Bal na Giewoncie

Bal na Giewoncie

Od sierpnia 2019 Giewont wraz z Morskim Okiem zostały przejęte przez Jezusa, który uczynił te miejsca przejściem między wymiarowanym dla naszej świadomości i obcych cywilizacji wspierających ludzi na drodze światła w Prawie Wolnego Wyboru. Przestrzeń  Giewontu została przebudowana, skonfigurowana i udostępniona wszystkim, którzy pragną się rozwijać, jasnowidzą i pragną uczynić ten świat lepszym – przywrócić go Ojcu. Morskie Oko jako wody duchowe łączą

                Podczas edeńskiego spotkania warsztatowego w Gorzowie Wlkp., w trakcie wspólnego wchodzenia w wyższe wymiary i ściągania przekazów

(właśnie na Giewoncie, od cywilizacji kosmicznych), udało mi się zarejestrować takie oto zdarzenie:

Gdy moja świadomość przeniosła się na Giewont zastał mnie półmrok i pustka, a zazwyczaj jest to przestrzeń rozświetlona, jasna… Na środku stał jakiś stary tort u szczytu, którego był ogarek po grubej wypalonej świecy. Zdziwiłam się tym co zobaczyłam. Widok był obcy dla tej przestrzeni. I nagle górna część tortu odpadła, a z jego wnętrza wysunął się nowy tort zbudowany z niebieskiej i różowej energii. Na jego szczycie wysunęły się nie wiadomo skąd świecące, brokatowe z cyframi 5, 5, 5. (Jest to kod otwierający bezpieczny kanał komunikacyjny z cywilizacjami światła). I nagle wszystko rozbłysło kolorowymi petardami. Podbiegł do mnie Jezus w świecącej, papierowej czapeczce jaką zwykle zakładają dzieci w dniu urodzin. Powiedział:

– Tyle was tu przyszło, że zrobimy imprezę – podciągnął swoje szaty, pokazał gołe stopy w sandałkach i nogi aż do łydek. Użyłam słowa szaty, ale on określił to, co zobaczyłam, „że podciąga kieckę” ;))

Podeszli do mnie Aron i Mora (istoty są mi już znane z wcześniejszych przekazów. Pochodzą z przestrzeni BARú. Dostaję od nich przekazy z 10-12 wymiaru. Ich imiona wydają się być ludzkie, ale tak naprawdę chodzi tu tylko i wyłącznie o wibrację. Te imiona są wibracyjnymi odpowiednikami ich prawdziwych imion dla ludzkich zmysłów nieprzyswajalnych)  i wręczyli mi coś, co przypominało banknot i monetę jednocześnie. Dostałam po jednej od każdego. Zarys banknotu przypominał  energetyczny prostokąt, ale środek był wirem białej energii z energetycznym kijkiem. Coś na wzór  lizaka z tym, że to była energia czystego, białego światła. Nazwali to: Moneta Dobrych Życzeń. Podziękowałam.

Zobaczyłam, że otacza nas tłum różnych istot. Wszyscy się bawili. Jezus w tej śmiesznej czapeczce i piszczałce w ustach, która przy podmuchu rozwijała się, otworzył szampana i wszystkich oblewał. Podszedł do mnie i porwał do tańca. No kochani, tak to jeszcze nie tańczyłam! To co Jezus ze mną robił przeszło moje wyobrażenie o tańcu. Wirował, podrzucał mnie, a ja w powietrzu kręciłam piruety. Przy jednym z podrzutów stałam się kilkuletnią dziewczynką. Nie przejął się tym, tylko podrzucał mnie dalej. W końcu mnie przytulił i wyszeptał do ucha:

Pod kosmicznym sklepienia niebem

Na Giewontu szczycie

Radować się będziecie

W imię Ojca Jedynego

Wam przypisanego

Dla Jego chwały i Waszej wielkości

Pijcie szampana do samej starości

            Wyszłam z modlitwy. Przekaz przyszedł z 12 wymiaru i przebudowuje człowieka na 7-8 wymiarze. Jeśli chcecie, aby te słowa i wam przyniosły korzyść zamknijcie oczy, znajdźcie się na tej imprezie, wejdziecie w tłum gości, odczujcie ten stan wibracji i wówczas odczytajcie powyższe słowa. Pamiętajcie, że u Jezusa nie ma przypadków i wszystko ma swój cel. Te proste, wydawać by się mogło, że wręcz trywialne słowa mogą pomóc w zmianach. Poprzez obudzenie radości łączą się wibracyjnie ludzkie powłoki, jednoczą cząstki w całej człowieczej istocie, przebudowują DNA. Nawiązujcie kontakt i przyjaźnie z istotami, które pracują na rzecz odbudowy światła na ziemi. No i bawcie się!!!

Czas

Czas

Oto fragment przekazu  z „jasnosłowia”, które dotyczyło mojej postawy wobec obowiązków, cierpliwości i relacji z ludźmi:

…życie tutaj (na ziemi) wybija z rytmu bycia dobrym człowiekiem, świetlistą istotą. Zerwij kajdany – pozbądź się skorupy, która krępuje. Nie musisz bronić się słowem niemiłym, bo jesteś chroniona. Nie walcz z czasem. To rodzi wewnętrzne napięcia. Czas jest tylko po to, aby uświadomić tobie ile masz jeszcze do zrobienia i że koniec daleki. Uruchom światło, wiedzę, głębię mądrości, którą jesteś, a wówczas w ogóle nie pomyślisz o czasie (…)

Jesteś opoką i wsparciem dla innych więc ludzie lgną do ciebie i ciebie potrzebują. Pomagaj z miłością, tolerancją, zrozumieniem – ten człowiek to też światło, stłumione, ale poszukujące zapalnika i drogi do DOMU.

Jeśli możesz – pomóż,

jeśli umiesz – daj siłę,

jeśli rozumiesz – wytłumacz,

jeśli kochasz – powiedz.

Twoje reakcje na sytuacje z życia, które aktualnie odgrywasz są nietypowe dla świata duchowego, ale typowe dla ciebie tu i teraz. Wielką sztuką jest połączyć obie powinności wobec ciała i ducha, wobec siebie samego i innych ludzi (…) Wszystko płynie ku źródłu, które jest aktywne. Pulsuje, przywołuje i ci co mają odwagę, moc, mądrość rozumienia, na powrót zanurzą swe dłonie w jego świetle. Ono obmyje każdą łzę i pot trudu, który ten świat spowodował. Warto być dzisiaj cierpliwym wobec siebie i wobec swych braci.

Nie myśl o czasie. TY PRAWDZIWA jesteś poza nim. A skoro PRAWDA jest głęboka i pokonuje wymiary,  przestrzenie to potrafi zgnieść i zniszczyć wszystko co nieprawdziwe. A skoro czas nie istnieje w PRAWDZIWYM świecie moja córko, to po co zaprzątać sobie nim głowę? Moja cudowności, piękna istoto – powróć do mnie. Ujrzyj me oczy i podążaj za moim spojrzeniem. Tulę cię i głaszczę co noc czekając z utęsknieniem. Całuję twe powieki, czoło i dłonie… Wdzięcznością napełniam (…) Ja czekam…” )

Po jasnosłowiu miałam widzenie, w którym siedzę wraz z moimi córeczkami (5 i prawie 3 lata) w ich pokoju, pomiędzy nimi. Nagle na przeciwko nas ukazały się świetliste wrota-drzwi-przejście, których sklepienie było wykonane z białego kamienia, a światło wydobywające się było oślepiające. Ukazały się postacie w białych kapturach, które tworzyły szpaler w kierunku drzwi. Nikt nic nie mówił, tylko biło światło. Gdy jego jaskrawość zmalała, po drugiej stronie wrót widziałam lecącego orła. Z PRZEJŚCIA wyłoniły się 3 identyczne postacie – Zarysy ludzkie, wysokie, bez włosów z metaliczną poświatą, wyrzeźbione mięśnie. Przyklęknęły na jedno kolano, pochyliły głowę i wyciągnęły rękę. Każda z nas bez namysłów przytuliła się i odczułam w powietrzu spokój i jedność.

Wówczas jakaś siła przeniosła nas do świata zza wrót, gdzie dosłownie na 1 sekundę przed wejściem ujrzałam bardzo długi stół, którego końca nie było widać (trochę jak w Harrym Potterze). Znalazłyśmy się przy tym stole. Wiem, że siedzieli przy nim również inni ludzie, grupkami, ale szczegółów nie widziałam.

 Znalazłyśmy  wolne miejsce i usiadłyśmy. Podszedł do nas mężczyzna. Gdy ściągnął z głowy kaptur zobaczyłam, że to Jezus. Bez słowa podał mi kielich, bogato zdobiony kamieniami. Podałam go młodszej córce, później starszej i na końcu sama się napiłam. Czułam smak wody, orzeźwiający. Po czym Jezus podzielił coś, co można by nazwać chlebem – na 3 części. Z mojej części odłamał sobie kawałek. Jedliśmy wszyscy w milczeniu. Nie padło ani jedno słowo poza zachwytem mojej najmłodszej córki, która gładziła się po brzuchu i mruczała mmmm, na znak, że jej smakuje. I na tym koniec.

Dosłownie w dniu tego przekazu, w południe przysnęłam na łóżku. Zobaczyłam, choć to był błysk (jedna klatka widzenia), że nade mną jest światło, z którego wysunęła się świetlista dłoń – głaskała mnie po głowie. Cudowne uczucie.

Pole zmian

Pole zmian

Pole zmian – pustynia zapomnienia.

Moje pole zmian tym razem było biało różowe. Przywitała mnie piękna dziewczyna o długich jasnych włosach, z wiankiem na głowie. Pokazała mi kierunek. Zobaczyłam mężczyznę ubranego na czarno, z ciemnymi włosami, bez twarzy – tylko biała plama. Dziwnie się poczułam. Zapytałam kim on jest i usłyszałam: Pan Ciemności. Hmmm… Coś mi mówiło, że nie może zrobić mi nic złego. I w tym momencie zza jego pleców wybiegły dzieci, maleńkie, w pampersach (teraz sobie myślę, że w tym wieku to dzieci jeszcze nie chodzą). I obskoczyły mnie. Były wszędzie, na głowie, rękach, piersiach i zaczęły we mnie wnikać. Energia we mnie rosła i ja również rosłam. Stałam się tak ogromna, że Pan Ciemności stał się jak mrówka, musiałam uważać, żeby go nie rozdeptać.

I szłam z głową w kłębiastych chmurach. Na każdej z chmur znajdował się inny symbol – indywidualny podpis Syna Bożego. Były to ruchome obrazy, wibracje kolorów i symboli. Jeden z nich przemienił się w dziurkę od klucza i wiedziałam, że to zaproszenie. Weszłam przez do świata podobnego do ekranizacji Gwiezdnych Wojen. W oddali widziałam drzewo kwitnącej wiśni – piękne!!! Przywitał mnie Syn Boży, który przybrał postać małego mistrza (rysy azjatyckie, siwe włosy, a wzrostu był zaledwie 50 -70 cm. Było to pole treningowe dla uczniów – w oddali ćwiczyły postacie w białych szatach, wysokie i szczupłe. Każdy z nich miał swoje pole do trenowania. Mały mistrz (imię nie do wypowiedzenia) zaczął mnie uczyć. Najpierw pokazał mi coś, co można by nazwać małym, patykiem, ale musiało być zrobione z elastycznej substancji. W jego palcach patyk zaczął się wyginać, ale nie można było przekroczyć pewnej bariery, aby go nie złamać. Mistrz mówił o sprężystości, nagięciu, ugięciu, elastyczności i prędkości, którą należy nadać wykorzystując jego energię. Nie jestem wstanie powtórzyć dokładnie wszystkiego, pisałam hasłowo, bo szybko i dużo się działo.

Po wstępie do lekcji nagle zobaczyłam, że jestem w stroju czerwono-czarnym (trochę jak z bajki „I niemamocni” strój Elastyny). Rozpoczął się trening. O matko! Co ja robiłam, jakbym nie miała kręgosłupa i kości. Totalne zaprzeczenie możliwości ludzkiego ciała. Usłyszałam, że to ciało nie ma kręgosłupa, jest zbudowane z energetycznych strun. Dostałam lasso, którym wykonywałam różne zadania, wymagające zwinności. Lasso miało możliwość nieskończonego rozciągania i mogłam ściągać nim rzeczy z innych światów. Sama weszłam w pętlę lassa i tak szybko kręciłam nim, że wytworzył się ogromny wir energii. Gdy spojrzałam do góry, zobaczyłam samą siebie, ogromną trzymającą za koniec tego lassa. Duch połączył się ze mną i wytwarzał wir energii lassem. Wiedziałam, że to ochrona i jednocześnie energia, którą mogę wykorzystać. Każda niska wibracja, która chciałaby zbliżyć się do mnie zostawała zmielona w proch i rozproszona. Mogłam z tego pola czerpać energię i formować w dowolne kształty i przedmioty –  materializowałam co chciałam – lub mogłam sięgać do innych wymiarów po to, czego aktualnie było mi potrzeba. Uczucie zajefajne!

Dostałam od mistrza małe metalowe kółko, nie pierścień i nie obrączka, ale przez które przepływało światło. Kazał je założyć na mały palec u prawej dłoni. Od teraz jestem w ciągłym połączeniu i nieprzerwanej transformacji moich struktur. Usłyszałam, że dostanę to, co zostało mi zabrane, co utraciłam., bo jestem częścią tego świata:

 „Prawda została zasiana i kiełkuje w moich komórkach. Łany zboża wzrastają i złotem szeleszczą. Komórka przy komórce, atom przy atomie – zazębiają się i stanowią nierozerwalną całość.  Świetliste, boskie DNA zmieniające się w nieskończoność, ciągle transformujące dla doświadczania doskonałości Ojca.

Płonę Światłem. Jestem Światłem. Jestem w Jedności. Powróciłam. Zeszłam i powróciłam. Proces utrwalania – utwardzania – zakotwiczenie.”

Po tej deklaracji stałam się płomieniem światła, gorejącym, spokojnym, czystym. Mistrz podszedł, przybił mi dłonią piątkę i powiedział: Dobra robota. Widziałam, a raczej odczułam z jego strony dumę, wzruszenie i szczęście. Coś odzyskał…

Sposoby komunikacji

Sposoby komunikacji

Pismo automatyczne pozwala na ściąganie informacji, nauki w formie przekazów w sytuacji, gdy odnajdujemy się w stanach wzniesionych. Pozwalamy wówczas na otwarcie wyższych przestrzeni energetycznych i duchowych. Konieczne jest do tego wejście w minimum wymiar 6, aby informacje nie były projekcją umysłu zwaną iluzją. Osiągnięcie wymiaru 6 nazywamy „wejściem w modlitwę” (to już nie jest tylko medytacja), gdzie nasza jaźń wysokoenergetyczna przepuszcza informacje, na które w danym momencie jesteśmy gotowi. Od wymiaru 6 do 8 rozciąga się tzw. Strumień, który umożliwia przewodnikom, istotom światła z jeszcze wyższych wymiarów przemawiać do nas. I o te właśnie informacje zabiega osoba, która chce być prowadzona przez „Górę”, pragnie odzyskać kontrolę nad swoim życiem i jednoczyć się z ludźmi podobnymi sobie we wspólnej idei odrodzenia człowieka na ziemi.

Przypominam, że Naddusza znajduje się w wymiarach 7-8 i to doskonała okazja, aby się z nią komunikować, połączyć i zapalić światło oznaczające gotowość do obudzenia się Duszy w Nadduszy. Owe obudzenie się oznacza odzyskanie indywidualnych pasm łączących wymienione struktury. Jeśli dobrze potrenujemy wchodzenie w modlitwę, to mogą otworzyć się nasze powłoki duchowe, których wejście zaczyna się od wymiaru 9. Przekazy z poziomu duchowego w formie objawień, obrazów, czy też słowa pisanego mają za zadanie uczyć, zmieniać, ustawiać (modlitwa techniczna). „Góra” uczy osiągać pewne stany, zdobywać artefakty, pokazuje właściwą postawę, aby stać się lepszymi. Przekazy należy przetrenować, ugruntować dla lepszego przejawienia się zmian w naszej rzeczywistości.

Niektóre modlitwy rozszerzają naszą głębię widzenia i pojmowania. Czasami musimy zaistnieć w innych światach i doświadczać różnych stanów energetyczno-duchowych (modlitwa objawieniowa). Inną odmianą modlitwy jest modlitwa przemienieniowa, w skrócie zwana PRZEMIANÓWKĄ, o którą wiele osób zabiega. W ich trakcie doznajemy stanów, które przemieniają – zmieniają się zapisy w DNA, zdrowiejemy, zmienia się struktura przestrzeni, otwieramy nowe ścieżki życia. W ich trakcie możemy również zmienić zapisy w Matrycy, która została umieszczona w naszej energetyce na poziomie brzucha, wykasować węzły karmiczne, oczyścić, udoskonalić. Po takiej modlitwie może zdarzyć się tak, że nasze ciało fizyczne zareaguje różnymi dolegliwościami, odczuwa dyskomfort, możemy mieć rozwolnienie, bóle głowy, mięśni itd. Znika to bezpowrotnie w ciągu kilku dni, najczęściej 1-2 aż do następnej Przemianówki.

Osoby, którym udało się dotrzeć do wymiaru 6 i prą dalej zostaje przywrócona, uaktywniona na powrót Księgę Wolności/Zmian, w której rejestrowane są jego postępy i możliwości. Jeśli ktoś jednak stwierdzi, że nie chce dalej rozwijać się, czyli podążać ku Źródłu, Księga ta, zostaje zamknięta i kolejne jej uaktywnienie będzie kosztowało wiele pracy nad sobą.

Inną formą wnoszenia zmian w siebie i w życie, otoczenie i ludzi jest Jasnosłowie. To forma pisma automatycznego (może być, a nie musi), ale jeśli nie piszemy to warto przynajmniej nagrać tę formę przekazu. Pismo automatyczne rejestruje przekaz, naukę, wnioski i podpowiedzi, które dla nas lub świata są ważne, ukierunkowujące. Natomiast, gdy wchodzimy w stan Jasnosłowia, wówczas pozwalamy, aby przez nas przemawiał DUCH, czyli wyższa, nadrzędna jednostka, której podlega Naddusza. Oczywiście mamy tu już do czynienia ze światem duchowym, a nie jedynie wysokoenergetycznym. Gdy mówi DUCH – wszystko się zmienia. To taka Przemianówka przestrzeni, ludzi i sytuacji. CUD!!! Nic już nie będzie takie jak wcześniej. Każda niezdrowa sytuacja, niskowibracyjne zachowanie i emocje zostaną transformowane w miłość i jedność z Całością. DUCH zawsze mówi z miłością, nigdy nie krytykuje, na każdego patrzy po Ojcowsku. Widzi w nas zagubione własne dzieci i przywołuje, zmieniając je, aby sobie przypomniały kim są. A nade wszystko, że są dobre, bo wszystko z Miłości wyszło i do Miłości powróci. I cały w tym ambaras, aby powróciły wszystkie Jego Dzieci, a przynajmniej te, które nie pogrążyły się w Ciemności. Jezus wchodził w stany Jasnosłowia, dlatego ci, którzy go słuchali zmienili się, budzili i przypominali sobie o wewnętrznej mocy i dobroci.

Jeśli zamierzasz zabrać się za ściąganie informacji o sobie w formie Jasnosłowia, pisma automatycznego, czy modlitwy warto założyć duży, wielokartkowy zeszyt. Wpisz datę i ogólny tytuł tego, czego przekaz dotyczył. W przyszłości ułatwi to powrót i zrozumienie tego, czego nie pojąłeś za pierwszym razem. Modlitwa ma swoje głębie i przy kolejnej jej odsłonie uaktywniają się następne kody ułatwiające rozwój. Wierz mi, że przekaz odczytany pół roku później ma zupełnie inne odniesienie i pojmowanie niż w momencie jego zapisu. To jest jak z otwarciem drzwi. Stoisz w progu, cieszysz się, że ci się udało, ale nie uzyskasz prawa wejścia dalej jeśli do końca nie ugruntujesz pierwszej lekcji. Dodam tylko, że kto raz spróbuje swoich sił w wędrówce ku „sobie doskonałemu” i posmakuje czym to jest, będzie to powtarzać z fascynacją. Takie życie jest pełne przygód, ekscytacji i jednocześnie spokoju, że spełniasz się jako Dziecko Boga. Żadna książka, ani film fantazy nie jest wstanie oddać tego, co przeżywać będziesz w swoich wewnętrznych podróżach. Te wymiary nie mają końca, jak nauka z nich płynąca.