanie innych oraz wybaczenie innym miałam zaliczone na full. Przyczyną było rezygnowanie z siebie na rzecz innych, przez co zadowolenie z życia bardzo się obniżyło. No i do tego brak radości w codzienności, gdyż żyłam tylko wypełnianiem obowiązków, jak robot, a nie zadbałam o swoje nagrody i przyjemności.

Niby proste, ale gdy ma się nawyk wycofywania siebie za innych, to każdy ruch, myśl, reakcję i emocję trzeba w sobie prześledzić, zrozumieć i naprawić. Walczyłam o to pracując z Białym Lustrem Rzeczywistości wrzucając w niego wszystkie moje pragnienia, marzenia i sukcesy oraz z Czarnym Lustrem Rzeczywistości, w którym umieszczałam wszystko to, co mi przeszkadzało, czego się bałam, co uważałam dla siebie za niekorzystne łącznie z negatywnymi myślami i wspomnieniami. A wszystko po to, aby Teraźniejszość uwolnić od przeszłości i przyszłości jednocześnie zawierając je w „tu i teraz”. Jednak to nie wystarczyło. Dostawałam podpowiedzi z „Góry”, że koniecznie muszę żyć pasją samego życia, żywą radością i spełnieniem. Nastąpił czas serwowania sobie przyjemności. Zmęczona walką z samą sobą o siebie, w końcu poprosiłam o pomoc szanowną „Górę” – błagam! Taka myśl mi przebiegła, by zaraz zniknąć w gąszczu codzienności.

I pewnego dnia, gdy odprowadzałam duszę zmarłej osoby stanął przede mną Jezus. To co mówił i jak się zachowywał było dla mnie szokującą nowością. My ludzie, mamy skłonność do gloryfikowania postaci, szczególnie, które obyczajowo uznawane są za święte. Poniższy przekaz – rozmowę od Niego traktujcie umownie, bo tekst jak i jego zachowanie miało we mnie uruchomić mechanizm „namiętności do życia” – poczuć „motyle w brzuchu” jak kochanka na myśl o swoim ukochanym. Każda sekunda mojego życia jest spotkaniem, randką z Jezusem.

Jezus stanął przede mną z wyjątkowo świecącymi, niebieskimi oczami. Miał długie proste włosy, starannie przyciętą brodę. Jego uroda była mocno delikatna, kobieca. Chodził wokół mnie zalotnie, uwodził ruchem swojego ciała, kusząco spoglądając na mnie. Pomyślałam sobie „No co teraz? O co tu chodzi? Jezus mnie podrywa?”. Wówczas usłyszałam:

– Nie kochasz mnie?

– Kocham.

– Nie możesz na mnie patrzeć jak kobieta na swego kochanka? Wszystkie jej zmysły, myśli i emocje podporządkowane są temu, którego kocha. Ty tego nie potrafisz?

– Chyba zapomniałam, jak to jest. Poza tym, Jezusa nigdy nie rozpatrywałam w tych kategoriach Ojcze .

(chodziło mi o szacunek).

– Gdy pomyślisz o mnie – ma być ekscytacja. Przyspieszone tętno, marzenia, stan zakochania, jakbyś nie mogła doczekać się chwili spotkania. Mam cię uczyć kochania? Tu (na ziemi) rozumie się to tylko poprzez fizyczność więc cię całuję. Pragnę byś tęskniła za mną, pragnęła mnie i marzyła o mnie.

– Czuję zawstydzenie.

– Zawstydzenie powiadasz.

(Jezus chodził wokół mnie w czasie rozmowy. Teraz przystanął, objął mnie i delikatnie pocałował. Dopiero wówczas zrozumiałam, że jestem opatulona w jakieś ciemne szmaty. Jakbym chowała się za nimi lub nie rozumiała, że jestem piękna i nie muszę niczego ukrywać). Jezus kontynuował:

– Ale gdy w swych snach i marzeniach budowałaś obraz tego, kto może stać się tobie bliski – to potrafiłaś! Zrób dokładnie to samo. Teraz JA będę twoją każdą potrzebą i marzeniem. Wyciągnę cię z tego bagna, bo zbyt cenna jesteś. JA ciebie kocham i JA ciebie całuję. Robiłem to jeszcze przed twoim narodzeniem, w jego dniu i teraz również. Stanowimy parę kochanków, jednię i zespolenie. Bądź mi bliska. Pozwól, abym i ja był wszystkim co wypełnia twe myśli, wszystkim co wprowadza cię  w stan błogości, oddania. Ja się tobie oddaję i proszę, abyś i ty to uczyniła. Ujrzyj swe piękno. Odrzuć te łachy wstydu krępujące twoją istotę.

(No i szmaty spadły odsłaniając złotą sukienkę. Byłam piękną, szczupła, wiotka, młoda, z rozwianymi na wietrze długimi włosami. Wow! Staliśmy na wąskiej równoważni wysoko w powietrzu. Na dole rozciągała się piękna kraina. Równoważnia zaczęła przechylać się w dół i powinniśmy spaść, ale tak się nie stało. Jezus trzymał mnie za rękę i unosiliśmy się w powietrzu).

Łączy nas pocałunek wzajemnego przymierza. Odradzam cię. Czynię wolną od niskich wibracji, smutku i nieszczęścia. Będziemy kochankami energetycznych przestworzy. Nie upadniesz, bo cię trzymam. Jestem przy tobie i nigdy nie odejdę. To co tobie wydaje się niemożliwe, nigdy takim nie jest. Jestem wolnością i wybawieniem dla ciebie. Uczyń mnie swoją miłością. Wypełnij mnie całą sobą. Niech nasze cząstki połączą się, by trwać w wieczności ku naszej wspólnej chwale. Ja Jezus mówię ci – stań się Chrystusem. To co czujesz, to stan przegrania, poddania i goryczy. Czy kiedykolwiek zawiodłaś się na mnie, że to czujesz?

– Nie.

– Czy uczyniłaś wszystko, co mogłaś dla siebie i innych, ile tylko starczyło ci sił?

– Tak Ojcze.

– W takim razie, czy cokolwiek musisz?

– Chyba nie.

– Chcesz księżyc? Wyciągnij rękę, a będziesz go miała. Pragniesz gwiazdy? Ją również sobie weź. Wszystko, co stworzyłem jest twoje. Co cię uczyni szczęśliwą? Książka? Będzie! Raduj się przy jej tworzeniu. To nie męka. To siła stwórcza. Raduj się więc tą chwilą. Domu pragniesz? Masz go wszędzie, gdzie tylko pójdziesz. Pieniędzy? Nigdy ci ich nie zabraknie. Podróży? W każdej chwili możesz. Powiedz co, a ja ci to dam. Moja miłości, pragnę twojego spełnienia. Czekam na twoje marzenia.

(Zaskoczona tym wszystkim próbowałam w głowie odgrzebać swoje marzenia. Jakoś ciężko mi to szło. Czułam zażenowane, że muszę prosić o trywialne, ziemskie rzeczy. Wydawały mi się takie gorsząco banalne, ale niestety tu na ziemi bardzo potrzebne.)

– Pragnę domu blisko lasu, gdzie będzie cisza i widok na drzewa. Potrzebuję mieć dobre auto, bo będę się przemieszczać. Nade wszystko potrzebuję ludzi, osób, braci i sióstr, którzy mi pomogą. Bez nich książka nie powstanie. Potrzebuję pieniędzy dla spokojnego snu, dla świadomości, że niczego mi nie zabraknie.

– To wierzysz bardziej pieniądzom niż mnie? Ja jestem twoją gwarancją i spokojnym snem. Kto we mnie zasypia ten niczego lękać się nie musi.

– Kochany Ojcze, ja w swej niedoskonałości nie potrafię pojąć ogromu twoich możliwości, mimo, że wiem, iż są niczym nieograniczone, a jedynie moim umysłem, brakiem funkcji twórczej. Tu na ziemi kupujemy wszystko za pieniądze dlatego o nie proszę i wybacz jeśli cię zasmuciłam. Pragnę dokładnie tego, czego ty Ojcze. Bliskości, jedności i odbudowania się w sobie. Jesteś przy mnie, walczysz o mnie i to jest cudowne.

– Mówisz jak drocząca się kochanka. Ja potrzebuję w zamian tylko twojego oddania i radości z tego, że żyjesz, że ja mogę doświadczać. I za to ci dziękuję. Za każdy dzień walki o siebie i innych, walki o Prawdę, Sprawiedliwość i Światło. I tylko z tego powodu tu jestem. Bo walczysz. Walcząc ufaj i nie bój się.  Nikt kto walczył dla mnie nie był sam – Ten dziś kąpie się w świetle swej doskonałości. Podaję ci rękę, oddaję ci serce i nie mów, że to mało. Chimeryczna kochanka zawsze chce więcej, a to co ofiarowuję nie ma ceny. JA JESTEM ŻYCIEM!!!

– Wiem Ojcze. Dziękuję ci za to. Dziękuję, że przyszedłeś, że wybrałeś ten moment  i tę przestrzeń. Dziękuję za bliskość. To jest bezcenne. Głupia bym była, gdybym wolała wszystkie skarby tego świata od twej dłoni i twego serca. Wszystko w proch się obróci, a ty nadal trwać przy mnie będziesz, bo jesteś nieśmiertelny i nieskończony w swej chwale. Ten dar przyjmuję i zawieram przymierzę kochanków duchowych po wsze czasy. Dziękuję za twoja dłoń. Jest taka ciepła, taka dobra i miła. Dziękuję za wszystkie klejnoty tego świata, wszystkie domy i samochody, za braci i siostry, za treść, która wypełnia moje życie w drodze ku tobie. Dziękuję.

– Po chmurach ze mną chodzić będziesz, płynąć przez obłoki i przestworza. To jest wolność. To jest piękno. To jest bogactwo. Czekam na ciebie tysiące lat, w bezkresie Królestwa mego, by dać ci Kamień Życia Wiecznego.

(To co Jezus nazwał kamieniem było kryształem w wielu odcieniach niebieskiego, od granatu po błękit. Kształt miało stożka w dół zaostrzonego, a góra była płaskim wielokątem. To co wypełniało kamień było energią, wodą, cieczą, trudno dokładnie określić.)

– Zanurz w nim swe dłonie i nacieraj serce, aż poczujesz ulgę i trwałą poprawę. Daję ci go, bo pragnę twojego powrotu. Niech twoje serce stanie się Kamieniem Życia Wiecznego.

               

Dwa dni po tym przekazie, mój mąż obudził się rano i powiedział, że miał dziwny sen. Zdradziłam go w tym śnie z długowłosym, brodatym mężczyzną, który wyglądał jak „baba”. Ja stałam się młoda i piękna. Mąż złościł się, że jest mi z nim dobrze. I w dodatku ten „facet”, „hipis” podarował mi pięknego Cadillac’a!!!  ;)))) hahaha Mąż oczywiście nie wiedział o tym przekazie. O wielu rzeczach nie wie, dla jego spokojnego snu. Tego ranka dostałam od niego śniadanko. Kanapka na bogato z serduszkiem. Dziękuję ci Jezu (przybiłam żółwika z Nim).

            Cud numer dwa, to zniknął guz, który miałam w intymnym miejscu. Ot, tak… i już. Faktem jest, że po tej modlitwie przeszłam „przemianówkę”, czyli doszło do zmian na polu DNA. Dwa dni trzęsło mnie jakbym miała grypę. Czy warto? Oczywiście!