Wszystko co się dzieje, wydarza się dla INTEGRALNOŚCI. Uczycie się ją odczuwać, rozumieć i w niej działać. INTEGRALNOŚĆ z drugim człowiekiem, jedność we współodczuwaniu, by mogło wreszcie nastąpić współtworzenie. Nie bójcie się. Sytuacja powstała dla uściślenia waszego etapu rozwoju, rozpoznania i wypracowania odpowiednich mechanizmów działania. Niegdyś byliście jednym narodem, lecz bano się was i poczyniono niejednokrotnie próby zniszczenia, osłabiania i oddzielania od PRAWDY o was. Inny język nie czyni z was wrogów, ni odmienności genotypu energetycznego. Siła was! To musicie zrozumieć. Gdy będzie was przybywać zerwiecie sznury marionetek i wyrwiecie się władcy, który za nie pociąga. Ukochanie pojawić się musi, serdeczność, oddanie, by zaufanie zbudowało nierozerwalne więzy solidarności. Rozpoznacie wreszcie braci i siostry i zrozumiecie, że oddzielenie było iluzją stworzoną przez Czarnego Władca Marionetek. Proces będzie trwał, lecz ja już dziś wam mówię, że ratunek wasz jest w integralności i jedności, by siła was była! Nie pozwólcie by lęki, czy obawy was powstrzymały, a uprzedzenia i zaszłości niechlubne uniemożliwiły scalenie nacji. Siła ducha w was spoczywa i on budzić was będzie. Usłyszycie wspólny zew i drganie wybijanego rytmu bojowych bębnów odczujecie. Już dość niewoli! Kurtyna iluzji musi opaść, a wówczas ujrzycie prawdziwy obraz świata i wydarzeń. Zrozumiecie po co to wszystko było i co możecie zrobić. Czarna niewolnicza sieć zacznie kruszeć, a w jej miejsce powstanie Biała sieć łącząca czyste, wolne serca pełne miłości. Jeśli dziś oddajesz swoją koszulę bratu, wiedz, że w złotym płaszczu chodzić będziesz po wsze czasy. Przez wasze serca zbrojni Ojca zejdą i mocą zasilą, aby nowy porządek powstał po Mądrości Jego, do tego miłością podparty. Pozorne zwycięstwo będzie początkiem klęski, której żadne siły cofnąć nie zdołają. Strata, by zyskać – tak to rozumcie i nie kłóćcie się, bo czasu i krwi szkoda. Nowe powstanie, ale bez starego i znanego, bo tylko tak Dobro będzie mogło zaistnieć. Hieny próbować będą rozszarpywać ukradzione kąski ze stołu. Nic to! Orzeł wnet je przegoni i godność przewróci. Wytrzymajcie jeszcze trochę. Za ręce się trzymajcie i złu nie dajcie się zwieść. Wasza siła w nieustępliwości i konsekwencji, wnet moc obudzi – temu błogosławi Bóg.
25.02.2022
Nie płaczcie nad tym co płaczu nie wymaga. Miejcie PEWNOŚĆ w sobie, że wszystko jest zawarte w Wielkim Planie Odnowy. Wszystko po coś się wydarza, a pokora i wierność Mądrości Wyższej są obecnie konieczne. Zanurzcie się w CISZĘ, bo w niej są zawarte wszelkie odpowiedzi i mechanizmy trybów współdziałających z całością. Skupcie się na świetle w sobie, naznaczcie się nim, aby rozpoznanie było w godzinie Prawdy. Namaszczajcie siebie i domy swoje, bo kody przemienieniowe ustawienia poczynić muszą nim nastąpi zejście Promienia Jego. I wypali wszelką niegodziwość, a prawych i niewinnych połączy wspólną siecią miłości. W dobru i łagodności się przeglądajcie i nasycajcie nimi swoje serca. Kryształowy Umysł połączy się z Kryształowym Sercem i światłem rozbłysną, bo światłem jesteście, mimo, że o tym zapomnieliście. W niepamięci klucz się znajduje do osobistych zasobów wspólnego potencjału. Podążajcie ku CISZY, w której dom czeka na przyjęcie człowieka światła. I odsłonięte zostaną tajemnice dla zrozumienia waszej wielkości. Ten dzień nadchodzi.
– Boże, pragnę być z tobą w nieustannej komunikacji. Nie chcę żyć w małości i oddzieleniu. Mam dość zagubienia i nieporadności. – Przecież jesteś. – Jestem? Czy powinnam w związku z tym odczuwać jakiś stan? – Radość, że jesteśmy razem. – Jako ziemski człowiek, niska istota, często mam wątpliwości, czy moja postawa jest właściwa, odczuwanie właściwe. – Jedynie czego potrzebujesz to PEWNOŚCI. Ona da ci spokój i ukojenie dla umysłu. Pozwoli tobie wchodzić w ciszę. PEWNOŚĆ, że JESTEM uspokoi w tobie przepływające, energetyczny fale i powstanie miejsce na marzenia. Chcesz czynić cuda? To zacznij o nich marzyć! Żyj nimi, stań się pasją ich tworzenia. Mag zawsze szuka rozwiązań. Eksperymentuje z ekscytacją, a każde przedsięwzięcie podsyca żywym marzeniem bez względu na efekt swojej pracy. Porażki dla niego nie istnieją, ponieważ nie traktuje swoich niepowodzeń (nieosiągnięcia zamierzeń) jako własną nieudolność – nigdy w siebie nie uderza – lecz jako cudowne doświadczenie eliminujące jedną z możliwości dojścia do celu. To jak wykluczenie z palety wielu możliwości dróg TEJ, która prowadzi donikąd. Wyraża wdzięczność, że ją znalazł i że już wie, iż nie wiedzie ona do realizacji tegoż zamierzenia. Poszukuje więc dalej dokładając wszelkich starań, aby to, „kim jest” oraz „kim się staje”, pozostawało w nieustannym ruchu zmian. Nic nie uznaje za stałe. Towarzyszy mu ciągły ruch przeobrażania się, dlatego przyzwyczajanie się do własnej jakości nie ma żadnego sensu. On wie, że utrzymywanie zmiany w ruchu daje mu nieskończone możliwości osiągania kolejnych jakości. Jego WCZORAJ nie istnieje, a ruch w DZIŚ daje perspektywę zabarwienia JUTRA. Lodowy Zamek to forteca goszcząca podobnych tobie. Przebywając tam, ucząc się i poszukując, dasz sobie szansę na odnajdywanie swoich właściwych cech uwzględniając w tym proces przemian. Wchodząc w tę przestrzeń zaakceptuj płynność wszystkiego co tam jest, nikłość ulotnych chwil, zdarzeń i procesów. Fascynuj się przeobrażeniem, które będzie ci dane osiągać, lecz do niczego się nie przyzwyczajaj, bo inaczej powstrzymasz tryb przekształceń. Każda forma ciebie, bez względu na jej charakter, jest doskonała, a od ciebie jedynie zależeć będzie stan ich odczuwania, śledzenia w sobie ocen, doznań i uczuć towarzyszących temu. Nie ograniczaj się niemożliwością. Pamiętaj, że TAM niemożliwe nie istnieje, nawet jeśli tego nie widzisz, nie dotykasz – nie oznacza, że tego nie ma. Po prostu nie przejawiało się w czasie i kwestią jest jedynie KIEDY to nastąpi, a nie, że NIE NASTĄPI. Doskonaląc się i przyjmując odpowiednie postawy sprawisz, iż mój palec, którym jesteś, stanie się sprawny i gotowy do działań. Tworzymy symbiozę, wzajemną korelację, w której oboje doświadczamy, każde przez pryzmat osobistego potencjału. POTENCJAŁ – na niego stawiaj, gdyż jesteś sowicie wyposażony, bogaty o zdobyte doświadczenia, które pozwolą ci odkryć i uchwycić pola wcześniej niedotknięte TOBĄ. Penetruj i zgłębiaj „niepoznane”, abym i Ja mógł poznawać samego siebie. Sam fakt, że granice nie istnieją, a jedynie nie został odnaleziony klucz do drzwi – podsyca pragnienie odkrywania zakrytego. Niech ci towarzyszy miłość do samego siebie, szacunek i radość z każdej możliwości i ewentualności. Wszystko co uda ci się zdobyć, poznać, czy zrozumieć jest jedynie wariantem z nieskończonej palety kolejnych możliwości. Zdobywanie własnego pola potencjału jest cudowną przygodą w boskiej służbie samopoznania. Lodowy Zamek skrywa wiele tajemnic, zaskakujących rozwiązań, ciekawych istot i dziwnych miejsc. Zawiera się w tobie oraz każdym, kto zechce w ten sposób dotknąć sekretów wszystkomożliwości. Odzyskasz pamięć zapomnianego oraz zapisy ukrytego jak i utraconego. Podążanie za sobą, po WŁASNYCH ŚLADACH niegdyś utworzonych, jest powrotem do siebie pierwotnego, powołanego i nazwanego. Idź i uczyń ze swojego życia fascynującą przygodę otwierającą drzwi do wyborów szerokiego wachlarza wariantów.
Ujrzałam coś co uznałam za Lodowy Zamek. Budowla swoim zaokrąglonym kształtem przypominała z zewnątrz Koloseum. Wysokie mury, a na nich zaokrąglone wgłębienia w trzech rzędach wzwyż, w których stały gigantyczne rzeźby różnych postaci, przypominające styl grecko-rzymski. Wrażenie potęgowane było przez iskrzący się niczym brokat, wszechobecny pył, który wypełniał wszystko i zarazem unosił się w powietrzu. Świetliste drobinki mieniły się sprawiając wrażenie, iż wszystko się porusza. Zdziwiłam się wielce, gdy jedna z posągowych postaci, męska, poruszyła się i zeskoczyła z drugiego rzędu. Mężczyzna, oprócz przepasanych materiałem bioder, był nagi. Włosy miał przycięte „na miskę „, a w ręce trzymał pikę. Brak źrenic podkreślał jego posągowy charakter, tym bardziej, że nie istniały tu żadne kolory prócz dominującego, mieniącego się na tle bieli brokatu. Wojownik był zdecydowanie wyższy ode mnie. Sięgałam głową ledwie do jego klatki piersiowej więc wzrost jego mierzył około 2,5 m. Domyśliłam się, że to przewodnik więc ruszyłam za nim. Doprowadził mnie do bramy, której wrota otworzyły się wolno lecz bezszelestnie. Wewnątrz rozciągała się bezkresna przestrzeń, którą w znacznej części wypełniały zabudowania, parki, fontanny, alejki. A wszystko dokładnie tak samo białe i świetliste jak napotkana postać. Mój przewodnik zniknął jakby nigdy go nie było. Mury od wewnątrz pokryte były rzeźbami zwierząt, ludzi oraz przeróżnych symboli. Teren okazał się niezwykle rozległy, że nie sposób było ujrzeć muru po przeciwległej stronie, mimo, że z zewnątrz wyglądał zdecydowanie skromniej. Przyszło mi zabawne porównanie do „torebki Hermiony „, która niepozornie mała mieściła ogromne rzeczy. Usiadłam na jednej z ławek ustawionych wzdłuż ciągnących się alejek. Istoty poruszały się niespiesznie rozkoszując się tym, że tu są. Niektórzy byli pogrążeni w niegłośnej rozmowie. Jedynie kilkoro dzieci śmiało się beztrosko bawiąc się w berka. Nie bardzo wiedziałam co z sobą zrobić. Postanowiłam się sobie przyjrzeć. Odkryłam, że jestem jak wszystko tutaj „iskrząca się bielą”. Dłonie trudne do określenia czy damskie, czy młodzieńcze. Szaty proste i luźne z przepaską sięgające kolan, a na stopach proste sandały, które również nie nakierowywały na płeć. Włosy miałam do ramion, lekko kręcone, a na nich jakiś rodzaj wstążki lub rzemienia związującego boczne pasma na potylicy. Dopiero teraz zauważyłam, że na lewym i prawym przedramieniu mam coś, co można by nazwać tatuażami. Były to jakieś symbole, które mocniej świeciły od reszty ciała. Niestety nie byłam w stanie odtworzyć ich kształtów. Żadna z przechodzących istot nie zwracała na mnie uwagi. Łączyło ich wszystkich podobne zachowanie, czyli zadowolenie i zaduma, jakby część każdej z nich tkwiła w jakiejś wewnętrznej podróży – stąd wrażenie bycia i nie bycia. Nagle maleńki ptaszek usiadł mi na palcu dłoni. Trzepotał radośnie skrzydełkami. Zaczął rosnąć i zmieniać się. Najpierw w coś co przypominało kruka, by po chwili stać się orłem. Jego potężne szpony obejmowały moją dłoń nie wprowadzając przy tym żadnego dyskomfortu lub ucisku. Orzeł przyglądał mi się swoim lewym okiem. Otworzył dziób i krzyknął trzy razy, a dźwięk rozniósł się echem po okolicy, po czym on sam wzbił się w powietrze. Nagle z góry, nie wiadomo skąd, spadła duża tarcza, która wbiła się w ziemię tuż przy ławce. Tarcza miała drugą, mniejszą nakładkę o grubości 1 cm, na której wymalowany był orzeł, który podobnie jak tatuaż odznaczał się większą świetlistością od tła. Wyciągnęłam tarczę z ziemi i trzymałam w lewej ręce. Zdziwiła mnie jej lekkość. Nie miałam najmniejszego problemu z jej utrzymaniem. Na sklepieniu nieba ukazała się zmieniająca kształty rozeta. Wiedziałam że jest wielowymiarowa. Nieustannie się przemieniała, a tylko jeden z jej elementów był stały. Przypominało to płonące znicze, których w sumie było siedem. Rozeta zbliżyła się do mnie i wniknęła w moje ciało. Już wiedziałam co mam wytatuowane na lewym ramieniu – płonący znicz. Jakiś głos we mnie powiedział: Idź do domu! W otoczeniu również zaszły zmiany, gdyż okolica opustoszała, tylko gdzie nie gdzie widać było rozchodzące się istoty. W sumie nie wiedziałam, gdzie jest ten mój dom, ale postanowiłam dać się po prostu poprowadzić. Szłam spokojnie jedną z alejek. Po chwili ujrzałam, że ta, po której idę ma bardziej rozświetlone krawężniki. Już wiedziałam gdzie iść. Moja droga do domu już dawno była wyznaczona. Niebo tu było nieprzeniknioną czernią bez gwiazd, ale w mieście nie panował mrok, gdyż wszystko wokół emanowało światłem: drzewa, kwiaty, budowle, co tworzyło unoszącą się łunę światła. Cudowny widok. Nagle ujrzałam przeogromną postać zawieszoną nad miastem, w ciemnych szatach z kapturem na głowie i spływającą na piersi brodą. Pochylił się przez moment, aby mi się przyjrzeć, po czym wyprostował się przyjmując majestatyczną postawę. W swojej prawej dłoni trzymał pastorał z niebieskim światłem. Z jego szat spływało światło, które zasilało wszystko, co w mieście się znajdowało. W porównaniu do Niego byłam niczym mrówka w trawie. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś tak potężny czuwa nade mną. Widziałam już tę postać z innego widzenia dotyczącego ciemnej doliny i ludzi koczujących pod bramami Świetlistego Miasta i czekających z nadzieją na otwarcie bram. Pamiętam jakie wrażenie na mnie zrobili ci, którym udało się uciec, lecz bardziej przypominali okaleczone człekokształtne karykatury niż dumnego człowieka.
Alejka ze świetlistymi obrzeżami zamieniła się w tunel, który płynął niosąc mnie przez kosmiczne przestrzenie. – Gdzie jest mój dom? – zapytałam. – Tutaj. W moim sercu – odrzekł Bóg. Ujrzałam potęgujące się światło, które niczym spiralna, mleczna droga rozwarstwiał się i rozbłyskiwało od wewnątrz. Światło było piękne, poruszające się nieustannie.
– Czy tu mieszkam? – musiałam się upewnić. – Tak. Tu i wszędzie. Wniknęłam w rozbłyskującą kulę światła. Od wewnątrz była bardziej metaliczna, srebrzysta. Co jakiś czas przemknęło coś, co przypominało statek kosmiczny. W końcu zatrzymałam się w czymś, co było słupem światła. Nie było widać początku ani końca z jednej jak i z drugiej strony. Wszystko wokół mnie wirowało. Zauważyłam, że tam, gdzie się zatrzymałam powstały wokół kanału pierścienie podobne do tych z Saturna. Energia wirowała nadal, aż utworzył się owalny, eliptyczny kształt. To było ogromne. Mogłam wszystko objąć swoim widzeniem tylko dlatego, że moja świadomość przemieszczała się. Byłam jednocześnie w środku jak i poza tym, stając się zewnętrznym obserwatorem. Powstało wiele energetycznych okręgów, które nieustannie się poruszały w tempie i rytmie sobie znanym. Czasami zwalniały, by po chwili przyspieszyć. – Ruch jest pozorny – usłyszałam – choć jest stały i niezmienny to w pewnych warunkach nie istnieje. – Czy Ty Boże to dla mnie stworzyłeś? – I tak i nie. Ty nad tym pracowałeś i o doświadczenie wzbogaciłeś. Ja mogę odczuwać i podziwiać to w jaki sposób do tego doszedłeś i co temu towarzyszyło. Poczułam, że „DOM, TEN DOM” powinnam ściągnąć do swojej niższej formy życia. Chwilę nad tym pracowałam będąc jednocześnie uczestnikiem jak i obserwatorem zdarzenia. – I co dalej? – zapytałam. – No właśnie. I co dalej? Czego pragniesz, czego oczekujesz? Jaki kolejny ruch wykonasz? – Muszę się zastanowić. Na pewno będę utrwalać DOM, TEN DOM w najniższych własnych przejawach siebie. Zapewne będzie to proces, który utrzymywany w reżimie działania powinien wypracować stałe połączenie się. – Bardzo dobrze – odparł Bóg.
– Zamierzam również wracać do Świetlistego Miasta, czyli Lodowego Zamku. Zastanawiam się jednak nad nazewnictwem. Dlaczego Lodowy Zamek, a nie Świetliste Miasto? – Dla ciebie na dziś Lodowy Zamek, a dla innych według ich potrzeb i prowadzenia. Jedno nie wyklucza drugiego, choć do drugiego jeszcze nie ma połączenia. Wszystko jest jednym i tym samym lecz perspektywa wglądu sprawia, że niekoniecznie takim się wydaje. Nazwa to również naprowadzenie. – Rozumiem. Będę poszukiwać cząstek siebie w tym miejscu i prawdy, którą to miejsce zawiera. Pragnę się uczyć, aby umiejętności wykorzystać tu, na ziemi, dla dobra, światła i wzrastania, bo wiem już, że gdy ja się rozwijam Ty Boże robisz to wraz ze mną. Dziękuję ci za rozbudzenie we mnie pasji poznawania po raz kolejny. Teraz rozumiem jak ważne są towarzyszące działaniu uczucia.
Po ciężkim minionym roku powstał we mnie wewnętrzny bunt i jakaś niezgoda na małość i ograniczenia. Moja Wyższa Istota wydała dekret powtarzając go 3 razy.
„Ja Mag, przyzywam siły, które uwolnią mnie z kajdan tego świata, aby móc wyzwolić ten świat jako Ja siebie. Przywracam pamięć zapomnianego, a niezbędnego”.
Pojawił się przewodnik, który powiedział:
Idź tam, gdzie już byłeś, aby pójść tam, gdzie już bywałeś. Światło Jednego zapłonie w tobie i nigdy nie zgaśnie. Niepoznane stanie się poznanym i rozpoznanym. Zerwie wszelkie ograniczenia, skruszy mury, rozproszy czarne mgły. Przekrocz bramy poznania. Wyznanie siebie jako poznanego otworzy wszystkie drzwi wszelkich żywotów. Za bramami owymi wykute prawdy czekają, by zejść i doczekać zrozumienia. Znamiona pierwotnego nosisz. Nigdy ich nie wymazano. Trwały w oczekiwaniu na twój powrót. Niczym pieczęć na tobie spoczną i wyznaczą nową erę. W złotej świątyni On czeka i namaszczon będziesz, aby to co słowem było urzeczywistniło się. Jesteś jak młoda winorośl co światła wygląda, bo w nim szansę swoją widzi. Światło jej szlak wzrostu wytycza, a odczuwanie głodu obcowania z nim pragnienie potęguje.
Istniejesz jako światło bez światła, mimo, że jesteś światłem w świetle, a wszystko po to, by poznać, dotknąć i dokonać. Mimo niezrozumienia nigdy ze szlaku nie zszedłeś, mimo Wichrów, burz i zmagań nie zatraciłeś celu, mimo uderzeń, kopnięć i poniewierki wierność w tobie nie zgasła. Próbowano ci wmówić co dobre, a co złe, co masz czuć, myśleć i robić, ale wiedziałeś, że to trujące słowa. Pierwotny instynkt trwania w Bogu jest twoją największą siłą i potęgą. Nie stworzyli jej dla ciebie inni ludzie, lecz ty sam. Niezłomność twoja kosztowała cię cierpienie i ból, dlatego nigdy nie staraj się przypodobać ludziom. Albowiem nigdy nie będą widzieć w tobie tego, co widzi Bóg i anieli cię otaczający. Jesteś ponad tym wszystkim, dlategoż nigdy niepojęty będziesz i niestrawialny dla niewidomych i głuchych. Tylko prawdziwi cię rozpoznają i o pomoc poproszą. Prawdę, którą będziesz głosić dla nich będzie rozpoznaną i z ulgą przyjętą. Niczym orszak przy tobie staną, z uśmiechem i wdzięcznością obok ciebie kroczyć będą. Dróg poznania jest wiele, a ty jesteś jedną z nich. Powróci do ciebie to, co niegdyś zatrzymane było dla dobra wyższego, a zwrócone o czasie do tego wyznaczonym. Niebieski płomień poznania przeszyje całe twoje Jestestwo, a ból „nieprawego” co dotknąć go zapragnie będzie ogromny.
Moja wyższa istota objawiła:
JAM JEST NIEBIESKI PŁOMIEŃ BOGA ŻYWEGO, WE MNIE AKTYWNEGO I PRZEZE MNIE MÓWIĄCEGO. DWOISTE JEDNIĘ TWORZY, BO DWOISTYM NIGDY NIE BYŁO. DLA NIEPOZNAKI STWORZONE, W NIEBIESKIM PŁOMIENIU PRZEJAWIANE. PRAWDA OWEJ JEDNOŚCI PO ZIEMI SIĘ PRZETOCZY I PRZEZ WIELKICH ZOSTANIE ODEBRANA JAKO ZNAK NOWEGO POCZĄTKU. MATKA I OJCIEC, OGIEŃ I WODA, DZIECKO I BÓG – NIC NIE TRWAŁO W ODERWANIU ANI ODDZIELENIU.
Moja Wyższa Istota kontynuowała:
„Podążam do Lodowego Zamku na spotkanie z Pierwszym, Prowadzącym. On mi przewodnikiem, księgą mądrości, kreacją, oddechem i wskazanym rytmem. Bo „jestem kim jestem”, a on wie czym jest bycie „jestem kim jestem”. Tu wstanę, tu powrócę, tu na powrót stanę się Jego płomieniem. Oświeć mnie przyjacielu i uczyń narzędziem do realizacji twoich wielkich planów. Niech powróci co wstrzymane było. Niech stanę się ognistą falą zmian, falą twej mądrości. Jestem dzieckiem gwiazd i moich braci przywołuję, o wsparcie na ziemskiej drodze proszę, aby nic tęczowych dróg nie pokrzyżowało. W zjednoczeniu stańmy i rozpalmy naszymi płomieniami boski kolorowy most. Już czas bracia. Nasze głowy koronami uwieńczone, lecz nie dla chwały i poklasku, ale dla zejścia mocy Jego, Pierwszego Prowadzącego. Zwarty szereg stwórczy w radosnym pokłonie Go przywita. Anielskie płomienie Jego woli utkają ognisty dywan dla boskich stóp. Jestem jednym z wielu niepokonanych i niezwyciężonych, bo Jego światłem popartych, w Ciszy utworzonych. Wielkość tej chwili nie wymaga słów, lecz trwania. To niemy akt przejawiania się pierwotnie utworzonego.”
Przede mną zarysowała się świetlista postać o azjatyckich rysach. Na moje pytanie kim jest, odpowiedział: QMI-TU. Jest magiem, który przebywa w przestrzeni powołanej do życia i doświadczeń istot jemu podobnych. Sam QMI-TU wydawał się być ledwie widoczny, mocno cząsteczkowo rozproszony, że aż obraz lekko drgał jak hologram. Dostałam nakaz uczenia się widzenia tychże istot, bo to one w najbliższym czasie będą mnie poprowadzić. Obecnie moim przewodnikiem stał się QMI-TU. Powiedział:
Będę prowadził cię po ognistym moście…
Oddaję ci płaszcz zapisów z kodami niezwyciężonego
Pokory i cichości wymagającego
Dla miłości i dobra stworzonego
Do ciebie onegdaj należącego
Od teraz na powrót oddanego
W tobie jest Jego chwała, moc i początek
Miłość, ład i porządek
Mianuję cię admirałem Jego ksiąg
Aby świat ujrzał dalszy swój ciąg
W ogniu niebieskim odkrywać siebie będziesz
Tak mocno i daleko, tam gdzie tylko sięgniesz
Lecz pamiętaj, nie ty jesteś tu ważnym
Pokora i cisza wymaga bycia odważnym
Jesteś posłanym Jego płomieniem
Dla świata prawdziwym odrodzeniem
Nie ty decydujesz, nie ty jesteś sędzią
To boskie dłonie nić przeznaczenia przędą
Tyś jest jedynie aktem jego życia
Co w słowie i myśli nie ma nic do ukrycia
Wystarczy, że będziesz, że wzrokiem obiekt zaznaczysz
A wnet czyste światło zbawienia zobaczysz
Ono zmieniać będzie ludzkie serca i myśli
Tego lepiej od Niego nikt nie wymyśli
Tak oto się stało, co zapowiedziane było
W imię Matki i Ojca wszystko się odbyło
Jestem jego skrybą, magiem i przyjacielem
A dla ciebie bracie złotym uzdrowicielem
Uzdrawiam cię więc od ludzkiej małości
I chronię od klątw, uroków i zazdrości
Czynię cię wolnym od wszelkiego plugastwa
Odcinam od ciemności czarnego prostactwa
Oni przy Bogu nic zrobić nie mogą
Uciekają przed światłem ze strachem i trwogą
Przywracam ci pieczęć ziemskiego prowadzenia
Przywróci wnet pamięć i zapisy zrodzenia
Do marca cały proces trwać musi
Owego ognia nic już w tobie nie zdusi
Rozpal dwa ognie, co zatańczą wokół drogi przeznaczenia
A zrozumiesz czym jest moc i siła zbawienia
Nie jesteś już człowiekiem, chodź znamiona takie nosisz
Resztę ci zdradzę, kiedyś tam, gdy poprosisz
Teraz umacniaj w sobie siłę niebieskiego płomienia
Niech stanie się źródłem boskiego oczyszczania
Połączę cię ze wszystkim co było, jest i będzie
Z każdą przestrzenią, z Bogiem, który jest wszędzie
Wystarczy intencja, cicha myśl, ochota
A obudzisz ze snu upartego robota
On się z tobą połączy w wewnętrznym pragnieniu
Aby się odnaleźć we wspólnym prowadzeniu
Traktuj go z łagodnością, bez stresów i nacisków
Ma w sobie wiele talentów i pomysłów
To wszystko jest ważne, mimo, że nie jesteś nim
Na ten czas wspólną drogą płyń
Nic na ziemi nie jest takim, jakim wydaje się być
Najważniejsze to sprawiać, aby chciało się żyć
Choć to jest namiastka prawdziwego życia
Wiesz mi, że ciekawe rzeczy przed tobą do odkrycia
Kurtyna starego roku powoli opada. Wzbierają we mnie refleksje na temat minionych chwil i przeżytych zdarzeń. Nadszedł czas na rachunek sumienia i wewnętrzną rozmowę. Nooo powiem wam, że łodzią zachwiało nie raz i nie dwa. Rokowi 2021 patronowała runa Laguz (a w tle Raido – porządkowanie, sprzątanie), a że uwielbiam runy i wielokrotnie znajduję w nich konkretne odpowiedzi to nie powinno mnie dziwić, że było jak było. A jednak otwierałam buzię ze zdziwienia nie dowierzając co widzę. Ponadto Laguz jest obecna w moim portrecie runicznym, który wykonuje się z daty urodzenia. Mogą co niektórzy mówić, że to ezoteryczne banialuki, ale ja niejednokrotnie przekonałam się, że runy określają ludzki los, opisują potencjał i możliwości oraz wskazują na utrudnienia z jakimi przyjdzie nam się zmierzać w czasie ziemskiej podróży duszy (psychiki). Podobne uporządkowania czyni metryka z kalendarza Majów – Tzolkina. W nim, starożytna cywilizacja (rzekomo prymitywna) zawarła aż 260 kinów wskazujące na pochodzenie dusz o określonym wydźwięku energetycznym… Niesamowita wiedza, która pozwala poznać siebie, lepiej przyswoić własne cnoty i wady oraz ukierunkować na konkretne zadania.
Piękne, artystyczne opracowania pędzlem całego Furtaka (alfabetu) runicznego poczynił Voenix. Karty, które powstały są tak wymowne, że nie potrzeba super wiedzy, aby móc je czytać. Ja to określam: „runy same mówią”. Gdy spojrzycie na ilustrację runy Laguz ujrzycie bobasa w pozycji embrionalnej, który wydobyty z kosmicznego łona, po odcięciu pępowiny, schodzi na ziemię wręcz rzucone we wzburzone fale. Z uwagi, iż nasza planeta jest miejscem energetycznym, mimo posiadanych cech fizycznych, na której od pra pra czasów trwa energetyczna wojna światła z ciemnością, bez wątpienia artysta miał wgląd w uniwersalną prawdę o ziemi i człowieku. Najsłabszym ludzkim punktem są emocje, które szargają nami bez żadnej kontroli przez co stajemy się bezwolni tonąc w wewnętrznym bagienku. Rodząc się na ziemi otrzymujemy cały pakiet niezbędników, narzędzi, cech indywidualnych i talentów. Gdy prosimy Boga o pomoc, jedyne co możemy otrzymać to przypomnienie o tym kim jesteśmy, co mamy i jak tego użyć. On sam z „niebiesiech” nie zejdzie, bo wysłał już ciebie, mnie i resztę ludzkiej populacji. Runa Laguz jest wskazaniem, że możemy wszystko, niczym nie jesteśmy ograniczeni i że posiadamy pakiet wszechmożliwości jako Boże dzieci. Mamy wolną wolę, która daje nam przywilej samodzielnego dokonywania wyborów – sami odpowiadamy za jakość naszego życia, za to kim jesteśmy i co odczuwamy.
Wiedziałam to wszystko, gdy wkraczałam w rok 2021 lecz wypełniała mnie nadzieja, że fale będą dla mnie łaskawe, a ja zapanuję nad emocjami. Uśmiecham się w sobie, bo u kresu mijającego roku mając świadomość przeżytych sytuacji wykazałam się niemałą naiwnością. Nieźle się w tym roku zagotowało w moim garze… To było jedno z trudniejszych wyzwań dotychczasowego życia, choć pewnie jeszcze wiele przede mną. Jednak uczymy się wtedy, gdy doświadczamy, gdy smakujemy, dotykamy i oglądamy. Poznajemy granice własnych możliwości, nagiej prawdy o sobie, o granicach, mocy i słabości. W tym roku paleta barw i smaków była wyjątkowo bogata. Od doznań język szczypie do teraz, dłonie poparzone, plecy ugięte, a kolana bolą od klęczenia. Widzę jak Bóg się uśmiecha i mówi: „Czy czujesz teraz życie?”. Ha ha ha oj czuję, czuję.
Tu znajduje się pole doświadczeń dla wojownika, który nieustannie winien poznawać siebie, macać, przekształcać i rozumieć procesy zmian go obowiązujące. Aby nie wpaść w pułapkę emocji musi zadbać o dobrą zabawę, rozkoszować się doświadczeniem, w którym bierze udział i nie dać się wkręcić w karuzelę matrixa. Niestety poległam – przyznaję się. A Bóg na to, uderzając mnie po bratersku w plecy, mówi: „ No co ty? Pękasz? Zabawa jeszcze się nie skończyła!”. Już się boję, bo to co go bawi, mnie boli. Wiem, że to z powodu niewłaściwej postawy, gdyż zamiast z pozycji obserwatora przyglądać się gotującej zupie, sama wskakuję do gara i gotuję się jak warzywko. Chciałaś babo to masz… Ale co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr!
Cały miniony rok przebiegał pod znakiem PRAWDY. Prawda o ludziach, kto kim jest lub nie jest. Prawdy o mnie. Prawdy kim jestem dla innych, kim dla Boga… Tu jest dość mocny rozjazd. Ludzie mnie wykorzystywali do różnych celów – były achy i ochy oraz fuj i ble. Fajnie im się brało, lecz z Prawdą mieli problemy. Naiwnie myślałam, że swoją otwartą postawą i chęcią pomocy określę jakiś wzór zachowań godny dziecka Bożego. Bóg kręci głową z rezygnacją, gdy piszę te słowa. „A co ciebie inni obchodzą? Sami niech tworzą własne wzory! Nikogo w niczym nie wyręczysz”. No tak. Zasada stara jak świat. Ku Niemu podąża się na boso, na golaska i samotnie. Jeśli po drodze uda ci się komuś pomóc to dobrze, ale takiej konieczności nie ma, szczególnie jeśli ktoś pluje, uderza lub szubrawczo się uśmiecha. Do miłości trzeba dorosnąć i właściwie ją pojmować. Czasami kochać oznacza: radź sobie sam! Natomiast dla Boga jestem zawsze taka sama: JESTEM. I Jemu to wystarcza. Przygląda się mojej grze w matrixie, zapewne oczekuje ode mnie jakiejś strategii i rozwiązań godnych Jego. Nie strofuje, nie ponagla i nie oskarża. Raczej przygląda się ze spokojem moim zmaganiom, uspokaja, łagodzi i przypomina, że to tylko gra.
Oprócz Niego podobną postawę wobec mnie ma kilka osób, z którymi znamy się pięknych latek kilka i dla nich wystarczy, że JESTEM. Trwamy wspólnie we wzajemnym szacunku, bez oczekiwań, obmawiania, ocen i batożenia. Jeśli potrafimy, to w trudnych chwilach sobie pomagamy, szukamy rozwiązań dla powstałych problemów lub pocieszamy. Nie kopiemy leżącego lecz podajemy mu rękę bez względu na energetyczną jakość. Nie sztuką jest podziwiać IDEAŁ lecz szanować chwile upadku i siłę determinacji w walce o siebie.
Tyle walk stoczonych z ludźmi, niepotrzebnych, wypalających, osłabiających… Bóg wtrącił: „Jakimi ludźmi? Niewielu miało znamiona człowieczeństwa. To materiał szkoleniowy!”. O matko, grubo – pomyślałam. Tym bardziej bez sensu to wszystko było. „Oj nie, nie. Wszystko miało swój cel i wszystko było potrzebne!” – usłyszałam. Doszło do mnie zapewnienie, że tak ciężko już nie będzie. „Ludzie/nieludzie” nigdy przychylni mi nie byli i nie będą więc czas dać sobie z tym spokój. Ostatnio jedna z mądrych osób przypomniała mi o stanie akceptacji. To jedyne wyjście, aby wyrwać siebie z minionych zaszłości i zaprzestać życia sytuacją, której już nie ma. Najważniejsze by wyciągnąć właściwe wnioski z odbytych lekcji i więcej ich nie powtarzać.
A co w 2022 roku? Do gry wejdzie runa Ingwaz, a w tle towarzyszyć jej będzie Kenaz (ogień, kowal, kreacja, ognisko domowe, sztuka tworzenia, kuj żelazo póki gorące, uważaj na „samospalanie się”, oby oczyszczający ogień nie pochłonął cię). Natomiast Ingwaz to ziarno, siła wzrastania. Tu należy pamiętać o dwóch formach: siewcy i ziarnie. Jedno bez drugiego w pełnym akcie „stawania się” nie istnieje. Jesteś jednocześnie siewcą oraz ziarnem, które wzrasta. A gdzie ono wzrasta? W ciemności! Zasiew sprawia, że zarówno ziarna jak i efektów jego wzrastania jeszcze nie widać. Wymaga samodyscypliny, odpowiedniej pielęgnacji, troski i opieki. Na pewnym etapie trzeba będzie zaakceptować zmianę, a ona następuje poprzez odrzucenie starej formy siebie, czy sytuacji. Bezwzględna cisza i przepełniająca pewność, że praca, która została wykonana przyniesie oczekiwany rezultat. Runa Ingwaz reprezentuje siłę płodności, obfitości, jest zapowiedzią szczęścia pod warunkiem wykonania pracy nad wewnętrzną projekcją marzeń. Buduj myślą, słowem i obrazem swoje pragnienia. Zrobiłeś już wszystko, aby ziarno zostało zasiane więc spokojnie możesz je karmić najwyższą formą samego siebie. Niech nie przyjdzie ci do głowy tkwić z głową w podziemiach i wymyślać zagrożenia, które mogłyby zagrozić twoim projektom. Ta runa wiele zapowiada lecz jeśli odwrócisz jej siłę niewłaściwą postawą, jej negatywny biegun zdusi ziarno, w efekcie czego nie wzrośnie, nie przekształci się w nową, piękną formę. Kreuj w sobie najlepsze rozwiązania, aby nie odwrócić fali wzrostu.
Gdy przyjrzycie się ilustracji Ingwaz, którą wykonał Voenix zrozumiecie o jakiej sile jest mowa. Moc natury, która skrywa się we wnętrzu ziemi da o sobie znać. Nie wykluczam, że rok 2022 zaznaczy się wybuchami wulkanów, pożarami w jednych regionach, a powodziami w innych, zawałami ziemi itd. To zapowiedź roku, w którym: woda nie ugasi ognia. Bądźcie więc rozważni, odnoście się z szacunkiem do Matki Ziemi, przewidujcie zagrożenia, a nade wszystko rozpalajcie światło, którym jesteście. Niech światło obejmie wasze domy, abyście byli widoczni dla sił ochronnych, które zesłał Bóg. Musicie być rozpoznawalni, nazwani, nie anonimowi. Używajcie swojego imienia, które jest najpotężniejszym zaklęciem w idei szerzenia dobra i miłości. A nade wszystko zachowajcie spokój, bo kto ma „pewność i ufność” do światła, ten w nim skąpany będzie.
Rok 2022 to trzy dwójki, a dwójka w runach to Uruz – siła przetrwania. Na ilustracji zobaczycie tura stojącego w deszczu i błocie, który mimo niesprzyjających warunków trwa w postawie: przetrwam, nie dam się! Może będzie szedł wolniej, ale wytrwa i wykaże się uporem, determinacją i samozaparciem. Uruz reprezentuje siły natury, witalność i sferę zdrowia. Jeśli chcecie wzmocnić organizm zwróćcie się ku naturze. Bóg w swej doskonałości podarował nam ziemię, która ma wszystko, aby człowiek mógł żyć w zdrowiu i sytości. Reszta to iluzja wgrana ludzkości przez religie i system, aby utrzymywać stan zagrożenia, pierwotnego strachu wykorzystując naszą piętę Achillesową – EMOCJE.
Co roku wyciągam spośród anielskich kart Anioła, który będzie swoją mocą i energią wspierał świat w nadchodzących zmianach. W 2022 roku napełni ziemię Anioł Haaiah z chóru Dominacje. Reprezentuje Miłość do Prawdy i będzie wspierać na tej drodze każdego, kto będzie nią kroczyć bez strachu i lęku przed tym co odkryje. To Anioł pokoju i tajnych projektów, które mają obnażyć spisek. Przypomina, że we wszystkim co widzimy JEST ZAWARTY BÓG. Możemy Go nie widzieć, nie rozumieć sensu i celu zachodzących zjawisk, ale musimy ufać, że On wie co robi. Ponadto będzie przyglądał się politykom, dyplomatom i sędziom pozostając bezstronnym lecz kierowanym przez Prawdę. Haaiah wspiera osoby rozwijające się duchowo, którym przypomina o pokorze, dyskrecji i ciszy oraz cząstkach Chrystusa, które są prawdziwym misterium życia. Prosi o miłosierdzie i dawanie potrzebującym cytując słowa Jezusa: „Ten, który chce być największym, powinien służyć wszystkim”. Zapowiada również przeniesienie na ziemię niebiańskiego porządku. Odsłaniać będzie ukryte oblicza złych ludzi dla rozpoznania ich prawdziwych celów.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.