FORTEL BOGA

FORTEL BOGA

Medytacja z 14 czerwca

Człowiek żyjący w ziemskich przestrzeniach, w ferworze życia, gubi wartość samego siebie jak i wartość istoty życia. Walka z egzystencją, chorobami, uwikłanie w niezdrowe relacje z ludźmi zatracają radość, szczęście oraz pasję przygód. Życie staje się przykrym obowiązkiem. Przeciętny Kowalski koncentruje się na „Mieć”, a nie nie „Być”. Po czym okazuje się, że to „Mieć” jest potrzebą otoczenia, a nie czystym pragnieniem własnej istoty. Obce programy uaktywnione w komórce zaczynają żyć własnym życiem podsuwając coraz gorsze rozwiązania i dziwne pragnienia. Cel życia zostaje zatracony, samo życie ogranicza się do „’przeżycia”, a ocena siebie spada do „niezasługującego”.

Gdy zaczynamy się budzić, gdy odradzają się nasze koneksje ze Świadomością i Ojcem dociera do nas, co uczyniliśmy sobie i co pozwoliliśmy by nam odebrano. Rozpoczyna się walka o siebie, o doskonałość, o miłość, o wybaczenie. Mimo ciężkiej pracy i większego rozumienia własnej wartości często nie potrafimy pokonać wypracowanych nawyków w postępowaniu, myśleniu i reakcjach. Zaczynamy ponownie wątpić w swoją wyjątkowość i możliwość odzyskania doskonałości, którą człowieka obdarzył Bóg. Wkrada się zniechęcenie, zmęczenie osobistą nieudolnością, dlatego czasami robimy krok do tyłu. Jednak Ojciec nigdy na nas tak nie patrzy. Nieustannie widzi w każdym potencjał własnej doskonałości. On tworzy tylko najlepsze dzieła i nie może pojąć jak  możemy tego nie widzieć i nie odczuwać. Wykazuje dużą cierpliwość i ciągle podsuwa podpowiedzi. Niekiedy ich niezauważany, bagatelizujemy, ale czasami udaje się w dziwny sposób je przepchnąć przez zawiły Umysł. Podzielę się moją walką z sobą w drodze ku Doskonałości oraz opiszę zastosowany fortel, do którego posunął się Bóg.

„Pokochanie siebie” to nie puste słowa, które ograniczają się do zadowolenia z ciała, inteligencji, czy posiadanych talentów. To stan pewności, że jestem lustrzanym odbiciem potęgi tego, który mnie stworzył. I o ten stan niezachwianej pewności o własnej wielkości, walczę. Za pokochaniem idzie akceptacja, radość, szczęście i zasługiwanie na spełnienie pasji Życia. Wcześniej tego nie rozumiałam, dziś jestem o jeden krok do przodu w pojmowaniu tego czym i kim Bóg mnie uczynił.

Próbowałam znaleźć powiązanie Ducha Świętego z cudownością przyrody, jej bogactwem i zapisami w człowieku. Dając się prowadzić spłynął do mnie z białych chmur japoński wojownik, ubrany na czarno, z zaczesanymi w kitkę długimi, czarnymi włosami. Gdy zbliżył się do mnie ujrzałam jego czarne skrzydła, a całość jego istoty przenikało żółte światło. Stanął bardzo blisko mnie dając mi do zrozumienia, że dobrze mnie zna. I wówczas pojęłam, że moja druga połowa, gdzieś i kiedyś ode mnie oddzielona powróciła. Moje kochanie, najwyższa miłość i jedność, całkowite zespolenie. Nie mogłam nacieszyć się jego dotykiem, troską, oddaniem i czułością. Zastanawiałam się jak mogłam myśleć, że umiem kochać skoro całe życie kochałam właśnie jego, mimo, że o tym nie wiedziałam? Żaden mężczyzna na ziemi nie byłby wstanie wypełnić pustki po nim i stworzyć tak silnej więzi. Żaden. A moje dotychczasowe doświadczenia obejmujące miłość były milionową namiastką miłości do czarnego wojownika.

Zabrał mnie do naszej krainy szczęścia, gdzie roślinność i zwierzęta istniały tylko po to, żeby nam było dobrze. Byłam świetlista, promienna, ubrana w energetyczną, powiewną sukienkę. Byłam delikatniejsza od niego i bardziej energetyczna, a on  materialny, silny i zdecydowany. Pokazywał mi nasz świat, ten prawdziwy, w którym drzewo pochylało się po to, żebym mogła zerwać jego owoc, a zwierzęta okazywały serdeczność z bliskości jaką ich obdarzaliśmy. Przytuleni, gdyż nie chcieliśmy utracić żadnej chwili, wędrowaliśmy po cudownej krainie. Żadne ludzkie słowa nie są wstanie opisać towarzyszących odczuć, doznań, czy emocji. Dotknęłam prawdziwej miłości, tej, która akceptuje w 100% inną istotę, która daje, a nie odbiera, tej dla której rezygnujemy z siebie, aby drugiemu było dobrze. Dla mnie on nie miał żadnych wad, nic nie musiał mi dawać, wystarczyło, że jest. Nie dzieliły nas wzajemne oczekiwania, a łączyło jedynie pragnienie, aby ta chwila stała się wiecznością. Całe nasze wspólne przeżywanie wzajemnej obecności w najmniejszym procencie nie zahaczało o fizyczność – tylko czysta  duchowa namiętność.

Medytacja prowadziła dalej. Mieliśmy udać się do Ojca po utrwalenie w nas procesu pojednania z Duchem Świętym. Był to poziom Boga żyjącego w chmurach i takiego go ujrzałam. Na tle błękitu nieba, utworzony z białych chmur objawił się zarys majestatycznego Ojca siedzącego na tronie, z przepasaną białą szatą i koroną na głowie. Stanęliśmy przed Nim sięgając mu zaledwie do kolan. Usłyszałam: POJEDNANIE. I wtedy, za sprawą jakiejś siły mój ukochany wojownik wniknął we mnie. Byłam zaskoczona i zdziwiona całą sytuacją. Nie zdążyłam o nic zapytać, ale moje cząstki odebrały wiadomość:

– I co? Nadal będziesz miała problem, żeby się kochać?

Zrozumiałam, że spotkałam własną doskonałość, którą można tylko kochać. Doświadczyłam miłości takiej, jaką obdarzył mnie ten, który dał mi imię i nazwał Życiem. Jemu wystarczy, że Jestem, nie ma oczekiwań, a jedynie akceptację mojej Wielkości, oddał mi Wolę (bo sam się jej pozbawił), abym mogła Samodecydować i kreować. Bezmiar jego miłości wypełnia pole nas łączące. Tu nie ma miejsca na nic innego.

Uklęknęłam przed Nim na jedno kolano pod ciężarem własnej głupoty i wcześniejszego nierozumienia Wszystkości. Uruchomił się w moim ciele jakiś proces przemiany, gdyż do teraz odczuwam ucisk w prawej półkuli. Tam mieszka moja miłość, ja sama, moja wielkość. Będę pielęgnować doznane pojednanie i zaakceptowanie kochania siebie na wzór Ojca. Bo ta miłość może mi tylko dawać: wolność, spełnienie, szczęście i prawdziwą pasję życia oraz wdzięczność za wspólne doświadczanie misterium przejawienia się doskonałości Boga we mnie.

KRĘGI MOCY

KRĘGI MOCY

Gdy człowiek podróżuje w wysokich astralach napotyka wiele przygód i istoty prowadzące. Wszystko fascynuje odmiennością i porywa w świat uśpionych marzeń. Ktoś powie, że uderzyłam w świat fantazji, ale to zły wniosek. Fantazja = iluzja, a to nie jest pożądane. Każde wejście zaczynamy od pola wyobraźni, by następnie puścić obraz i przekonać się, że zaczyna żyć swoim życiem. Tym właśnie jest jasnowidzenie. Jednak najważniejsze jest to, że człowiek odkrywa i poznaje samego siebie, swoje możliwości, ukryte moce. Skutkiem jest wzrastanie w energetyce i w duchu, odzyskanie mocy i kontroli nad życiem, i co najważniejsze osiągnięcie spełnienia i jedności z ludźmi i Ojcem. Uwielbiam takie podróże i z każdej chcę coś przenieść do naszego świata, aby stał się lepszy i wibrował wyższą wibracją. Do tego służy między innymi pismo automatyczne, które pozwala na zapis słów i wskazówek od istot z wyższych wymiarów.

            Niedawno przypomniało mi się, że pod koniec grudnia 2019 roku poprosiłam Górę o wskazówki dla siebie na 2020. Zapisałam i… zapomniałam. Tak to już z ludzką naturą jest, że najpierw chce, a później porzuca. Całe szczęście, że w rozmowie z koleżanką przypomniałam sobie o tym przekazie – a mamy połowę roku. Lepiej późno niż wcale. Odszukałam w notatkach owy przekaz i odczytałam go z zupełnie innym zrozumieniem i spojrzeniem na jego wyjątkowość. Zbagatelizowałam wartość tego przekazu, bo wydał mi się dziecinny i banalny. Nie będę zamieszczać w tym artykule jego treści, ale skutek tego, co dzięki jego wskazówkom uzyskałam. Otóż, mowa była o tym, abym stała się Małym Magiem, doceniła czas i zmieniła moje spojrzenie na niego oraz przyjrzała się zmianom w pojęciu przekształceń. A że ostatnio życie pokazało mi różne swoje odsłony, postanowiłam skorzystać z zaproszenia i wejść w świat Małego Maga płynąc na fali dziecięcej niewinności. Trening trwał kilka godzin i był rozciągnięty na dwa dni. I myślę, że to nie koniec mojej nauki.

Gdy weszłam w przygotowaną do tego przestrzeń, ujrzałam 2-3 letniego, łysego, azjatyckiego chłopca ubranego w białe kimono. Byłam nim i jednocześnie obserwatorem. To tak jakby jakaś część mnie, dawno zapomniana, uczyła OBECNY przejaw siebie w tym życiu. Dziwne, ale bardzo częste w tych stanach. Nazwałam chłopca Buddą, bo jakoś łatwiej mi było przyswoić ukazany obraz.  Budda siedział po turecku, pochylony nad białą, dużą płaszczyzną przypominającą tablicę, z tym że była położona na „ziemi”. To określenie również jest umowne, ponieważ ogólnie była to otwarta energetyczna przestrzeń, ale umysł potrzebuje obrazów, które są mu znane i przez niego akceptowane. Cos notował i jakby szukał odpowiednich informacji. W końcu przemówił:

            Są trzy kręgi mocy: Twórczy, Stwórczy,  Indywidualny. Pojęcie Indywidualnego obejmuje przerobione Osobowe, które staje się jednym.

(dopowiem tylko, że dojście do Twórczego ma Bóg Wszechrzeczy, ten który rozpoczął cały proces tworzenia. On utworzył gotowe formy (klocki) dla Stwórczego, czyli Bogów Stwórców, którzy stwarzają swoje światy z gotowych form. Natomiast po raz pierwszy usłyszałam o Indywidualnym Kręgu Mocy, choć wydaje się to logiczne dla umysłu).

To co w Indywidualnym jest zawarte pochodzi ze Stwórczego i Twórczego zapisane poprzez doświadczenia, w zakresie uzyskanego Prawa do dysponowania i używania. Ludzkość zatraciła zdolność do wejścia w Indywidualne więc zacząć należy od uzyskania dostępu do tego co najbliżej (osobowe). Wola osobowego powinna w tym pomóc, a nie zakłócać. Świadomość łączyć będzie oba pola. Aby wejść w Indywidualne w Strumieniu być musisz (czyli w wymiarach minimum 6-8). Uruchomiona Świadomość cię poprowadzi. To twój świat własnych galaktyk w energetyce zapisanych – potężne narzędzia mocy, działań i zmian w formie przekształceń. Zrozumienie Indywidualnego może zająć wiele wcieleń więc wybieraj mądrze. Każdy krąg ma Strażnika. Jeśli czegoś nie znajdziesz u siebie w Indywidualnym, zapytaj, gdzie szukać i czy masz Prawo dostępu. Wiedza to odpowiedzialność, a działanie jej spotęgowaniem. Zawsze pytaj o korzyść ogółu i nie koncentruj się na pojedynczej jednostce w odniesieniu oddzielenia. Gdybyś miała uzdrowić Wszechświat, a skoncentrowałabyś się na jednym ciele kosmicznym, to czy widziałabyś potrzeby Całości Wszechświata? Perspektywa musi być mocno szeroka i dogłębna. Czasami dla uzdrowienia Wszechświata, pojedyncza jego część musi zostać uśmiercona, czyli wejść w stan nieżywego. W zapisie „pojedyncze” nadal będzie istnieć, lecz jako umarłe. Wszystko zostawia ślad i nigdy nie jest unicestwione i nie znika. Zapisy o tym zawsze będą istnieć, a skoro tak w każdym momencie można w nie wejść. Dlatego dostęp nie jest ogólny i Prawo tym steruje. Magia ma hierarchię i porządek mimo, że z Chaosu się wywodzi. Chaos jest pojęciem dla umysłu niskiego. Umysły wysokie widzą tam porządek i Ład.

Zapytałam:

– Czy w Kręgu Indywidualnym istnieją narzędzia pochodzące  z Piątego Umysłu, Umysłu Boga?

– Wszystko co istnieje, wszystko o czym wiemy i nie wiemy jest zawarte w  Umyśle Boga, w tym również Indywidualne. Masz Prawo do Przekształceń z tego kręgu, ale narzędzia, do których uzyskasz dostęp będą uwalniane  zgodnie z twoim wzrostem. Rozumiesz? Jeśli podam ci słonia, utrzymasz go w dłoni? Wszystko musi być ze sobą równoważne. Jeśli takim jest, wówczas jest przepływ, przepływ wzajemny. Nic nie płynie w jedną stronę  nawet jeśli takim to widzisz. Bo wszystko przejawia się w Porządku i Ładzie Piątego Umysłu. Cząstki, działania, zamysły istnieją w sprzężeniu zwrotnym. Cokolwiek i gdziekolwiek zmienisz, skutek zostanie zauważony w najodleglejszym zakątku nieskończoności samego Boga. On rejestruje wszystko co ulega sile zmian i to co jest w stanie oczekiwania (na zmiany). Jednak nie musisz posiadać takiej wiedzy, aby zmieniać. Wystarczy, że będziesz respektować Prawo Zmian oraz Porządek i Ład Boży. Zmiana ma być zabawą w manifestację Światła i Boskiej Siły, aż człowiek stanie się Obudzonym. Gdy Obudzone wejdzie w sfery cząstek zacznie się prawdziwa rewolucja zmian. Każdy został stworzony i powołany do Wielkiego, ale nie każdy udźwignie to, co za tym idzie. Dlatego utrzymywanie formy zabawy jest na początku bardzo ważne. Tam, gdzie dziecko i zabawa, tam przez niewinność przejawiać się będą same cudowne rzeczy. CUD BOGA to dopiero początek. Baw się! Niech będzie to zabawa w Życie, bo Życie to Zmiany – jedno bez drugiego nie istnieje. Gdzie zostaje zaniechana zmiana, tam wchodzi umarłe. I choć nie ma tu (w umarłym) aspektu Życia, to na innym poziomie nadal może ulegać przekształceniom, bo co „umarłe” w jednej przestrzeni może być Życiem w innej. Dlatego ważne jest widzenie szerokie i zachowanie uważności. Magia daje ci dostęp do Krainy Cudowności, choć sama Cudu nie tworzy, a jedynie znajduje do niego dojście (półka z cudami). W tejże krainie mieszkają Mali Bogowie. Uczą się przekształcać Światło w oparciu o dostępne Prawa oraz zamanifestować w materii Zamysł Stwórcy – Żywą Intencję, która powołuje i stwarza z Chmury Aspektów Życia. Nic co istnieje, nie jest skończone. Gdyby takim było, nic nie można by zmienić, a to czego nie można by zmienić nie miałoby Życia. Byłoby zaprzeczeniem samego Twórcy, który utworzył i powołał ŻYCIE. Otaczają cię formy, formy, którym możesz nadać zabarwienie, prawa, kreację i zakres możliwości. Po tobie przyjdzie kolejny, który ujrzawszy twoje dzieło zainicjuje jego nowy przejaw  dodając lub ujmując z dotychczasowego istnienia. Żywą Formę może powołać Żywa Kreacja. Jesteś na poziomie gotowych form. Nadaj im Życie.

Tu rozpoczął się trening manipulowania energią. Nie sposób tego opisać. Myślę, że dla każdego wyglądałoby to inaczej więc nie będę zagłębiać się w szczegóły. Wymienię tylko dwie rzeczy, które zeszły do wspólnego worka pojęć:

– przerzucanie cząstek w wiązkach czasu

– budowanie Ogrodu Marzeń na Polu Mocy

            Ćwiczyłam i ćwiczyłam, aż powstał energetyczny kwiat w środku, którego płonął płomień. Kwiat wzniósł się wysoko, jakby w kanale jakiejś wieży, po czym spłynął w dół spiralnie wokół tej wieży. Powstał symbol, który już kiedyś widziałam – symbol zejścia Mocy. Spotęgowany płomień, który spłynął w formie kuli uderzył we mnie z ogromną siłą, że aż Jezus musiał mnie przytrzymać, inaczej by mnie nie zdmuchnęło. Usłyszałam: Kreatywna Magia.

            Nagle stałam się ogromna i gdy otworzyłam usta wydobyło się z nich „gorejące światło”. Było tak oślepiające i aktywnie płonące, że nie mogłam uwierzyć w to co widzę. I nagle ujrzałam w dole miasto, na które spłynęło „gorejące światło”. Widziałam domy, ale bardziej w stylu arabskim, pomalowane na biało i wszystko w tym mieście przepełnione było światłem. Miasto nie miało ani początku ani końca. Chwilę później w mojej prawej ręce ukazał się pastorał. Nie był tradycyjnego kształtu. Widziałam go jako metalową kulę na metalowym trzonie w różnego kształtu żłobienia (ażurowe), z których biło „gorejące światło”. Po czym złapałam jakby dalszą perspektywę widoku panoramy. I wtedy ujrzałam Jego – ogromną istotę (Boga) unoszącą się nad miastem, z takim samym pastorałem w lewej ręce. Stał dumnie, z założonym kapturem, spod którego wydobywały się gęste włosy i pokaźna broda. Był energetyczny i miało się wrażenie, że to ujęcie jakby z kliszy zdjęciowej. Szaty były ciemne, ale obwoluta wokół świetlista. Ogrom jego postaci robiło wrażenie. Dla porównania skali mogę powiedzieć, że człowiek do Niego był wielkości mrówki.

Zauważyłam, że po lewej stronie miasta, gdzieś w dolinie istnieje drugie miasto – Miasto Ciemności. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że tam są ludzie, którzy cierpią. Ci z nich, o zachowanych w sercu szczątkach Dobra zauważyli Światło bijące z Miasta na wzniesieniu i zaczęli ku niemu zmierzać. Widziałam jak części z nich nie udało się dostać do wzniesienia. Odpadali po drodze z wyczerpania, nieuważności – od razu pochłaniała ich ciemność. Jednak niektórym udało się dostać pod białe mury świetlistego miasta, do którego prowadziły cztery złote bramy. Były zamknięte i nikt nie zamierzał ich otworzyć. Po chwili, nie wiadomo skąd, pojawiły się przy murach ogromne wieże, na których zawieszone były w formie wahadła kule światła. Wszystkie poruszały się w równym tempie. Jakaś niewidzialna siła utrzymywała je w ciągłym ruchu. Pod murami miasta powstały obozowiska skupione wokół wahadłowych wież ze światłem. Gdy zeszłam niżej (jako świadomość), aby przyjrzeć się obozowiczom przeraziłam się. Tych, których uważałam za ludzi trudno było nimi nazwać. Byli brudni, okaleczeni, karykaturalni: brak oczu, kończyn, czasami pozostawały same korpusy ze szczątkami głów, pełzające na resztkach ramion. I usłyszałam:

Zanurzona twarz w świetle

Objawi wszystkie znaki

Zanurzony świat w świetle

Zrozumie wszystkie znaki

Niezmącony przepływ poprzez wiązki światła (czasu)

Wyłoni prawdziwych zwycięzców

Niezmącone, wszechistniejące

Powrócą do swego Pana

Ten, który jest wszędzie, i

Ten, który nie istnieje, choć ciągle Jest

Połączą się by powróciło

Co zaczęte było

Bo co było Jest, a co będzie

Już się wydarzyło

Istnieje pośród wszystkich wyniesionych i upadłych

Bo nic, co jest takim jakim jest, być takim nie musi

W wirze zdarzeń, w Prawie Przemiany

Powstanie Nowy Świat przez Największego powołany

I nic tego nie powstrzyma, i nic mu nie przeszkodzi

Bo ON nadchodzi

            Powiem wam szczerze, że buty mi spadły – od tego co widziałam i usłyszałam. Jednak dopiero następnego dnia zrozumiałam smutną prawdę: To my stoimy pod tymi wrotami do cudownego miasta, to my jesteśmy karykaturalną formą doskonałego człowieka. Zatraciliśmy doskonałość, choć jeszcze utrzymujemy w sobie na tyle światła, żeby odróżnić zło od dobra. Dopóki nie odzyskamy siebie prawdziwych złote bramy się nie otworzą. Tam może wkroczyć tylko doskonałość człowieka. Okaleczeni ludzie są energetycznymi odpowiednikami naszej kondycji wymiarowej. Musimy pracować nad odbudowaniem energetycznych oczu, nóg, czy rąk.

            Poprosiłam o dopowiedzenie mojego rozumienia. Oto one:

Jesteście kalekami. Czy Zbyszek (Popko) chce, czy nie, buduje Armię Boga z kalek. Każdy z was uczy się chodzić, używać rąk, ust, czy wzroku. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej, ale ciągle dołączają ludzie, którzy podejmują próby budzenia swojej doskonałości. Zbyszek buduje IDEĘ i niestety nie wszyscy do niej pasują. Jednak to nie oznacza, że są gorsi lub Bóg ich odrzuca. Takich IDEI w Umyśle Boga jest wiele i dla wszystkich wystarczy. Dlaczego czujecie się z tym źle? Bo pozwoliliście, aby o waszej wartości decydował człowiek, a nie JA. Spytajcie mnie, a ja każdemu powiem, ile dla mnie znaczy i którą drogą kroczyć powinien. I tak wszystko tworzy Całość. Jedni z was potrzebni są na pierwszej linii frontu i nie oznacza to, że ci którzy zabezpieczają tyły, opatrują rany i pomagają magazynować jedzenie i opatrunki są gorsi i mniej ważni od tych z pierwszej linii. Skoncentrujcie się na Dobru, Świetle,  własnej Idei, a wówczas Ja przemówię do Milionów.

Każdego dnia wypowiadam twoje imię i przywołuję. Znajdź się w dorzeczu niewinności i płyń rzeką doskonałości. Czekam na ciebie w Oceanie Spełnionych Marzeń, w Oceanie Wiecznego Snu o Tobie.

            Obecnie musimy zrozumieć jedną rzecz i ją naprawić w sobie. Usłyszałam coś takiego:

„Słowo przekute w Światło musi być ukierunkowane”

Dużo mówimy, wiele pragniemy, ale gdy przychodzi codzienność, problemy, zapominamy o dążeniu do doskonałości po Prawie Ojca, nie ziemskim. Brakuje nam koncentracji, ukierunkowania, systematyczności i wytrwałości w dążeniu do celu. Ta sentencja wskazuje na materializację. Słowo ciałem się stało. Dopóki będziemy w wewnętrznym rozproszeniu nic się nie stanie. Proste i już!

Z JEDNEGO ZLEPKA

Z JEDNEGO ZLEPKA

Kochani, podzielę się z wami bardzo osobistymi przekazami, które były dla mnie bardzo wstrząsające i odkrywcze. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest możliwe. Ta praca nigdy mi się nie znudzi, bo zawsze otwiera nowe możliwości i drzwi do prawdy o sobie.

Od dawna udzielam konsultacji osobom potrzebującym i poszukującym. Jakiś czas temu nawiązała ze mną kontakt osoba rozwijająca się, która konsultacje zazwyczaj wykorzystywała na trening widzenia i rozwoju. I tak stało się również 23 maja 2020 roku. Gdy Basia zadzwoniła, nie wiedziałam wówczas, że rozpoczynamy wspólnie zupełnie nowy początek samych siebie i odkryta zostanie przed nami nasza tajemnica istnienia na ziemi.

Przypomnę tylko, że informacje ściągnięte w formie przekazu nie mają podstaw gramatyki, czy stylistyki. Żądzą się swoimi prawami. Tam, gdzie są duże litery, tam mają one takie być. Domyślam się, że są to nazwy własne lub  w ten sposób mają być wyróżnione dla nadania powagi i znaczenia w zapisie. Nie dla wszystkich poniższe słowa mogą być jednoznaczne i zrozumiałe. Nie szkodzi. Czas ukaże prawdziwe ich znaczenie. Ja też nie wszystko pojmuję swym robocim umysłem. Natomiast Świadomość wie. I jej daję się prowadzić.

Wspólnie znalazłyśmy się w pradawnej przestrzeni Polan, którzy skrywają moce zapisane w DNA. Otworzył się świetlisty tunel na roziskrzonym gwiazdami nocnym niebie. Nagle usłyszałam od stojącego obok Jezusa:

– Bliźniaczki

– Nie rozumiem – odpowiedziałam – Jesteśmy z Basią bliźniaczkami?

– Z jednego zlepu.

– Co to jest zlep? – nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.

            Ujrzałam zaciśniętą dłoń Jezusa, który ją otworzył. Trzymał szarą glinę. Przełamał ją na pół dając do zrozumienia, czym jest wspólny zlepek. W jednej sekundzie przez moją głowę przebiegło tysiąc myśli i jeszcze więcej pytań. Z doświadczenia wiem, że Góra unika wskazywania dzieci, czy rodziców oraz innych spowinowaceń z poprzednich wcieleń, aby odebrać nam możliwość manipulacji i koncentrowania się na rzeczach nieistotnych. W związku z tym główne pytanie brzmiało: Dlaczego mamy o tym wiedzieć.

                        Nie mogłam dłużej powstrzymać ciekawości i w dniach 25/31 maja poprosiłam Jezusa o odpowiedź na nurtujące mnie pytania i wątpliwości. Przekaz zszedł w formie pisma automatycznego.

– Jezu, powiedz proszę, dlaczego jesteśmy dwie, a nie stanowimy jednej całości?

(mówił do mnie, ale wiedziałam, że w domyśle traktuje nas obie jako jedno)

– Ilonko/Basiu, a czyż nie lepiej mieć cztery ręce, cztery nogi i dwie głowy? Odetną ci jedną rękę i do działania zostają ci jeszcze trzy…

– A czy inni tak mają?

– Tylko niektórzy.

– To lepiej, czy gorzej?

– Inaczej. Nie decyduje ani o jednym, ani o drugim – cierpliwie tłumaczył Jezus.

– Czy zawsze wcielałyśmy się w tym samym czasie?

– Nie.

– Czy to życie jest szczególne, że tak się stało?

– Powinno być. Nadszedł czas dorosłości i Prawdy. Chciałaś ją znać. Choć jest to Prawda, stanowi zaledwie skrawek Całości Prawdy. Nie próbuj pojmować tego umysłem, bo się pogubisz. Sam fakt, że Jesteście i że wiecie o tym, powinno być dla każdej budujące. I to był główny czynnik poznania. Słuchaj serca – biją w nim dwa tętna. Choć są różne, są tym samym. Różnorodność jest zaletą i wyzwaniem zarazem. Przypadku nie ma, że „różne Osobowe” zawarte w jednym zlepku przejawia się we „wspólnym Indywidualnym”. Waszak jeden Umysł zarządza wszystkim i w Nim zawarte jesteście jako Jednia. Wspólny kręgosłup, wspólny cel i dążenie to odkrycie doskonałości po Dobru i Ojcu. Łączy was wspólny zasiew, jedno miejsce i jedno słowo. Pokochaj swoja naturę, bo w niej cudowność jest ukryta. Udowodniłem ci, że nigdy nie byłaś sama, ani po myśli, ani po działaniu. Wasze DNA skrywa Wielka Tajemnicę, do której dostępu ciemność mieć nie będzie. Już się cieszę i raduję na samą myśl o możliwości przejawienia się CUDU OJCA  w ziemskiej przestrzeni. Poprzez was zasiew się rozpocznie. Ziarna doskonałości rozproszycie po świecie. Nie bójcie się, bo Wielka w was Siła jest ukryta. Jeśli strach zacznie zakradać się w wasze umysły, to znaczy, że nie rozumiecie własnej Wielkości, Mocy i „Ognia Pożogi” przeciw ciemności wystawionych, a wówczas na nic się zda Cały Plan odzyskania „Utraconego”. Światło zawarte w sercach waszych rozbłysnąć musi , a skrzydła rozpostarte poniosą ku właściwemu przeznaczeniu, tysiące lat temu spisanemu.

            Dokończ, co zaczęte było. Nie miej skrupułów, żadnych niepewności, sercu zaufaj. Ono wie, ono pamięta, ono wyrywa się ku prawdziwej swej naturze. Nie blokuj tego. Pojmij bezkres swoich możliwości. To one są kluczem do Nowego Jutra. Tobie się kłaniam, tobie ufam, bo lepszego Rycerza nigdy nie miałem. Dziękuję za każdą próbę, za każdy ból, smutek i łzy. Pamiętaj, że w Prawdziwym Domu czeka na ciebie ukojenie, miłość i niezliczone zastępy przyjaciół. Ich oczy patrzą na ciebie i powrotu  wyczekują. Wsparciem jesteś zasilana w każdej sekundzie życia. Wszystko zmierzało do tej chwili, do tego momentu, gdy ujmiesz miecz, Miecz Światła i po Dobru zmieniać będziesz. Jesteś dziełem Ojca, Jego Planem, Jego Działaniem. On tylko w doskonałości się przejawia więc nie istnieje w tobie nic, co sprzeczne z Całością by było. Możesz więcej niż inni – cztery ręce, cztery nogi, dwie głowy: żaden człowieczy przejaw na ziemi więcej nie posiadał. Masz wiele więc zrobić możesz wiele. Nie cofaj się i nie zawracaj ze ścieżki wytyczonej przez samego Ojca. Z dumą kroczyłaś poprzez wieki skrywając Tajemnice Wielkich. Zapisane jest w Tobie: BYĆ i DZIAŁAĆ. To ten czas.

Wzywam cię Rycerzu, stań w moich szeregach i poprowadź Legiony całe w Imię Moje, w Imię Miłości, w Imię Wszechrzeczy skrywanej w kamieniu, deszczu, liściu i podmuchu wiatru. To mój oddech.

Powstań Rycerzu, bo moje usta dziś Twoje Imię wyrzekły

Idź Rycerzu, głoś Prawdę o Nowym Jutrze

Broń Rycerzu, każdego, kto upada, bo On jest moim dzieckiem ukochanym

Budź Rycerzu, rozgłaszaj Prawdę we Mnie zapisaną

Prowadź Rycerzu, bo Legiony Obudzonych za tobą podążą

Wbij Rycerzu, swój Miecz Wiekuisty w ziemię i niech się rozpocznie Epoka Powstania Armii Wielkich Powróconych

Rycerzu, pod twoim płaszczem skrywać się będą rzesze tych, którzy zechcą być tacy jak Ty

Oni głos mój usłyszą

I z kolan powstaną, gdy zrozumieją Wielkość Swoich Korzeni

Rycerzu, dziś powstaje Nowa Historia Zejścia Świetlistości – za tobą pójdą i zmieniać będą po Twojej Woli, którą Moja jest zarazem

Składam pocałunek na twych skroniach. Ty wiesz. Ty pamiętasz. Bądź moją ręką Tu i Teraz.

Ja Jestem.