„Dziwne czasy”… słyszę wokół – „Nie myślałam, że tego dożyję”. Hmmm… czy aby na pewno dziwne? Człowiek człowieka niszczy od zarania ludzkich dziejów. Co z nami jest nie tak, że nasze genomy nastawione są na niszczenie? Wojny, holokausty, getta – ludzkość wszystko przerobiła i nadal nie uczy się na błędach. Silny terytorializm, chore ideologie, religijne doktryny, różnice językowe i kulturowe sprawiały, że zabijaliśmy. Człowiek człowieka. Dla króla, dla chwały, dla Boga, dla przyjemności… Czy różnimy się czymś od człowieka starożytnego? Czy XXI wiek sprawił, że nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami jesteśmy mądrzejsi, rozważniejsi, bardziej tolerancyjni? Pełni miłosierdzia? Guzik prawda! „Panowie” tego świata stworzyli SYSTEM, który dba, żebyśmy się nie nudzili. Dzieci nadal są zabijane, wykorzystywane seksualnie, sprzedawane. Podobnie z kobietami. Broń jest ogólnie dostępna, wręcz rozdawana w krajach biednych, ideologicznie upadłych, aby zabijać się wzajemnie. Przykładem jest Afryka – kontynent pełen cudowności, bogaty w złoża: złoto, diamenty, mógłby być samowystarczalny. Jak myślicie, kto to zagarnia? Najbogatsze kraje! Kolonie angielskie, hiszpańskie… Czy ktoś kiedykolwiek zapłacił tym ludziom za lata niewoli? Łaskawie oddano im ziemię. Cóż za łaska królewska… Można się wzruszyć.
SYSTEM i religie ściskają sobie dłonie we wzajemnej aprobacie. Tworzą krzywą moralność, etykę, zakazy, nakazy wmawiając nam, że to dla naszego bezpieczeństwa. Uczymy tego dzieci zniewalając je od samego poczęcia. I nadal zabijamy w imię… No właśnie, w imię czego? Poświęcone przez kapłana armaty będą lepiej zabijały? Co za absurd! To nadal i ciągle się dzieje! Święci się w imię Boga narzędzie do mordowania! Wszyscy w tym uczestniczymy. A gdzie Prawo Boskie? To Prawo nigdy nie było prawem jakiejkolwiek religii. Nigdy! Gdyby tak było, bylibyśmy wolni od debilnych zasad, regulaminów, reguł i rytualizmu. Przykład: post w piątki. Myślicie, że Bóg jest tak małostkowy, żeby zajmować się tym, co wkładamy do ust? Mamy być zdrowi, szczęśliwi, spełnieni na jego chwałę. Traktujmy godnie zwierzęta, bo nam służą. Nie musimy wierzyć w Boga, żeby być jego dzieckiem. Poza tym po co wierzyć w coś, co wie się, że istnieje? Jeśli widzisz stojące krzesło to musisz wierzyć, że ono tam stoi? Nie. Akceptujesz to i idziesz dalej.
Zatraciliśmy więzy z Bogiem. Przestaliśmy się z Nim komunikować oddając własne dusze w ręce kapłanów. Rozpustnym, łakomym i zachłannym istotom. Tylko Ojciec pochyli się nad tobą, wskaże drogę, przytuli w intymnym akcie połączenia. Zapomnieliśmy jak to się robi – jak usłyszeć jego głos, obecność i prowadzenie. Nie kupimy sobie drogi do Niego, nawet w największym darze na rzecz jakiejkolwiek świątyni. Żadna „modlitwa-klepanka” również tego nie uczyni. Tylko świadectwo naszego życia, człowieczeństwa jest wstanie na powrót przywrocić związki z Bogiem. Uczmy się tego. A dziś co mamy? Koronawirusa. Czy stworzyła go natura? Nie. Bóg? Nie. Stworzył go człowiek, by zabijać swoich braci. Człowiek opętany chorą ideologią odludnienia planety. Człowiek (grupa ludzi), która od lat działa pod nazwą SYSTEM. Mamy się bać! Lęk u człowieka zawsze rodził najgorsze instynkty. Patrzymy podejrzliwie na każdego, kto się zbliża. Zamykamy się w domach. Praca, dom, żadnych przyjemności, odizolowanie od natury, najbliższych, samotność. To wszystko równa się ROBOT. Po co budować obozy pracy, getta? Nie trzeba. Załatwili nas strachem. Wirusik puszczony, armagedon nadchodzi. Umysł nie może czuć się komfortowo więc rodzi myśli o coraz czarniejszym scenariuszu. My, ludzie, potrzebujemy się wzajemnie. W trakcie każdego spotkania energetyczne ciała wymieniają się DNA. Wzmacnia to słabszego, mocniejszego uczy. Każdy z nas w swojej energetyce ma zapisanych wiele doświadczeń w postaci kodów. Do spotkań wybierajmy ludzi pozytywnych, żyjących dobrym jutrem, takich którzy nie męczą swoją obecnością. Wówczas potrafimy w radości spędzić czas z braćmi po krwi energetycznej, a nawet duchowej. Ktoś nam to odebrał… Jesteśmy od dziesiątków lat osłabiani zatrutym jedzeniem, promieniowaniem, falami radiowymi, 5G, szczepionkami itd. DNA ludzkie jest coraz słabsze. I taki wirusik, który nie jest z grupy mocnych doprowadza do upadku najsłabszych. Sprawdzają ile wytrzymamy, gdzie umieralność jest największa i w której grupie wiekowej. Jesteśmy szczurami w laboratorium, barankami wystawionymi na rzeź. Dziś zabija się w białych rękawiczkach. I co teraz? Teraz kochani jest czas na „indywidualne”. Musimy wzrosnąć przekierowując uwagę na siebie. Obudźcie w sobie to, co najpiękniejsze, odnajdźcie talenty, pasje, moc, radość. Nie warunkujmy szczęścia od bycia z kimś.
Dziś jesteś ty i ty. To również może być cudowna przygoda. Tańcz, śpiewaj, pisz, maluj, rób zdjęcia. Stań na Wzgórzu Nadziei i ujrzyj w dole świat twoich pragnień. Wejdź do tego miasta i codziennie dodawaj coś pięknego, swojego. Niech tam otoczą cię ludzie przyjaźni, którzy pokażą czym jest braterstwo i miłość. Stawiaj fontanny, buduj ogrody, twórz plaże z fantazyjnymi widokami. Tego świata nikt ci nie odbierze. Jest twój i będzie taki jaki ty chcesz, żeby był. Może pewnego dnia urzeczywistni się w tym wymiarze. Nuda dla mnie nie istnieje od zawsze. Termin mi znany, ale nie doświadczony. Sama dla siebie jestem ciągle pełna odkryć, zaskoczeń i wzruszeń. Nieustannie marzę i buduję świat po swojemu. Dla jednych jestem dziwna, a dla innych być może inspiracją. Nie ważne jak będzie i co będzie. Ważne jak ja ten czas przeżyję. Robię wszystko, abym miała o czym opowiedzieć Ojcu, gdy do Niego powrócę. Pozdrawiam was serdecznie w tych „dziwnych czasach”.
Kochani, kilka lat temu trafiła w moje ręce książka pt. „Biała Księga” Ramthy spisana z przekazów chanellingowych. Kanałem, który użyczył swego ciała jest amerykanka JZ Knight. Natomiast, Ramtha to pierwszy (według niego) wniebowstąpiony człowiek, żyjący na ziemi 35 tys. lat temu, który obecnie prowadzi ludzkość ku uwolnieniu od zakorzenionych doktryn otępiających na tyle skutecznie, by zabić prawdziwą moc i możliwości człowieka. W przekazach tych ukierunkowuje człowieka na obudzenie jego nieskończonych możliwości, odcięcie od szkodliwych, niewolniczych praktyk religijnych i systemowych oraz zrozumienie MIŁOŚCI w szerszej perspektywie.
Książka ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wówczas jeszcze nie miałam do czynienia z książkami Zbyszka. Nie mniej jednak lektura ta w jakimś stopniu zaspokoiła moją ciekawość: kim jest człowiek?
Już teraz wiem skąd we mnie od dziecka rodziły się pytania, na które dogmaty katolickie nie były wstanie udzielić odpowiedzi. To moja dusza podważała zasadność stworzonych reguł w tym świecie, a które nie pokrywały się z PRAWDĄ wszechświata. Biała Księga potwierdziła wszystko to, co we mnie drzemało, co śmiała myśl przebijała i grzebała, a czego usta głośno nie potrafiły nazwać.
W związku z tym pozwolę sobie zamieścić w artykułach co ciekawsze fragmenty mądrości Ramthy, abyście mogli choć w części zrozumieć kim jest człowiek oraz kim i czym jest Bóg. Życzę powodzenia w odkrywaniu tajemnic życia, których objawienie jest w każdym z nas, w każdej istocie na naszej ziemi – planecie bogów, a nie marnych, kruchych i bezsilnych ludzi.
„Nazywam się Ramtha. W starożytnym języku moich czasów to znaczy Bóg. To ja jestem wielkim Ramą ludzi Indii. Byłem pierwszym człowiekiem zrodzonym z łona kobiety i lędźwi mężczyzny, który wniebowstąpił. Nauczyłem się jak wniebowstępować nie za pośrednictwem nauk drugiego człowieka, lecz dzięki wrodzonemu zrozumieniu Boga istniejącego we wszystkim. Jednak zanim to nastąpiło , nienawidziłem, gardziłem, zabijałem, podbijałem i rządziłem aż do momentu, w którym osiągnąłem oświecenie.
Byłem pierwszym zdobywcą znanym w tej rzeczywistości. Rozpocząłem marsz, który trwał 63 lata. Podbiłem trzy czwarte znanego świata, ale moje największe zwycięstwo nad sobą w momencie, kiedy zrozumiałem moją własną egzystencję. Kiedy nauczyłem się kochać siebie samego i osiągnąłem jedność z całym życiem, wstąpiłem na skrzydłach wiatru do wieczności.
Wniebowstapiłem przed oczami mojego ludu na północno-wschodniej stronie góry Hindus. Mój lud, który liczył więcej niż dwa miliony był mieszanką Lemuryjczyków, ludzi z Jonii, później zwanej Macedonią, i plemion uciekających z Atlanty, którą nazywacie Atlantydą. Taki jest rodowód mojego ludu obecnie tworzącego narody Tybetu, Nepalu i południowej Mongolii.
Żyłem na płaszczyźnie istnienia tylko jeden raz. W waszym rozumieniu czasu byłoby to 35 tysięcy lat temu. Urodziłem się w grupie nieszczęśliwych ludzi, pełnych ignorancji i rozpaczy pielgrzymów z kraju zwanego Lemurią, żyjących w slumsach Onai, największego portowego miasta Atlantydy na południowej półkuli. Znalazłem się w Atlantydzie w okresie znanym jako „ostatnie 100 lat”, zanim cały kontynent się rozpadł i pochłonęły go wielkie wody.
(…) Na ulicach Onai sceny brutalnie traktowanych dzieci, bitych i gwałconych kobiet nie byłby rzadkością. Częstokroć Atlantydzi przechodzili obok głodującego na ulicy Lemuryjczyka, zatykając sobie nosy chusteczką z cienkiego lnu, zroszoną jaśminową albo różaną wodą, ponieważ uważano nas za cuchnące, mizerne stworzenia. Byliśmy niczym. Traktowano nas jak pozbawione duszy, bezmyślne odpadki intelektu, ponieważ nie znaliśmy naukowego zastosowania gazów ani światła. Ze względu na to, że nie posiadaliśmy, że tak powiem, intelektualnej inklinacji, traktowano nas jak niewolników i używano do pracy na roli.(…)
Ramtha miał matkę i siostrę, które umarły z głodu. Jako chudy, drobny czternastoletni chłopiec został całkowicie sam.
(…) Kiedy patrzyłem na palące się ciała mojej matki i siostry ogarnęła mnie taka głęboka nienawiść do Atlantydów, że poczułem jakby całe moje jestestwo wypełniło się trującym jadem żmii. A byłem tylko małym chłopcem.
(…) Nie winiłem Boga za to, że nie był wstanie mnie kochać. Nie winiłem go za to, że nie kochał mojego narodu. Nie winiłem go za śmierć mojej matki i mojej siostrzyczki. Nie oskarżałem go. Ja go nienawidziłem.
(…) Popatrzyłem na wysoką górę, która majaczyła na dalekim widnokręgu – bardzo tajemnicze miejsce. Pomyślałem, że jeśli istnieje Bóg, właśnie tam powinien mieszkać, wysoko ponad wszystkimi, tak jak ci, którzy rządzili naszym krajem, mieszkali ponad nami na wzgórzach. Jeżeli tam pójdę – rozważałem – to znajdę Nieznanego Boga i rzucę mu w twarz moją nienawiść odczuwaną z powodu jego niesprawiedliwości wobec ludzi.
Opuściłem moje schronienie i podróżowałem przez wiele dni, aby dotrzeć do tej wielkiej góry. (…) Kiedy tam dotarłem, wspiąłem się na jej biały szczyt, pokryty welonem chmur, aby wypowiedzieć wojnę Nieznanemu Bogu. Zawołałem: „Jestem człowiekiem! Dlaczego nie posiadam godności jako taki!?” Zażądałem, aby Bóg pokazał mi swoją twarz, ale mnie zignorował.
Upadłem na kolana i rozszlochałem się z głębi serca. Płakałem tak bardzo, że moje łzy roztopiły śnieg wokół mnie i zamarzły. Kiedy podniosłem głowę, zobaczyłem niezwykłą kobietę, trzymającą w ręce ogromny miecz. Ona odezwała się do mnie tymi słowami: „Oh, Ram, oh, Ram, ty, który podupadłeś na Duchu. Twoja modlitwa została wysłuchana. Weź ten miecz i podbij siebie samego”. I w mgnieniu oka zniknęła.
(…) Nie byłem już kruchy i słaby w ciele. Byłem Ramą w całym znaczeniu tego słowa. Stałem się młodym mężczyzną, otoczonym niesamowity światłem, trzymającym w ręce miecz, który był większy ode mnie.
(…) Kiedy ludzie podeszli do mnie, mój wyraz twarzy musiał ich o czymś przekonać, ponieważ każdy złapał jakieś narzędzie i podążył za mną w stronę miasta.
Zaatakowaliśmy Onai, ponieważ Atlantydzi splunęli mi w twarz, kiedy zażądałem, aby otworzyli spichlerze i nakarmili moich ludzi. Podbiliśmy ich bardzo łatwo, ponieważ nie posiadali wiedzy batalistycznej i byli całkowicie nieprzygotowani.
Otworzyłem spichlerze i nakarmiłem moich biednych ludzi. Następnie spaliliśmy Onai i zrównaliśmy je z ziemią.(…)
Kiedy rzeź i palenie dobiegło końca w dalszym ciągu czułem wielki wewnętrzny ból, ponieważ moja nienawiść nie została jeszcze zaspokojona. (…)
To ja stworzyłem wojnę. Byłem pierwszym wodzem, jakiego znała ta planeta. Przed moją epoką nie istniały siły walczące przeciwko aroganckim Atlantydom. Żadne. Ja to zapoczątkowałem. (…)
Byłem imbecylem, barbarzyńcą, błaznem, ignorantem, którego bestialstwo stało się sławne. W ciągu dziesięciu lat mojego marszu walczyłem przeciwko niewinnym. (…)
Byłem wspaniałym wojownikiem. Jednym zamachem miecza mogłem mężczyznę rozłupać na pół. Ścinałem głowy, rąbałem, zarzynałem, wąchałem krew i paliłem ludzi. Jaki to miało sens? Słońce zaszło w swej świetności tak czy owak. Ptak śpiewał w nocy tak czy owak. A księżyc wzeszedł bez względy na wszystko.
Wtedy właśnie zacząłem się zastanawiać nad Nieznanym Bogiem. Jedyne czego pragnąłem, to zrozumienie tego, co wydawało mi się tak niezwykłe, tajemnicze i tak niesamowicie odległe: kim jest człowiek? Kim on naprawdę jest? (…)
Pragnąłem tylko jednego – wiedzy.
Nie istniał człowiek, którego zaakceptowałbym jako mojego nauczyciela, ponieważ każdy żyjący człowiek myślał przewrotnie i wypaczał swoim ograniczonym myśleniem to, co było naprawdę czyste i niewinne. Nie chciałem mieć nic wspólnego z Bogiem, stworzonym przez ludzki umysł, ponieważ jeśli człowiek stworzył Boga, ten Bóg był zawodny.
Formy życia i elementy przyrody stały się moimi najlepszymi nauczycielami. One dały mi zrozumienie Nieznanego Boga. Uczyłem się od dni. Uczyłem się od nocy. Uczyłem się od delikatnego, pozornie nieważnego życia, które obfitowało wszędzie, nawet w obliczu wojny i zniszczenia. (…)
Dopiero wtedy, kiedy zacząłem obserwować życie i zastanawiać się nad jego nieskończonością, odkryłem kim jest naprawdę Nieznany Bóg. Doszedłem do wniosku, że Nieznany Bóg nie należy do grupy bogów wymyślonych przez wypaczony umysł człowieka. Zrozumiałem, że bogowie stworzeni przez ludzi byli uosobieniem tego, czego człowiek najbardziej się bał i najbardziej szanował. Uświadomiłem sobie, że prawdziwy Bóg jest nieśmiertelną esencją, która pozwala człowiekowi tworzyć, cokolwiek tylko zapragnie i bawić się tymi iluzjami, jak tylko zechce. (…) Uprzytomniłem sobie, że Nieznany Bóg istnieje właśnie w potędze i nieśmiertelności życia.
Kim jest Nieznany Bóg? Jest mną i ptakami w ich nocnych gniazdach. Jest szronem na trzcinie i wieczornym niebem. Jest słońcem i księżycem, dziećmi i ich śmiechem, alabastrowymi kolanami kobiet i płynącą rzeką, zapachem czosnku, skóry i brązu. Upłynęło wiele lat zanim to zrozumiałem, chociaż to wszystko znajdowało się cały czas przed moimi oczami. Nieznany Bóg nie ukrywał się za księżycem czy słońcem, lecz był wszystkim wokół mnie. Narodziny tego nowego zrozumienia zmieniły moje podejście do życia. Zacząłem w moim umyśle obejmować życie i przytulać je blisko do siebie, odzyskałem motywację, aby żyć. Istniało coś więcej niż krew, śmierć i odór wojny. Istniało życie, które było znacznie wspanialsze niż to, za co je uważałem do tej pory.
Ta nowa świadomość pomogła mi zrozumieć, że człowiek to najwspanialsza istota w całym stworzeniu, a jedyny powód, dla którego słońce jest nieśmiertelne, a człowiek umiera, wynika z faktu, że słońce nigdy nie zastanawia się nad śmiercią. Ono tylko wie, jak być.
Od momentu, w którym w moich rozważaniach zrozumiałem kim i czym jest Nieznany Bóg, już nie chciałem umrzeć i uschnąć jak ta stara kobieta. Doszedłem do wniosku, że musi istnieć sposób, aby stać się nieśmiertelnym jak słońce.(…)
Kiedy to wszystko zrozumiałem, zacząłem uczyć moich ukochanych braci o Nieznanym Bogu, Źródle całego Życia. Nadszedł dzień mojej starości, kiedy wszystko, co chciałem osiągnąć wewnątrz mojego jestestwa, zostało osiągnięte. Wtedy przekroczyłem rzekę Hindus i na zboczu góry o tej samej nazwie rozmawiałem z moim ludem przez sto dwadzieścia dni. Starałem się ich przekonać, że moje słowa były prawdą, że boskie przewodnictwo nie odbywało się za moim pośrednictwem ani pośrednictwem żadnego innego człowieka, że jego źródłem był Bóg, który stworzył nas wszystkich. Aby w to uwierzyli, ku ich ogromnemu zaskoczeniu, uniosłem się w powietrze. Kobiety zaczęły krzyczeć i znieruchomiały w osłupieniu. Żołnierzom ze zdumienia miecze wypadły z rąk. Pożegnałem się ze wszystkimi i starałem się ich nakłonić, aby uczyli się tego, czego ja się nauczyłem, żeby zachowując swoja unikatowość, stali się tym, kim ja się stałem.
Po moim wniebowstąpieniuosiągnąłem całkowitą świadomość wszystkiego, co chciałem wiedzieć, ponieważ uwolniłem się od ciężaru ciała i przekształciłem się w niematerialność myśli. Dzięki temu nic nie było wstanie mnie kontrolować. Wtedy zrozumiałem, że człowiek w swojej esencji jest Bogiem. Przed moim wniebowstąpieniem nie wiedziałem, że istnieje coś zwane duszą i nie rozumiałem mechanizmów wniebowstąpienia ciała. Wiedziałem tylko, że byłem pojednany z tym, co zrobiłem i byłem pogodzony z moja egzystencją. Przestałem zachowywać się jak nieświadomy barbarzyńca głodny wojny. Nie byłem już nerwowo wykończony i zmęczony do granic wytrzymałości. Dzień za dniemi noc za nocą obejmowałem życie i wspaniałość tego, co zobaczyłem w niebiosach. Stało się to moim życiem. (…)
Byłem Ramthą – Zdobywcą. Teraz jestem Ramthą – Bogiem. Byłem barbarzyńcą, który stał się Bogiem w najprostszy i zarazem najgłębszy sposób. To, czego was uczę, to jest właśnie to, co sobie uświadomiłem.”
(…)
„Nie powróciłem, aby opowiadać o splendorze, który znajduje się poza tą rzeczywistością, ale by pomóc wam w zobaczeniu go na własne oczy – nie w formie filozoficznego zrozumienia, ale za pośrednictwie nauk, które zabrzmią w was jako prawda tak oczywista, że zaczniecie czuć w waszej duszy potrzebę, żeby stać się ponownie tą boska esencją, o której zapomnieliście już dawno temu. Zrozumienie waszej boskości i boskości wszystkich wokół was jest niesłychanie ważne dla kontynuacji waszej rasy. (…)
Dzięki tym naukom zrozumiecie, że możecie stać się tak niezależni, jak w całej waszej chwale byliście na początku tej niezwykłej podróży. (…)
Moje nauki nie są religijnym przesłaniem, ponieważ religia jest dogmatyczna, limitująca i bardzo osądzająca. Nie jestem nauczycielem religii, gdyż przyniosła podziały i zadała głębokie rany tej rzeczywistości. Moje nauki są po prostu wiedzą. Są kształceniem się. Są doświadczeniem. Są miłością. (…)
Nauki te nie zawierają praw, ponieważ prawa są ograniczeniami, które uniemożliwiają wolność. Będę was uczył tylko o Bogu i o wolności wyboru. Przyszedłem, aby otworzyć drzwi do jeszcze większej wiedzy, żebyście zdali sobie sprawę z możliwości, jaki macie żyjąc tutaj, żebyście sobie uświadomili, że nie jesteście ograniczeni tylko do tej płaszczyzny istnienia, że życie istnieje na innych płaszczyznach i wielu innych miejscach.
Jestem tutaj, aby pomóc wam, niewolnikom strachu, osaczonym w pułapce własnych procesów myślowych, zobaczyć nową panoramę nieograniczonego myślenia, nieograniczonego celu istnienia i nieograniczonego życia. (…)
Między wami i mną nie ma żadnej różnicy. Nie istnieje jedna istota, widzialna i niewidzialna, która kiedykolwiek mogłaby być powyżej was, tak jak nie istnieje nikt, kto mógłby być poniżej was. Wszyscy są równi w królestwie Boga. (…)
Tak więc ja, Ramtha, nie jestem wzorcem, według którego powinniście stworzyć wasz ideał. Naśladując mnie, nie będziecie wstanie zrozumieć tajemnicy, którą jesteście – to jest możliwetylko za pośrednictwem wiedzy. Celem tych nauk jest, aby poprzez wykształcenie, doświadczenie i niezachwiane wewnętrzne obeznanie ci, którzy będą starali się odnaleźć Nieznanego Boga, uświadomili sobie, że sami nim są. To jest wasza podróż i wyłącznie wasza, ponieważ to jest wasze życie i wyłącznie wasze. (…)
Zawsze trzymano was w ryzach i waszym nauczycielem był strach. Zawsze. Wiedza pozwoli wam uwolnić się od strachu, przestaniecie być niewolnikami życzeń innych i będziecie mogli żyć w wolności waszych własnych pragnień. Kiedy posiadacie wiedzę, jesteście wolni na zawsze – na zawsze. Im głębiej zastanowicie się, zastosujecie i doświadczycie tego, czego was uczę, tym wolniejsi i szczęśliwsi się staniecie. (…)
Moi kochani bracia i siostry, nauczono was przez wieki, że esencja zwana Bogiem jest straszną, surową, gniewną i karzącą istotą. Bóg wcale taki nie jest. Bóg, który wygłasza kazania, sądzi i prześladuje, nigdy nigdzie nie istniał z wyjątkiem serc i umysłów ludzkich. To człowiek stworzył Boga, który poniża jednych i wynosi drugich. To jest Bóg człowieka, kreacja człowieka i jego woli. (…)
Bóg nie jest jednostką siedzącą na tronie i osadzającą całość życia. Bóg jest całym życiem w każdym pulsującym momencie. On jest nieskończonością i kontinuumwszystkiego, co istnieje.
Myślicie, że byliście sądzeni przez Boga. W żadnym wypadku, gdyż jeśli Bóg – którym jesteście – sądziłby was, z całą pewnością sądziłby samego siebie. Dlaczego najwyższa inteligencja miałaby to robić?
Energia życia, którą nazywacie Ojcem, nie jest wstanie sądzić ani was, ani niczego innego, ponieważ życie nie posiada osobowości zawierającej ego, (…)
Wasz Ojciec nigdy was nie sądził, ani w tym, ani w żadnym, innym momencie, w którym kiedykolwiek żyliście. On zawsze był zarówno wami, jak i Źródłem Życia, dzięki któremu wyrażacie wasze własne, boskie, posiadające cel ja. On dał wam niepowtarzalność ego i wolność woli, żebyście mogli doświadczyć, czego tylko zapragniecie i żebyście odebrali życie, którym jest, jakkolwiek zechcecie odebrać. Cokolwiek zrobiliście, cokolwiek myśleliście, nieważne do jakiego stopnia było to podłe, nędzne czy wspaniałe – Bóg widział to jako jestestwo. (…)
Tylko wy, dzięki waszym własnym postawom i akceptacji opinii innych, zawsze siebie sądziliście. Tylko wy zawsze czuliście, że jesteście pełni wad. (…) Tylko wy zawsze ocenialiście, co jest dobre i złe, co jest słuszne i niesłuszne. Jednak w Jestności zwanej życiem nic nie jest widziane w jeden sposób. Wszystko po prostu jest częścią Jestności zwanej Bogiem Wszechmogącym. Wasz sąd to iluzja, którą sami stworzyliście na tym poziomie kreowania rzeczywistości. (…)
(…) Człowiek wymyślił wizerunki Boga, których mógłby używaćw celu kontrolowania swoich braci. Religie zostały stworzone, aby panować nad ludźmi i narodami, ponieważ tam, gdzie armie zawiodły, strach był narzędziem, który trzymał wszystko w ryzach. Kiedy pozbawisz człowieka jego boskości – odbierzesz mu jego wewnętrznego Boga – wtedy łatwo możesz go kontrolować i nim rządzić.
Bóg nie stworzył ani piekła, ani diabła. To są przerażające kreacje człowieka, aby dręczyć innych, stworzone przez dogmatyczne religie, żeby zastraszyć masy i przekształcić je w łatwą do kontrolowania organizację. To jest wielka prawda. (…)
Nie istnieje nic, co mogłoby was pozbawić królestwa niebieskiego, ponieważ nie istnieje nic wspanialszego niż Bóg i życie. Bóg – Ojciec kocha was na zawsze, ponieważ jest każdym kierunkiem, który wybierzecie i każdą myślą, którą kontemplujecie.
(…) Jeshua, syn Józefa, którego nazywasz Jezusem z Nazaretu, jest wspaniałym Bogiem. Tak jak ty jesteś wspaniałym Bogiem. Jednak on nie jest jedynym synem Boga – on jest synem Boga. On był człowiekiem, który stał się Bogiem tak, jak ty się nim staniesz. (…)
Nigdy nie zdawaliście sobie sprawy z tego, jak piękni jesteście, ponieważ tak naprawdę nigdy się sobie nie przyjrzeliście. Nigdy nie zastanowiliście się nad tym, kim jesteście i czym jesteście. Chcecie zobaczyć, jak Bóg wygląda? Spójrzcie w lustro. Patrzycie mu prosto w twarz.”
Polecam książkę Z. J. Popko: „DUCHY – Kosmiczne niewolnictwo człowieka”, w której autor pięknie opisuje zależność człowieka od emocji. Polecam ją wszystkim, którzy każdego dnia w nich toną. Pozwolę sobie przytoczyć kilka fragmentów i poddać je waszym rozważaniom.
INTELIGENCJA EMOCJONALNA A ŻYCIOWY SUKCES
Wiele (…) mówi się o ilorazie inteligencji, zapominając, iż ten test dotyczy tylko inteligencji logicznej, której wysoki poziom świadczy raczej o nieprzystosowaniu do życia, o nieumiejętności odnalezienia się nawet w prostych codziennych czynnościach. Nie dziwi więc wynik badań dotyczących sukcesów, jakie ludzie obdarzeni wysokim IQ odnoszą w życiu. Podsumowanie ich starań jest doprawdy zastanawiające: nie tylko, że przegrywają w walce o etaty z osobnikami o dużo niższym IQ, ale mają na dodatek poważne kłopoty z utrzymaniem na odpowiednim poziomie stosunków interpersonalnych. Za to odnoszą wyjątkowe sukcesy w tworzeniu wszelkiego rodzaju koncepcji naukowych. Są tu tak samo niezastąpieni jak mrówczy wojownik na polu walki. Tu są niepokonani, ale ich egzystencja zależy od słabszych krewniaków.
Te rozbieżności między społecznymi oczekiwaniami, jakie przypisuje się ludziom wybitnym, a ich rzeczywistymi dokonaniami dosyć długo zastanawiały psychologów, doprowadzając w końcu do podziału inteligencji na racjonalną, emocjonalną i duchową. Tu IQ przypadło inteligencji racjonalnej, logicznej. Zaradność życiową uwarunkowano właściwie wykształconą inteligencją emocjonalną – EQ, którą słusznie uważa się dziś za podstawową. Jest ona wręcz wyznacznikiem naszego powodzenia w życiu. Co prawda samą inteligencję rozczłonkowano już na wewnątrzpsychiczną , emocjonalną, duchową, humanistyczną, matematyczną, przestrzenną, kinestetyczną i muzyczną, ale to właśnie inteligencja emocjonalna odpowiada za nasze codzienne zachowania. To ona wytycza drogi, jakimi zwykliśmy się poruszać, dokonując wszelkich życiowych wyborów. Im EQ jest wyższe, tym mniej popełniamy błędów. W połączeniu z inteligencją duchową, której zawdzięczamy kreatywność, elastyczność i twórczą spontaniczność – jest przebojową siłą, taką, co to każdą przeszkodę potrafi pokonać. IQ przydaje się jedynie do oszacowania wielkości tej przeszkody.
Nas interesują emocje, bo to one są siłą
wymykającą się spod naszej kontroli. Są energią potrafiącą zniszczyć nasze
życie bez udziału naszej woli. Są mistycznym składnikiem naszego zadowolenia
lub niezadowolenia. Są siłą, która porusza nami jak marionetkami. Ktoś, kto
nauczył się sztuki panowania nad emocjami, potrafi wziąć los w swoje ręce. Nim
do tego jednak dojdzie, człowiek musi w sobie wiele przełamać. I nie znajdzie
się nikt, kto mu poda przyjacielską dłoń. Wręcz przeciwnie: występując
przeciwko kulturowemu oprogramowaniu, stanie się czarną owcą, wyrzutkiem spoza
kręgu, tworem zaburzającym sankcjonowaną moralność, którego nikt nie będzie
adorował. Ci co to zrozumieli, po latach walki przywdziewają maskę naiwności i
piją drinki tylko w towarzystwie podobnych sobie. (…)
(…) Niejeden powie, i co z tego, wystarczy kontrolować emocje i po krzyku. Otóż, nie jest to takie proste. Po pierwsze ustawicznie podlegamy programom, po drugie nasz system nerwowy i energetyczny jest tak skonstruowany, że najpierw robimy coś zgodnie z matrycą, a dopiero potem myślimy. Reagujemy automatycznie jak roboty. Czas na refleksję jest wydłużony, o ile ktoś na refleksję w ogóle ma czas i ochotę.
Osobiste słowo komentarza. Już papirus Ebersta z 1550 r. p. n. e. wskazywał na niezaprzeczalne związki układu trawiennego z emocjami. Potwierdził to L. Auerbach w XIX wieku, a najnowsze badania prof. W. Prinza nie pozostawiają co do tego cienia wątpliwości. Ilość komórek nerwowych w mózgu brzusznym jest większa od tej, jaka znajduje się w rdzeniu kręgowym. Mało tego – to właśnie ten drugi mózg tak naprawdę zawiaduje naszym organizmem. To jemu podlegają wszystkie narządy wewnętrzne, z którymi komunikuje się za pomocą neuroprzekaźników, a więc łączników takich samych, jakie wykorzystuje mózg czaszkowy.
Mózg jelitowy to nie tylko żołądek i jelita. W nim chowa się największy i najcieplejszy narząd wewnętrzny – wątroba, odpowiedzialny za wiele procesów związanych z przemiana materii, układem krwionośnym i termoregulacją. Tu krew ma swoje źródło, tu trzustka wytwarza enzymy trawienne i insulinę, tu śledziona dba o naszą odporność, tu nerki oczyszczają organizm i tu skrywa się tajemnica naszej rozrodczości. Tak naprawdę to tu istnieje nasza egzystencja, podczas gdy w mózgu czaszkowym jedynie nasza świadomość. Lecz mózg jelitowy pracuje poza naszą kontrolą. To samodzielna istota, która równie dobrze może nam zaszkodzić, jak i nas uratować. (…)
(…) Emocja nie jest funkcją umysłu czy mózgu. Jest ona energią, którą jedynie rejestruje układ nerwowy, a (zaprogramowany) umysł powinien przepuścić, pozwalając na jej niekontrolowany wypływ. Tylko odczuwanie jest funkcją mózgu. Tak jak układ nerwowy wykrywa zagrożenie, tak umysł warunkuje jego transformację. (…) To nie świadomość rządzi emocjami, ale emocje świadomością. One tworzą rdzeń naszej osobowości, określają to, kim jesteśmy, albo raczej kim się stajemy. Żyją własnym życiem, na które nie mamy żadnego wpływu. Emocje są jednorodną energią, której dopiero umysł nadaje różnorodną formę poprzez nadanie jej rangi uczucia. Namiętności, pragnienia, lęki, które uniemożliwiają nam myślenie, są tą samą jednorodną energią. Czy owe emocje będziemy utożsamiać z grzechami czy nadawać im wymiar pożądanej cechy, zależy od wzoru kulturowego i obowiązującej moralności. Zaś cała nasza wiedza o emocjach jest wiedzą o reakcjach, a nie wiedzą jak do nich doszło. (…)
(…) Pomocą w tej sytuacji może okazać się koncentracja
i medytacja. Poprzez wyzwalanie pozytywnych emocji, poprzez dokonywanie zmian w
zapisach matrycy, możemy dojść do takiego stanu, w którym odgórnie, wedle
życzenia będziemy reagować na rzeczy i zjawiska w sposób, jaki nam najbardziej odpowiada.
Po prostu musimy świadomie wprowadzić nowe zapisy w matrycy. Bez tego się nie
obejdzie. Musimy stale dbać o nowe wpisy, gdyż wszystkie programy mają to do
siebie, że bez przerwy będą usiłowały się w niej dokodować. Musimy stworzyć
nowe wzory myślenia i to, co niepożądane – wyrzucić poza nawias.
(…) Wyzwolenie się, rozwój duchowy, polega właśnie na zdystansowaniu się od własnych emocji i zrozumieniu, że są one wynikiem ruchu energii w naszym organizmie, energią wzmacnianą przez oprogramowanie matrycy. Emocje pochodzą z naszego układu energetycznego, a nie są wynikiem interakcji z ludźmi, z okolicznościami czy z przedmiotami. Każda emocja niesie w sobie ładunek energii wyposażony w informację o tym, jak ten ładunek energii ma być pomnożony (zapis w matrycy), i tym sposobem dyryguje naszą umiejętnością radzenia sobie z okolicznościami. One są szukającą ujścia energią, a matryca nakazuje ową energię upuścić w ustalonej z góry reakcji na jakieś zdarzenie. Miast zmieniać ludzi, sytuacje i przedmioty, wystarczy zmienić emocje, a raczej zapisy dotyczące ich interakcji, a zmienimy trwale nasz stosunek do rzeczywistości. Kierowanie uwagi do wewnątrz, miast rozpraszanie jej w zewnętrznych ocenach, jest pierwszym krokiem do zapanowania nad wewnętrznym chaosem. Pamiętając, że emocje są sposobem przetwarzania energii w organizmie, łatwo możemy zmienić status opuszczającej organizm energii, zmieniając jej ładunek z negatywnego na pozytywny: np. lęk i nienawiść przekształcając w ufność i miłość. Jeśli uda nam się ta sztuczka, nigdy nie powrócimy do stanu , jaki charakteryzuje bezrozumne dzikie stworzenie, które w sensie egzystencji nie widzi nic poza prymitywną chęcią przeżycia i doświadczania samych rozkoszy. (…)
Od sierpnia 2019 Giewont wraz z Morskim Okiem zostały przejęte
przez Jezusa, który uczynił te miejsca przejściem między wymiarowanym dla
naszej świadomości i obcych cywilizacji wspierających ludzi na drodze światła w
Prawie Wolnego Wyboru. Przestrzeń Giewontu została przebudowana,
skonfigurowana i udostępniona wszystkim, którzy pragną się rozwijać, jasnowidzą
i pragną uczynić ten świat lepszym – przywrócić go Ojcu. Morskie Oko jako wody
duchowe łączą
Podczas edeńskiego spotkania warsztatowego w Gorzowie Wlkp., w trakcie wspólnego
wchodzenia w wyższe wymiary i ściągania przekazów
(właśnie na Giewoncie, od cywilizacji kosmicznych), udało mi się zarejestrować takie oto zdarzenie:
Gdy moja świadomość przeniosła się na Giewont zastał mnie półmrok i pustka, a zazwyczaj jest to przestrzeń rozświetlona, jasna… Na środku stał jakiś stary tort u szczytu, którego był ogarek po grubej wypalonej świecy. Zdziwiłam się tym co zobaczyłam. Widok był obcy dla tej przestrzeni. I nagle górna część tortu odpadła, a z jego wnętrza wysunął się nowy tort zbudowany z niebieskiej i różowej energii. Na jego szczycie wysunęły się nie wiadomo skąd świecące, brokatowe z cyframi 5, 5, 5. (Jest to kod otwierający bezpieczny kanał komunikacyjny z cywilizacjami światła). I nagle wszystko rozbłysło kolorowymi petardami. Podbiegł do mnie Jezus w świecącej, papierowej czapeczce jaką zwykle zakładają dzieci w dniu urodzin. Powiedział:
– Tyle was tu przyszło, że zrobimy imprezę – podciągnął swoje szaty, pokazał gołe stopy w sandałkach i nogi aż do łydek. Użyłam słowa szaty, ale on określił to, co zobaczyłam, „że podciąga kieckę” ;))
Podeszli do mnie Aron i Mora (istoty są mi już znane z wcześniejszych przekazów. Pochodzą z przestrzeni BARú. Dostaję od nich przekazy z 10-12 wymiaru. Ich imiona wydają się być ludzkie, ale tak naprawdę chodzi tu tylko i wyłącznie o wibrację. Te imiona są wibracyjnymi odpowiednikami ich prawdziwych imion dla ludzkich zmysłów nieprzyswajalnych) i wręczyli mi coś, co przypominało banknot i monetę jednocześnie. Dostałam po jednej od każdego. Zarys banknotu przypominał energetyczny prostokąt, ale środek był wirem białej energii z energetycznym kijkiem. Coś na wzór lizaka z tym, że to była energia czystego, białego światła. Nazwali to: Moneta Dobrych Życzeń. Podziękowałam.
Zobaczyłam, że otacza nas tłum
różnych istot. Wszyscy się bawili. Jezus w tej śmiesznej czapeczce i piszczałce
w ustach, która przy podmuchu rozwijała się, otworzył szampana i wszystkich oblewał.
Podszedł do mnie i porwał do tańca. No kochani, tak to jeszcze nie tańczyłam!
To co Jezus ze mną robił przeszło moje wyobrażenie o tańcu. Wirował, podrzucał
mnie, a ja w powietrzu kręciłam piruety. Przy jednym z podrzutów stałam się
kilkuletnią dziewczynką. Nie przejął się tym, tylko podrzucał mnie dalej. W
końcu mnie przytulił i wyszeptał do ucha:
Pod kosmicznym sklepienia niebem
Na Giewontu szczycie
Radować się będziecie
W imię Ojca Jedynego
Wam przypisanego
Dla Jego chwały i Waszej wielkości
Pijcie szampana do samej starości
Wyszłam z modlitwy. Przekaz przyszedł z 12 wymiaru i przebudowuje człowieka na
7-8 wymiarze. Jeśli chcecie, aby te słowa i wam przyniosły korzyść zamknijcie
oczy, znajdźcie się na tej imprezie, wejdziecie w tłum gości, odczujcie ten
stan wibracji i wówczas odczytajcie powyższe słowa. Pamiętajcie, że u Jezusa
nie ma przypadków i wszystko ma swój cel. Te proste, wydawać by się mogło, że
wręcz trywialne słowa mogą pomóc w zmianach. Poprzez obudzenie radości łączą się
wibracyjnie ludzkie powłoki, jednoczą cząstki w całej człowieczej istocie,
przebudowują DNA. Nawiązujcie kontakt i przyjaźnie z istotami, które pracują na
rzecz odbudowy światła na ziemi. No i bawcie się!!!
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.