Poniżej zamieszczam moje indywidualne doświadczenia z odbytej modlitwy Zbyszka Popko. Link znajdziecie na końcu. Jeśli ktoś chciałby spróbować proponuję zacząć od videoblogu Zbyszka.
Człowiek wyposażony jest w 12 powłok, czyli literacko mówiąc drzemie w nas 12 rycerzy. Każda powłoka to cząstki przypisane danemu wymiarowi. Cały orszak od wymiaru 1 rozpoczyna ciało fizyczne, 2 umysł, 3 myśli, 4 emocje. I tak oto mamy człowieka fizycznego, w skrócie zwanego ROBOTEM. Dlaczego? Bo każdy kto nie zjednoczy owych powłok, nie zaprosi do współpracy, aby nad nimi zapanować zawsze będzie niewolnikiem siebie samego oraz środowiska, które napiera z zewnątrz. Powłoka 5 to psychika, pod którą podpięta jest dusza. Powłoki 6-8 są energetyczne i tu mamy do czynienia z człowiekiem energetycznym, który zdecydowanie więcej może, potrafi i widzi. Obudzona powłoka 6 otwiera jaźń, czyli umysł energetyczny. W tym miejscu zaczyna się wielka przygoda z rozwojem, gdyż do głosu dochodzi ŚWIADOMOŚĆ, cudowny twór stworzony przez Ojca. Ona nie jest objęta żadnymi znanymi nam regułami ani zasadami. Jest wolna, nieograniczona czasem i przestrzenią. W niej zawarte są cząstki Boga. Powłoki 9-12 tworzą człowieka duchowego. Tu zawiera się DUCH i DUCH CAŁOŚCI integrujący pozostałe powłoki.
Każda z cząstek, jak i każda powłoka objęta jest Prawem Wolnej Woli. Co to oznacza? Że może robić co uważa za słuszne. Wyższe powłoki, które obserwują te niższe dołączają do gry w momencie, gdy poczują w harmonię. Wówczas dopiero może zacząć się wspólna gra całej orkiestry, która wygrywać będzie wspólną melodię sukcesu i spełnienia.
Niestety niewielu posiadło umiejętność panowania nad fizycznymi powłokami. Ogólnie jesteśmy rozklekotani i nieharmonijni. Co zrobić, żeby 12 rycerzy zechciało grać do jednej bramki? Spróbujcie zrobić to, co proponuje Zbyszek i zjednoczcie siebie po całości. Można ściągnąć przekaz od DUCHA i dowiedzieć się co on myśli o naszym życiu. Następnie dopuść do głosu ROBOTA i pozwolić jemu zabrać głos. Przekazy ściągane są w formie pisma automatycznego. Jak dla mnie jest to bardzo ciekawe doświadczenie. Pamiętajcie: Jak na górze, tak i na dole. Sekwencja mówi o tym, żeby wejść na górę do DUCHA, po czym zejść na dół do ROBOTA zamykając tym samym cykl. Polecam
Rzekł DUCH:
Potrzebuję ciebie bardziej niż myślisz. Jesteś moim spełnieniem. Nic bez ciebie, tu na ziemi, nie ma sensu. Jesteś moim przejawieniem. Patrzę na ciebie i myślę, że ciekawe masz życie. Nie bój się! Nie bój się swojej siły. Gdzieś ją zatraciłaś, a to ona była cudem w tobie zawartym. Pamiętasz swoje dzieciństwo? Niby trudny dom, niby trudne środowisko, a dla ciebie wszystko było proste. Płynęłaś przez życie, czerpałaś pełne garści i do Glowy ci nie przyszło, że czegoś nie potrafisz. To wiara w siebie, w swoją doskonałość sprawia, że stworzyłaś doskonałość. Odszukaj w sobie ten zakamarek, w którym skryłaś esencję swojej wielkości. Ściągnij te kłódki, otwórz drzwi i wejdź. Co widzisz? Kielich? Wypij i napełnij się na powrót tym, co w tobie było doskonałe. Powróci odwaga, moc, marzenia, fascynacja życiem i spełnienie. Nie ograniczaj się. Sięgaj daleko i wysoko, bo po to tu przyszłaś. Twoja wielkość sięga gwiazd, a moc wszystko możliwości. Jestem tu po to, aby wskazać tobie drogę ku sobie samej, ku mnie. Idźmy wspólnie do Ojca budując razem piękne rzeczy. Stań się moim partnerem. Śnijmy wspólny sen naszej doskonałości. Dałem ci wszystko więc możesz wszystko. Magia tworzenia jest taka prosta. Tylko chciej! Wyciągnij dłonie, otwórz serce i twórz swoje dobre jutro, cuda dla świata, miłość we wszystkim co istnieje. Stań się siewcą boskiej miłości. Światło w tobie zaistniał, bo tego pragnęłaś. Usłyszałaś mój głos i za nim podążyłaś. Teraz gdy odwaga i moc do ciebie powróciły możesz czynić wszystko czego zapragniesz. Spraw, aby to życie było wypełnione światłem, kreacją i spełnieniem.
ROBOT przemówił:
Wyrażam zgodę na własną doskonałość. Pragnę zespolenia, powrotu do DOMU. Tęsknota za DOMEM, za miłością i prawdą obudziła mnie oraz silne pragnienie odczucia własnej doskonałości. Potrzeba uwolnienia jest tak silna, że zrobię wszystko, aby światło i moc we mnie zaistniały i we wszystkim co mnie otacza. Chcę oddychać światłem, zasypiać w nim i budzić. Potrzebowałam potwierdzenia, że siła, którą miałam nie była zła, że dobrze być silnym. Teraz to rozumiem. Urodziłam się z tym, bo to mój dar był. Będę go pielęgnować. Siłę wykorzystam na tworzenie, otwieranie i budzenie moich braci. Pozwalam sobie również na spełnienie marzeń, smakowanie życia, radość i śmiech. Dziękuję za twoje starania, nieustanne nawoływania. Dzięki temu wiem kim jestem i po co jestem. Po stokroć dziękuję. Wytycz moje drogi i połącz ze źródłem prawdziwego istnienia. Wierzę w siebie, wierzę w moc, którą mam. Po dziecięcemu będę zmieniać świat – z niewinnością, bo mogę wszystko. Magia mnie wypełnia, moc wspiera, a mądrość prowadzi.
Pamiętajcie, że każdy jest kowalem swojego losu. Przekuwa niedoskonałość w doskonałość, brak miłości w miłość, smutek w radość, małość w wielkość. Wszelkie narzędzia posiadamy i nic z zewnątrz przyjść nie musi, żaden cudowny środek, eliksir, czy zaklęcie – no chyba, że wykuła je nasza doskonałość. To się nazywa SAMODZIELNOŚĆ. Bóg w swym zamyśle wyposażył nas tak, aby niczego nam nie brakowało do pracy nad sobą.
Określenie „jęczydupa” usłyszałam kiedyś w stosunku do siebie od mojego przewodnika w trakcie medytacji. Jest w przestrzeni energetycznej takie miejsce, w którym znajduje się „ławeczka zwierzeń”. Zazwyczaj siada na niej Wielki Pocieszyciel – dla mnie w tym wypadku Jezus. My ludzie, mamy w sobie zawarte pewne mechanizmy, które strzegą, uczą i prowadzą człowieka. On jest jednym z nich. Oprócz tego jest jeszcze Wielki Psycholog, Wewnętrzny Lekarz i inne. Ale do rzeczy… Każdy człowiek często ma w swoim życiu chwile upadku, zwątpienia, rozpaczy. Będąc niegdyś w takim stanie udałam się na gorzkie żale na ławeczkę. Było tak cudownie. Zostałam otoczona opieką, pocieszona i wysłuchana. Życie nabrało zupełnie innej barwy. Od czasu do czasu odwiedzałam to miejsce i za każdym razem poczułam się lepiej.
Pewnego razu, gdy po raz kolejny chciałam skorzystać z dobrotliwego miejsca dla skołatanej duszy, zdziwiłam się, bo scenariusz potoczył się zupełnie inaczej. Dziś wiem dlaczego i uważam, że to było słuszne i niezbędne, bym obudziła sięz czarnego snu rzeczywistości.Zapewne maczał w tym palce Wielki Psycholog. Ówcześnie prowadziłam życie pełne ograniczeń, trosk i niepewności. Zrodził się we mnie taki mechanizm narzekania i wiecznego niezadowolenia. Wiedziałam o tym i sama byłam tym zmęczona. Chciałam być beztroska, zabawna i lekka w sobie, ale problemy i ludzie nie pozwalali mi na to (według mnie). Wydawało mi się, że oni nie widzą zagrożeń i trudów, że tylko ja widzęjasny obraz rzeczywistości. Męczyli mnie śmiejący się ludzie, męczyłam się sama z sobą. „Oczywiście to świat był winny i wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie, a ja się tak poświęcałam.” Ugrzęzłam w emocjonalnej otchłani. Postanowiłam więc udać się na ławeczkę zwierzeń. Usiadłam obok Jezusa i zaczęłam płakać,utyskiując na trudny los. Przerwałam w pół słowa, bo on spokojnie wyciągnął jabłko i odwracając twarz ode mnie zaczął je jeść. Puścił pod nosem jedno słowo: jęczydupa. Słuchajcie, to wystarczyło. To słowo oblało mnie jak zimny prysznic na wytrzeźwiałce. I już wiedziałam, że to nie świat, nie ludzie stworzyli niekorzystną sytuacje tylko moja postawa wobec nich jest niewłaściwa. Zawstydziłam się. Posiedziałam chwilę i w końcu ośmieliłam się zapytać: To co mam zrobić? Usłyszałam: Siadaj. I obok ławeczki pojawiło się czarne, obdrapane krzesło. Usiadłam niepewnie. Uwierzcie mi, to krzesło zaczęło wsysać w siebie wszystkie moje złości, frustracje, rozczarowania i oczekiwania. Zeszło ze mnie wszystko – cała gorycz. Podziękowałam i dyskretnie odeszłam.
Moje doświadczenie pozawala mi pracować z innymi ludźmi. Oni dzielą się na takich, którzy rozumieją co do nich mówię i chcą to zmienić oraz takich, którzy przez lata tkwią w emocjonalnym bagnie nie chcąc nad sobą pracować. Łatwiej obarczyć winą świat i ludzi niż przyjąć do wiadomości, że samemu popełnia się błąd. Często są to dobrzy ludzie, którzy utknęli w sytuacji o negatywnym zabarwieniu. Gdy sprawdzam co jest przyczyną, często okazuje się, że mimo, iż są dobrzy popełnili błąd i sami przyczynili się do powstania problemu. Najczęściej aż w 70%. Później poszukują winnych, bo przecież są cudowni, dobrzy, pomagają ludziom, troszczą się o innych – „ale teściowej to ja tego nie wybaczę” – słyszę. I co ja mam wówczas powiedzieć? Tłumaczenie tego samego przez dwa lata może być nawet dla najcierpliwszego nużące. Zazwyczaj informuję, że nie jestem wstanie pomóc. I tak to właśnie jest z tym okrutnym światem…
Materiał dedykuję wszystkim wojownikom i rycerzom, którzy odrzucili siebie, odrzucili siłę, bo uznali, że gdy będą słabi innym będzie z nimi lepiej. Skupili się na zadowalaniu otoczenia.
Zapytajcie Ojca kim oraz jakimi mieliście być w tym życiu w pierwotnym zamyśle. Co zostało ustalone na samym początku waszej drogi nim pojawiliście się tutaj i staliście się tymi, którymi jesteście? Czy, aby właśnie w ten sposób została ukierunkowana wasza droga? Kto i co sprawiło, że odrzuciliście samych siebie, swoją doskonałość i wielkość? Warto się w to zagłębić. Poniżej moje dość osobiste doświadczenie, gdy oto właśnie zapytałam.
Na początku widziałam biały tunel, który prowadził przez jakieś wymiary. Mijałam istoty zatopione w kłębach światła. Tunel prowadził dalej, jakbym jechała kolejką torową. Wjechałam w kosmiczny krajobraz. Tu na chwilę się zatrzymałam, po czym popłynęłam dalej. Tym razem na końcu tunelu była ciemność. Wyrzuciło mnie w pustą, ciemną przestrzeń. Nie było nic, ani gwiazd, ani żadnego ruchu. Dryfowałam w przestrzeni jak bezwolny kosmonauta w próżni kosmicznej. I wtedy usłyszałam słowa:
„Dałem ci wszystko. Nie przyjęłaś tego. Wolałaś ulegać ludzkim naciskom i wskazówkom jaka powinnaś być. Kto dał im do tego Prawo? Kto tobie dał Prawo, aby zmieniać doskonałość w żałosne bagno ludzkich odpadków? Nie czynie wyrzutów. Nadal liczę na twoje powstanie, na poskładanie wszystkich cząstek, wpłynięcie do oceanu doskonałości i pokochanie siebie. Dałem ci siłę nie dla zabawy. Nie doceniłaś tego. Uznałaś, że gdy będziesz ustępować i pozwolisz deptać siebie będziesz lepsza. Dałem ci siłę do obrony innych i ciebie również. Gdy byłaś dzieckiem wiedziałaś co robić. Wiedziałaś kogo obronić, rozróżniałaś potrzebę akcji od niepotrzebnej agresji. Wiem, że inni zabili w tobie ten cud, ale ty pozwoliłaś na to. Przestałaś się kochać i podziwiać za to, co w tobie jest piękne. A czy wy wiecie co to jest piękno? Żyjecie w iluzji prawdy i własnych dokonań. Powróć do tej Ilonki z przedszkola. W niej była wielkość. Ona wiedziała. Ona miała w sobie siłę i odwagę. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami., nad tym, czy wypada, czy nie wypada. Ona działała. Była wojownikiem. Zasłaniała sobą tych, którzy byli słabi, poniżani. Popłyń dziecko ku sobie prawdziwej , pierwotnej. Czekam na powstanie rycerza.”
Nagle znalazłam się na piaszczystej drodze wśród wysokich, gęstych traw. Dotykałam łodyg jak szczebli w płocie ciągle idąc. Po chwili dopiero dostrzegłam plażę i morze w oddali. Piasek był bardzo drobny i bały. Wówczas świadomość moja uniosła się do góry i ujrzałam siebie jako 7 letnią dziewczynkę leżącą na piasku. Robiłam rękoma anioła, jak to zwykle robią dzieci w śniegu. Świadomość wzniosła się jeszcze wyżej i w białych obłokach ujrzałam Jezusa. Trzymał w dłoniach białą, świetlistą kulę. Jej wnętrze żyło, nieustannie poruszało się. Nagle Jezus wypuścił tę kulę z rąk i zaczęła spadać w dół wprost na leżącą na plaży dziewczynkę. Kula uderzyła w tors zrywając ją z piasku. W jednej chwili jej ciało zaczął przyoblekać pancerz z metalowych łusek. Stanęła w zbroi od głowy po place u stóp. Nagle pojawił się koń. Dziewczynka zgrabnie wskoczyła na niego. Zdziwiłam się, że zbroja nie krępowała jej ruchów, ani nie obciążała ciała. Miała również miecz przy boku. Usłyszałam:
„Jesteś namaszczona. Wyjątkowa. Moja. Nigdy mnie nie zawiodłaś. Lubisz wygrywać więc wygraj z samą sobą. Zrozum swą wielkość, pojmij ją, zaakceptuj i ruszaj.”
Rycerz jechał wzdłuż plaży spokojnym tempem. Co jakiś czas wygląd jego zbroi się zmieniał. Zrozumiałam, że to zmieniają się epoki i to czas wpływał na wizerunek zbroi i oręża. Rycerz dojechał do momentu mojego narodzenia w tym życiu. Ujrzałam siebie w szpitalu na rękach pielęgniarki. Nie uwierzycie, ale byłam w zbroi. Jestem dzieckiem z cesarskiego cięcia i lekarz, który przyjmował poród niechcący przeciął moją skórę, którą zszył. Do dziś mam bliznę na ramieniu kształcie krzyża.
W końcu zobaczyłam siebie obecnie. Widok nie był imponujący. Szczątkowa zbroja, smutek i bezradność w oczach. A przecież nie tak miało być! Naiwność mnie do tego doprowadziła i chorobliwe zadowalanie innych w poszukiwaniu akceptacji z ich strony. Uznałam, że nie można mnie kochać takiej jaką jestem.
„A ja ci mówię: Rycerzu powstań! Przed tobą kolejna podróż, kolejne wyzwanie. Wyrwij się ze snu zapomnienia o sobie. Bądź mą wielkością dla siebie i innych. Prowadź ku światłu każdego, kto wyrazi taką wolę. Dotykaj słowem, światłem, działaniem. Jesteś niedocenioną wielkością, namiastką siebie samej. Odbuduj swoją wielkość, bo rycerzowi klęczenie nie przystoi. Pokochaj w sobie wszystko: fale gniewu, impulsy, reakcje. Masz w sobie ciągle jeszcze zakorzenioną sprawiedliwość. Wiesz co robić. Wiesz co jest dobre.”
Ponownie znalazłam się na plaży. Leżałam w piasku, ale taką jaką jestem obecnie. Również robiłam anioła. Nagle z góry spadła na mnie kula światła. Wbiła się w klatkę piersiową z taką siłą, że usiadłam. Chwilę później stałam w pełnym uzbrojeniu.
„Przywracam ci zbroję. Nie zmarnuj jej. Jest twoja i wykorzystaj ją w należytym celu. Broń, ochraniaj i prowadź. Przecieraj szlaki innym do prawdziwego poznania. Zdejmij z nich woal iluzji. Poprowadź w bój o samego siebie. W jedności siła i tylko zjednoczenie gwarantuje wam powrót do DOMU WASZEGO. Nigdy siebie nie potępiaj, naprawiaj błędy i doceń swoją siłę. Żyj wdzięcznością do siebie samej za to kim jesteś. Bo ty, JESTEŚ! Stań się moim palcem, który wytycza i kieruje. Masz w sobie wiele mocy, których nie uruchomisz bez kochania siebie, bez odwagi, siły – bez rycerza. Możesz leżeć na tej plaży lub iść w bój. Wybór należy do ciebie moje dziecko. I pamiętaj, kocham cię bez względu na wszystko.”
Kilka słów podsumowania:
Gdy idzie się przez życie i ciągle ktoś cię strofuje, że jesteś nie taka, nie tak reagujesz, niewłaściwie patrzysz na świat, to zaczynasz dusić w sobie ten głos, tę siłę reakcji. Zaczynasz obojętnieć i robisz wszystko, aby zadowolić otoczenie. Zdradzasz siebie i własne wartości. Rycerz z widzenia uzmysłowił mi, że od zawsze jego instynkty we mnie żyły.
Od dziecka miałam skłonność do ingerowania w sytuacje, gdzie ktoś uderzał w drugiego. Na szczęście byłam wyrośnięta i przewaga fizyczna dodawała mi dodatkowej odwagi. Nie raz zapłaciłam za to karceniem przez środowisko i rodzinę. Nikt mnie nie pytał jaka była prawda i dlaczego uderzyłam. Za moich czasów biło się dzieci z błahych powodów. Tata musiał się mocno napocić, żeby wyznaczyć karę. Krzyczałam, gryzłam, kopałam. Całe blokowisko musiało mnie słyszeć. Zawsze walczyłam.
Gdy miałam 24 lata i 50+ wagi ciała, poszłam z młodszym bratem na dyskotekę. Brat wszedł w zatarg z kilkoma osiłkami więc postanowiłam opuścić imprezę. Na ciemnej drodze zaatakowało nas 5 nastolatków (18-19 lat). W jednej chwili wiedziałam co robić. Nawet buty na obcasie mi nie przeszkadzały. Krzyknęłam tylko: plecami do siebie! Ty bierzesz trzech, ja dwóch! Hmmm… jak to zrobiłam? Nie wiem. Jednemu palce w oczy, drugiemu cios w gardło i w ciągu 1 minuty mogliśmy uciec. Na drugi dzień oglądałam sobie siniaki, na szczęście na klatce a nie na buzi. Tych ciosów nawet nie poczułam. Adrenalina zrobiła swoje. Nigdy więcej dyskotek z bratem!
Kolejna sytuacja, gdy instynkt i reakcja zadziałały, była na lodowisku. Rozpędzony, rosły mężczyzna gnał w moją stronę. To wyszło samoistnie – wyciągnęłam ręce i chłop runął jak kłoda. Musiał zobaczyć gwiazdy, bo długo wstawał.
Osiem lat grałam w piłkę ręczną. Jest to gra kontaktowa i często brutalna. Koleżanki zmagały się z kontuzjami, a ja wyszłam bez żadnego szwanku przez tyle lat. Zawsze wiedziałam jak upaść, jak uniknąć uderzenia, jak zrobić unik.
Nigdy nie byłam matką-kwoką, nie mam potrzeby ciećkania się z dziećmi ani zwierzętami mimo, że kocham je bardzo i zrobię wszystko, aby były szczęśliwe i bezpieczne. Nie mam również ciągłego pragnienia bycia w bliskości z drugim człowiekiem. I poza tym, marny ze mnie pocieszyciel, bo nie umiem kłamać i wymyślać kolorowej przyszłości dla kogoś, kto jest w trudnym momencie – musi to przeżyć sam i pogodzić się z sytuacją.
Tym wszystkim jestem JA w tu i teraz. Na moją całość składa się ciąg zdarzeń i doświadczeń. Trochę już żyję na tym świecie i mimo mojej walki jednak rozmieniłam się na drobne, pogubiłam siebie, te najcenniejsze wartości. To była ważna lekcja dla mnie. Czas na odzyskanie siebie i pokochanie mojej surowości, wnikliwości i prawdy.
„Dziwne czasy”… słyszę wokół – „Nie myślałam, że tego dożyję”. Hmmm… czy aby na pewno dziwne? Człowiek człowieka niszczy od zarania ludzkich dziejów. Co z nami jest nie tak, że nasze genomy nastawione są na niszczenie? Wojny, holokausty, getta – ludzkość wszystko przerobiła i nadal nie uczy się na błędach. Silny terytorializm, chore ideologie, religijne doktryny, różnice językowe i kulturowe sprawiały, że zabijaliśmy. Człowiek człowieka. Dla króla, dla chwały, dla Boga, dla przyjemności… Czy różnimy się czymś od człowieka starożytnego? Czy XXI wiek sprawił, że nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami jesteśmy mądrzejsi, rozważniejsi, bardziej tolerancyjni? Pełni miłosierdzia? Guzik prawda! „Panowie” tego świata stworzyli SYSTEM, który dba, żebyśmy się nie nudzili. Dzieci nadal są zabijane, wykorzystywane seksualnie, sprzedawane. Podobnie z kobietami. Broń jest ogólnie dostępna, wręcz rozdawana w krajach biednych, ideologicznie upadłych, aby zabijać się wzajemnie. Przykładem jest Afryka – kontynent pełen cudowności, bogaty w złoża: złoto, diamenty, mógłby być samowystarczalny. Jak myślicie, kto to zagarnia? Najbogatsze kraje! Kolonie angielskie, hiszpańskie… Czy ktoś kiedykolwiek zapłacił tym ludziom za lata niewoli? Łaskawie oddano im ziemię. Cóż za łaska królewska… Można się wzruszyć.
SYSTEM i religie ściskają sobie dłonie we wzajemnej aprobacie. Tworzą krzywą moralność, etykę, zakazy, nakazy wmawiając nam, że to dla naszego bezpieczeństwa. Uczymy tego dzieci zniewalając je od samego poczęcia. I nadal zabijamy w imię… No właśnie, w imię czego? Poświęcone przez kapłana armaty będą lepiej zabijały? Co za absurd! To nadal i ciągle się dzieje! Święci się w imię Boga narzędzie do mordowania! Wszyscy w tym uczestniczymy. A gdzie Prawo Boskie? To Prawo nigdy nie było prawem jakiejkolwiek religii. Nigdy! Gdyby tak było, bylibyśmy wolni od debilnych zasad, regulaminów, reguł i rytualizmu. Przykład: post w piątki. Myślicie, że Bóg jest tak małostkowy, żeby zajmować się tym, co wkładamy do ust? Mamy być zdrowi, szczęśliwi, spełnieni na jego chwałę. Traktujmy godnie zwierzęta, bo nam służą. Nie musimy wierzyć w Boga, żeby być jego dzieckiem. Poza tym po co wierzyć w coś, co wie się, że istnieje? Jeśli widzisz stojące krzesło to musisz wierzyć, że ono tam stoi? Nie. Akceptujesz to i idziesz dalej.
Zatraciliśmy więzy z Bogiem. Przestaliśmy się z Nim komunikować oddając własne dusze w ręce kapłanów. Rozpustnym, łakomym i zachłannym istotom. Tylko Ojciec pochyli się nad tobą, wskaże drogę, przytuli w intymnym akcie połączenia. Zapomnieliśmy jak to się robi – jak usłyszeć jego głos, obecność i prowadzenie. Nie kupimy sobie drogi do Niego, nawet w największym darze na rzecz jakiejkolwiek świątyni. Żadna „modlitwa-klepanka” również tego nie uczyni. Tylko świadectwo naszego życia, człowieczeństwa jest wstanie na powrót przywrocić związki z Bogiem. Uczmy się tego. A dziś co mamy? Koronawirusa. Czy stworzyła go natura? Nie. Bóg? Nie. Stworzył go człowiek, by zabijać swoich braci. Człowiek opętany chorą ideologią odludnienia planety. Człowiek (grupa ludzi), która od lat działa pod nazwą SYSTEM. Mamy się bać! Lęk u człowieka zawsze rodził najgorsze instynkty. Patrzymy podejrzliwie na każdego, kto się zbliża. Zamykamy się w domach. Praca, dom, żadnych przyjemności, odizolowanie od natury, najbliższych, samotność. To wszystko równa się ROBOT. Po co budować obozy pracy, getta? Nie trzeba. Załatwili nas strachem. Wirusik puszczony, armagedon nadchodzi. Umysł nie może czuć się komfortowo więc rodzi myśli o coraz czarniejszym scenariuszu. My, ludzie, potrzebujemy się wzajemnie. W trakcie każdego spotkania energetyczne ciała wymieniają się DNA. Wzmacnia to słabszego, mocniejszego uczy. Każdy z nas w swojej energetyce ma zapisanych wiele doświadczeń w postaci kodów. Do spotkań wybierajmy ludzi pozytywnych, żyjących dobrym jutrem, takich którzy nie męczą swoją obecnością. Wówczas potrafimy w radości spędzić czas z braćmi po krwi energetycznej, a nawet duchowej. Ktoś nam to odebrał… Jesteśmy od dziesiątków lat osłabiani zatrutym jedzeniem, promieniowaniem, falami radiowymi, 5G, szczepionkami itd. DNA ludzkie jest coraz słabsze. I taki wirusik, który nie jest z grupy mocnych doprowadza do upadku najsłabszych. Sprawdzają ile wytrzymamy, gdzie umieralność jest największa i w której grupie wiekowej. Jesteśmy szczurami w laboratorium, barankami wystawionymi na rzeź. Dziś zabija się w białych rękawiczkach. I co teraz? Teraz kochani jest czas na „indywidualne”. Musimy wzrosnąć przekierowując uwagę na siebie. Obudźcie w sobie to, co najpiękniejsze, odnajdźcie talenty, pasje, moc, radość. Nie warunkujmy szczęścia od bycia z kimś.
Dziś jesteś ty i ty. To również może być cudowna przygoda. Tańcz, śpiewaj, pisz, maluj, rób zdjęcia. Stań na Wzgórzu Nadziei i ujrzyj w dole świat twoich pragnień. Wejdź do tego miasta i codziennie dodawaj coś pięknego, swojego. Niech tam otoczą cię ludzie przyjaźni, którzy pokażą czym jest braterstwo i miłość. Stawiaj fontanny, buduj ogrody, twórz plaże z fantazyjnymi widokami. Tego świata nikt ci nie odbierze. Jest twój i będzie taki jaki ty chcesz, żeby był. Może pewnego dnia urzeczywistni się w tym wymiarze. Nuda dla mnie nie istnieje od zawsze. Termin mi znany, ale nie doświadczony. Sama dla siebie jestem ciągle pełna odkryć, zaskoczeń i wzruszeń. Nieustannie marzę i buduję świat po swojemu. Dla jednych jestem dziwna, a dla innych być może inspiracją. Nie ważne jak będzie i co będzie. Ważne jak ja ten czas przeżyję. Robię wszystko, abym miała o czym opowiedzieć Ojcu, gdy do Niego powrócę. Pozdrawiam was serdecznie w tych „dziwnych czasach”.
Kochani, kilka lat temu trafiła w moje ręce książka pt. „Biała Księga” Ramthy spisana z przekazów chanellingowych. Kanałem, który użyczył swego ciała jest amerykanka JZ Knight. Natomiast, Ramtha to pierwszy (według niego) wniebowstąpiony człowiek, żyjący na ziemi 35 tys. lat temu, który obecnie prowadzi ludzkość ku uwolnieniu od zakorzenionych doktryn otępiających na tyle skutecznie, by zabić prawdziwą moc i możliwości człowieka. W przekazach tych ukierunkowuje człowieka na obudzenie jego nieskończonych możliwości, odcięcie od szkodliwych, niewolniczych praktyk religijnych i systemowych oraz zrozumienie MIŁOŚCI w szerszej perspektywie.
Książka ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wówczas jeszcze nie miałam do czynienia z książkami Zbyszka. Nie mniej jednak lektura ta w jakimś stopniu zaspokoiła moją ciekawość: kim jest człowiek?
Już teraz wiem skąd we mnie od dziecka rodziły się pytania, na które dogmaty katolickie nie były wstanie udzielić odpowiedzi. To moja dusza podważała zasadność stworzonych reguł w tym świecie, a które nie pokrywały się z PRAWDĄ wszechświata. Biała Księga potwierdziła wszystko to, co we mnie drzemało, co śmiała myśl przebijała i grzebała, a czego usta głośno nie potrafiły nazwać.
W związku z tym pozwolę sobie zamieścić w artykułach co ciekawsze fragmenty mądrości Ramthy, abyście mogli choć w części zrozumieć kim jest człowiek oraz kim i czym jest Bóg. Życzę powodzenia w odkrywaniu tajemnic życia, których objawienie jest w każdym z nas, w każdej istocie na naszej ziemi – planecie bogów, a nie marnych, kruchych i bezsilnych ludzi.
„Nazywam się Ramtha. W starożytnym języku moich czasów to znaczy Bóg. To ja jestem wielkim Ramą ludzi Indii. Byłem pierwszym człowiekiem zrodzonym z łona kobiety i lędźwi mężczyzny, który wniebowstąpił. Nauczyłem się jak wniebowstępować nie za pośrednictwem nauk drugiego człowieka, lecz dzięki wrodzonemu zrozumieniu Boga istniejącego we wszystkim. Jednak zanim to nastąpiło , nienawidziłem, gardziłem, zabijałem, podbijałem i rządziłem aż do momentu, w którym osiągnąłem oświecenie.
Byłem pierwszym zdobywcą znanym w tej rzeczywistości. Rozpocząłem marsz, który trwał 63 lata. Podbiłem trzy czwarte znanego świata, ale moje największe zwycięstwo nad sobą w momencie, kiedy zrozumiałem moją własną egzystencję. Kiedy nauczyłem się kochać siebie samego i osiągnąłem jedność z całym życiem, wstąpiłem na skrzydłach wiatru do wieczności.
Wniebowstapiłem przed oczami mojego ludu na północno-wschodniej stronie góry Hindus. Mój lud, który liczył więcej niż dwa miliony był mieszanką Lemuryjczyków, ludzi z Jonii, później zwanej Macedonią, i plemion uciekających z Atlanty, którą nazywacie Atlantydą. Taki jest rodowód mojego ludu obecnie tworzącego narody Tybetu, Nepalu i południowej Mongolii.
Żyłem na płaszczyźnie istnienia tylko jeden raz. W waszym rozumieniu czasu byłoby to 35 tysięcy lat temu. Urodziłem się w grupie nieszczęśliwych ludzi, pełnych ignorancji i rozpaczy pielgrzymów z kraju zwanego Lemurią, żyjących w slumsach Onai, największego portowego miasta Atlantydy na południowej półkuli. Znalazłem się w Atlantydzie w okresie znanym jako „ostatnie 100 lat”, zanim cały kontynent się rozpadł i pochłonęły go wielkie wody.
(…) Na ulicach Onai sceny brutalnie traktowanych dzieci, bitych i gwałconych kobiet nie byłby rzadkością. Częstokroć Atlantydzi przechodzili obok głodującego na ulicy Lemuryjczyka, zatykając sobie nosy chusteczką z cienkiego lnu, zroszoną jaśminową albo różaną wodą, ponieważ uważano nas za cuchnące, mizerne stworzenia. Byliśmy niczym. Traktowano nas jak pozbawione duszy, bezmyślne odpadki intelektu, ponieważ nie znaliśmy naukowego zastosowania gazów ani światła. Ze względu na to, że nie posiadaliśmy, że tak powiem, intelektualnej inklinacji, traktowano nas jak niewolników i używano do pracy na roli.(…)
Ramtha miał matkę i siostrę, które umarły z głodu. Jako chudy, drobny czternastoletni chłopiec został całkowicie sam.
(…) Kiedy patrzyłem na palące się ciała mojej matki i siostry ogarnęła mnie taka głęboka nienawiść do Atlantydów, że poczułem jakby całe moje jestestwo wypełniło się trującym jadem żmii. A byłem tylko małym chłopcem.
(…) Nie winiłem Boga za to, że nie był wstanie mnie kochać. Nie winiłem go za to, że nie kochał mojego narodu. Nie winiłem go za śmierć mojej matki i mojej siostrzyczki. Nie oskarżałem go. Ja go nienawidziłem.
(…) Popatrzyłem na wysoką górę, która majaczyła na dalekim widnokręgu – bardzo tajemnicze miejsce. Pomyślałem, że jeśli istnieje Bóg, właśnie tam powinien mieszkać, wysoko ponad wszystkimi, tak jak ci, którzy rządzili naszym krajem, mieszkali ponad nami na wzgórzach. Jeżeli tam pójdę – rozważałem – to znajdę Nieznanego Boga i rzucę mu w twarz moją nienawiść odczuwaną z powodu jego niesprawiedliwości wobec ludzi.
Opuściłem moje schronienie i podróżowałem przez wiele dni, aby dotrzeć do tej wielkiej góry. (…) Kiedy tam dotarłem, wspiąłem się na jej biały szczyt, pokryty welonem chmur, aby wypowiedzieć wojnę Nieznanemu Bogu. Zawołałem: „Jestem człowiekiem! Dlaczego nie posiadam godności jako taki!?” Zażądałem, aby Bóg pokazał mi swoją twarz, ale mnie zignorował.
Upadłem na kolana i rozszlochałem się z głębi serca. Płakałem tak bardzo, że moje łzy roztopiły śnieg wokół mnie i zamarzły. Kiedy podniosłem głowę, zobaczyłem niezwykłą kobietę, trzymającą w ręce ogromny miecz. Ona odezwała się do mnie tymi słowami: „Oh, Ram, oh, Ram, ty, który podupadłeś na Duchu. Twoja modlitwa została wysłuchana. Weź ten miecz i podbij siebie samego”. I w mgnieniu oka zniknęła.
(…) Nie byłem już kruchy i słaby w ciele. Byłem Ramą w całym znaczeniu tego słowa. Stałem się młodym mężczyzną, otoczonym niesamowity światłem, trzymającym w ręce miecz, który był większy ode mnie.
(…) Kiedy ludzie podeszli do mnie, mój wyraz twarzy musiał ich o czymś przekonać, ponieważ każdy złapał jakieś narzędzie i podążył za mną w stronę miasta.
Zaatakowaliśmy Onai, ponieważ Atlantydzi splunęli mi w twarz, kiedy zażądałem, aby otworzyli spichlerze i nakarmili moich ludzi. Podbiliśmy ich bardzo łatwo, ponieważ nie posiadali wiedzy batalistycznej i byli całkowicie nieprzygotowani.
Otworzyłem spichlerze i nakarmiłem moich biednych ludzi. Następnie spaliliśmy Onai i zrównaliśmy je z ziemią.(…)
Kiedy rzeź i palenie dobiegło końca w dalszym ciągu czułem wielki wewnętrzny ból, ponieważ moja nienawiść nie została jeszcze zaspokojona. (…)
To ja stworzyłem wojnę. Byłem pierwszym wodzem, jakiego znała ta planeta. Przed moją epoką nie istniały siły walczące przeciwko aroganckim Atlantydom. Żadne. Ja to zapoczątkowałem. (…)
Byłem imbecylem, barbarzyńcą, błaznem, ignorantem, którego bestialstwo stało się sławne. W ciągu dziesięciu lat mojego marszu walczyłem przeciwko niewinnym. (…)
Byłem wspaniałym wojownikiem. Jednym zamachem miecza mogłem mężczyznę rozłupać na pół. Ścinałem głowy, rąbałem, zarzynałem, wąchałem krew i paliłem ludzi. Jaki to miało sens? Słońce zaszło w swej świetności tak czy owak. Ptak śpiewał w nocy tak czy owak. A księżyc wzeszedł bez względy na wszystko.
Wtedy właśnie zacząłem się zastanawiać nad Nieznanym Bogiem. Jedyne czego pragnąłem, to zrozumienie tego, co wydawało mi się tak niezwykłe, tajemnicze i tak niesamowicie odległe: kim jest człowiek? Kim on naprawdę jest? (…)
Pragnąłem tylko jednego – wiedzy.
Nie istniał człowiek, którego zaakceptowałbym jako mojego nauczyciela, ponieważ każdy żyjący człowiek myślał przewrotnie i wypaczał swoim ograniczonym myśleniem to, co było naprawdę czyste i niewinne. Nie chciałem mieć nic wspólnego z Bogiem, stworzonym przez ludzki umysł, ponieważ jeśli człowiek stworzył Boga, ten Bóg był zawodny.
Formy życia i elementy przyrody stały się moimi najlepszymi nauczycielami. One dały mi zrozumienie Nieznanego Boga. Uczyłem się od dni. Uczyłem się od nocy. Uczyłem się od delikatnego, pozornie nieważnego życia, które obfitowało wszędzie, nawet w obliczu wojny i zniszczenia. (…)
Dopiero wtedy, kiedy zacząłem obserwować życie i zastanawiać się nad jego nieskończonością, odkryłem kim jest naprawdę Nieznany Bóg. Doszedłem do wniosku, że Nieznany Bóg nie należy do grupy bogów wymyślonych przez wypaczony umysł człowieka. Zrozumiałem, że bogowie stworzeni przez ludzi byli uosobieniem tego, czego człowiek najbardziej się bał i najbardziej szanował. Uświadomiłem sobie, że prawdziwy Bóg jest nieśmiertelną esencją, która pozwala człowiekowi tworzyć, cokolwiek tylko zapragnie i bawić się tymi iluzjami, jak tylko zechce. (…) Uprzytomniłem sobie, że Nieznany Bóg istnieje właśnie w potędze i nieśmiertelności życia.
Kim jest Nieznany Bóg? Jest mną i ptakami w ich nocnych gniazdach. Jest szronem na trzcinie i wieczornym niebem. Jest słońcem i księżycem, dziećmi i ich śmiechem, alabastrowymi kolanami kobiet i płynącą rzeką, zapachem czosnku, skóry i brązu. Upłynęło wiele lat zanim to zrozumiałem, chociaż to wszystko znajdowało się cały czas przed moimi oczami. Nieznany Bóg nie ukrywał się za księżycem czy słońcem, lecz był wszystkim wokół mnie. Narodziny tego nowego zrozumienia zmieniły moje podejście do życia. Zacząłem w moim umyśle obejmować życie i przytulać je blisko do siebie, odzyskałem motywację, aby żyć. Istniało coś więcej niż krew, śmierć i odór wojny. Istniało życie, które było znacznie wspanialsze niż to, za co je uważałem do tej pory.
Ta nowa świadomość pomogła mi zrozumieć, że człowiek to najwspanialsza istota w całym stworzeniu, a jedyny powód, dla którego słońce jest nieśmiertelne, a człowiek umiera, wynika z faktu, że słońce nigdy nie zastanawia się nad śmiercią. Ono tylko wie, jak być.
Od momentu, w którym w moich rozważaniach zrozumiałem kim i czym jest Nieznany Bóg, już nie chciałem umrzeć i uschnąć jak ta stara kobieta. Doszedłem do wniosku, że musi istnieć sposób, aby stać się nieśmiertelnym jak słońce.(…)
Kiedy to wszystko zrozumiałem, zacząłem uczyć moich ukochanych braci o Nieznanym Bogu, Źródle całego Życia. Nadszedł dzień mojej starości, kiedy wszystko, co chciałem osiągnąć wewnątrz mojego jestestwa, zostało osiągnięte. Wtedy przekroczyłem rzekę Hindus i na zboczu góry o tej samej nazwie rozmawiałem z moim ludem przez sto dwadzieścia dni. Starałem się ich przekonać, że moje słowa były prawdą, że boskie przewodnictwo nie odbywało się za moim pośrednictwem ani pośrednictwem żadnego innego człowieka, że jego źródłem był Bóg, który stworzył nas wszystkich. Aby w to uwierzyli, ku ich ogromnemu zaskoczeniu, uniosłem się w powietrze. Kobiety zaczęły krzyczeć i znieruchomiały w osłupieniu. Żołnierzom ze zdumienia miecze wypadły z rąk. Pożegnałem się ze wszystkimi i starałem się ich nakłonić, aby uczyli się tego, czego ja się nauczyłem, żeby zachowując swoja unikatowość, stali się tym, kim ja się stałem.
Po moim wniebowstąpieniuosiągnąłem całkowitą świadomość wszystkiego, co chciałem wiedzieć, ponieważ uwolniłem się od ciężaru ciała i przekształciłem się w niematerialność myśli. Dzięki temu nic nie było wstanie mnie kontrolować. Wtedy zrozumiałem, że człowiek w swojej esencji jest Bogiem. Przed moim wniebowstąpieniem nie wiedziałem, że istnieje coś zwane duszą i nie rozumiałem mechanizmów wniebowstąpienia ciała. Wiedziałem tylko, że byłem pojednany z tym, co zrobiłem i byłem pogodzony z moja egzystencją. Przestałem zachowywać się jak nieświadomy barbarzyńca głodny wojny. Nie byłem już nerwowo wykończony i zmęczony do granic wytrzymałości. Dzień za dniemi noc za nocą obejmowałem życie i wspaniałość tego, co zobaczyłem w niebiosach. Stało się to moim życiem. (…)
Byłem Ramthą – Zdobywcą. Teraz jestem Ramthą – Bogiem. Byłem barbarzyńcą, który stał się Bogiem w najprostszy i zarazem najgłębszy sposób. To, czego was uczę, to jest właśnie to, co sobie uświadomiłem.”
(…)
„Nie powróciłem, aby opowiadać o splendorze, który znajduje się poza tą rzeczywistością, ale by pomóc wam w zobaczeniu go na własne oczy – nie w formie filozoficznego zrozumienia, ale za pośrednictwie nauk, które zabrzmią w was jako prawda tak oczywista, że zaczniecie czuć w waszej duszy potrzebę, żeby stać się ponownie tą boska esencją, o której zapomnieliście już dawno temu. Zrozumienie waszej boskości i boskości wszystkich wokół was jest niesłychanie ważne dla kontynuacji waszej rasy. (…)
Dzięki tym naukom zrozumiecie, że możecie stać się tak niezależni, jak w całej waszej chwale byliście na początku tej niezwykłej podróży. (…)
Moje nauki nie są religijnym przesłaniem, ponieważ religia jest dogmatyczna, limitująca i bardzo osądzająca. Nie jestem nauczycielem religii, gdyż przyniosła podziały i zadała głębokie rany tej rzeczywistości. Moje nauki są po prostu wiedzą. Są kształceniem się. Są doświadczeniem. Są miłością. (…)
Nauki te nie zawierają praw, ponieważ prawa są ograniczeniami, które uniemożliwiają wolność. Będę was uczył tylko o Bogu i o wolności wyboru. Przyszedłem, aby otworzyć drzwi do jeszcze większej wiedzy, żebyście zdali sobie sprawę z możliwości, jaki macie żyjąc tutaj, żebyście sobie uświadomili, że nie jesteście ograniczeni tylko do tej płaszczyzny istnienia, że życie istnieje na innych płaszczyznach i wielu innych miejscach.
Jestem tutaj, aby pomóc wam, niewolnikom strachu, osaczonym w pułapce własnych procesów myślowych, zobaczyć nową panoramę nieograniczonego myślenia, nieograniczonego celu istnienia i nieograniczonego życia. (…)
Między wami i mną nie ma żadnej różnicy. Nie istnieje jedna istota, widzialna i niewidzialna, która kiedykolwiek mogłaby być powyżej was, tak jak nie istnieje nikt, kto mógłby być poniżej was. Wszyscy są równi w królestwie Boga. (…)
Tak więc ja, Ramtha, nie jestem wzorcem, według którego powinniście stworzyć wasz ideał. Naśladując mnie, nie będziecie wstanie zrozumieć tajemnicy, którą jesteście – to jest możliwetylko za pośrednictwem wiedzy. Celem tych nauk jest, aby poprzez wykształcenie, doświadczenie i niezachwiane wewnętrzne obeznanie ci, którzy będą starali się odnaleźć Nieznanego Boga, uświadomili sobie, że sami nim są. To jest wasza podróż i wyłącznie wasza, ponieważ to jest wasze życie i wyłącznie wasze. (…)
Zawsze trzymano was w ryzach i waszym nauczycielem był strach. Zawsze. Wiedza pozwoli wam uwolnić się od strachu, przestaniecie być niewolnikami życzeń innych i będziecie mogli żyć w wolności waszych własnych pragnień. Kiedy posiadacie wiedzę, jesteście wolni na zawsze – na zawsze. Im głębiej zastanowicie się, zastosujecie i doświadczycie tego, czego was uczę, tym wolniejsi i szczęśliwsi się staniecie. (…)
Moi kochani bracia i siostry, nauczono was przez wieki, że esencja zwana Bogiem jest straszną, surową, gniewną i karzącą istotą. Bóg wcale taki nie jest. Bóg, który wygłasza kazania, sądzi i prześladuje, nigdy nigdzie nie istniał z wyjątkiem serc i umysłów ludzkich. To człowiek stworzył Boga, który poniża jednych i wynosi drugich. To jest Bóg człowieka, kreacja człowieka i jego woli. (…)
Bóg nie jest jednostką siedzącą na tronie i osadzającą całość życia. Bóg jest całym życiem w każdym pulsującym momencie. On jest nieskończonością i kontinuumwszystkiego, co istnieje.
Myślicie, że byliście sądzeni przez Boga. W żadnym wypadku, gdyż jeśli Bóg – którym jesteście – sądziłby was, z całą pewnością sądziłby samego siebie. Dlaczego najwyższa inteligencja miałaby to robić?
Energia życia, którą nazywacie Ojcem, nie jest wstanie sądzić ani was, ani niczego innego, ponieważ życie nie posiada osobowości zawierającej ego, (…)
Wasz Ojciec nigdy was nie sądził, ani w tym, ani w żadnym, innym momencie, w którym kiedykolwiek żyliście. On zawsze był zarówno wami, jak i Źródłem Życia, dzięki któremu wyrażacie wasze własne, boskie, posiadające cel ja. On dał wam niepowtarzalność ego i wolność woli, żebyście mogli doświadczyć, czego tylko zapragniecie i żebyście odebrali życie, którym jest, jakkolwiek zechcecie odebrać. Cokolwiek zrobiliście, cokolwiek myśleliście, nieważne do jakiego stopnia było to podłe, nędzne czy wspaniałe – Bóg widział to jako jestestwo. (…)
Tylko wy, dzięki waszym własnym postawom i akceptacji opinii innych, zawsze siebie sądziliście. Tylko wy zawsze czuliście, że jesteście pełni wad. (…) Tylko wy zawsze ocenialiście, co jest dobre i złe, co jest słuszne i niesłuszne. Jednak w Jestności zwanej życiem nic nie jest widziane w jeden sposób. Wszystko po prostu jest częścią Jestności zwanej Bogiem Wszechmogącym. Wasz sąd to iluzja, którą sami stworzyliście na tym poziomie kreowania rzeczywistości. (…)
(…) Człowiek wymyślił wizerunki Boga, których mógłby używaćw celu kontrolowania swoich braci. Religie zostały stworzone, aby panować nad ludźmi i narodami, ponieważ tam, gdzie armie zawiodły, strach był narzędziem, który trzymał wszystko w ryzach. Kiedy pozbawisz człowieka jego boskości – odbierzesz mu jego wewnętrznego Boga – wtedy łatwo możesz go kontrolować i nim rządzić.
Bóg nie stworzył ani piekła, ani diabła. To są przerażające kreacje człowieka, aby dręczyć innych, stworzone przez dogmatyczne religie, żeby zastraszyć masy i przekształcić je w łatwą do kontrolowania organizację. To jest wielka prawda. (…)
Nie istnieje nic, co mogłoby was pozbawić królestwa niebieskiego, ponieważ nie istnieje nic wspanialszego niż Bóg i życie. Bóg – Ojciec kocha was na zawsze, ponieważ jest każdym kierunkiem, który wybierzecie i każdą myślą, którą kontemplujecie.
(…) Jeshua, syn Józefa, którego nazywasz Jezusem z Nazaretu, jest wspaniałym Bogiem. Tak jak ty jesteś wspaniałym Bogiem. Jednak on nie jest jedynym synem Boga – on jest synem Boga. On był człowiekiem, który stał się Bogiem tak, jak ty się nim staniesz. (…)
Nigdy nie zdawaliście sobie sprawy z tego, jak piękni jesteście, ponieważ tak naprawdę nigdy się sobie nie przyjrzeliście. Nigdy nie zastanowiliście się nad tym, kim jesteście i czym jesteście. Chcecie zobaczyć, jak Bóg wygląda? Spójrzcie w lustro. Patrzycie mu prosto w twarz.”
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.